KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 26 kwietnia, 2024   I   06:41:37 AM EST   I   Marii, Marzeny, Ryszarda
  1. Home
  2. >
  3. STYL ŻYCIA
  4. >
  5. Trochę historii

Kibol Tusk

16 czerwca, 2008

Czy słynący z fanatycznego wręcz uwielbienia dla piłki nożnej premier dużego państwa w środku Europy może zachować się jak pospolity kibol, ordynarnie obrażający wszystkich, których obwiania za porażkę swojej drużyny?

Polska podzieliła się w tej sprawie, wywołanej słynną już, bo cytowaną przez wiele poważnych światowych mediów (nie tylko polujących na sensacje tabloidów) wypowiedzią Donalda Tuska. Poproszony o komentarz na temat kontrowersyjnej decyzji angielskiego sędziego Howarda Webba, który przyznał Austriakom rzut karny w doliczonym czasie gry meczu „o wszystko” z Polską, odparł:
  
„Jako premier polskiego rządu musze wypowiadać się w sposób wyważony, ale wczoraj wieczorem mówiłem zupełnie inaczej – chciałem zabić. Dobrze wiecie kogo, jak każdy polski kibic No ale dzisiaj trzeba wrócić do normy, do właściwej formy. Wczoraj miałem wyjątkowo paskudny wieczór, jak wszyscy.”
  
Po tych słowach zawrzało, zwłaszcza w brytyjskich mediach. O ile można bowiem jeszcze od biedy zrozumieć wściekłe ataki słowne (a nawet groźby) pod adresem sędziego Webba ze strony rozemocjonowanych kibiców, o tyle od poważnego polityka można oczekiwać umiaru. Mimo to z pomocą pośpieszyli Tuskowi nie tylko prominentni reprezentanci Platformy Obywatelskiej (Zbigniew Chlebowski uznał, że był to „skrót myślowy”), ale także przedstawiciele opozycji. Michał Kamiński z Prawa i Sprawiedliwości oraz Jerzy Wenderlich z Sojuszu Lewicy Demokratycznej zgodnie przyznali, że nie znajdują w sobie siły, by krytykować premiera. W obronę wzięły go też oba polskie tabloidy: „Fakt” i „Super Express”.
   
Rozumiem, że emocje często wykluczają zdolność logicznego myślenia i powodują, że człowiek na pewien czas zapomina, kim jest i co mu w związku z tym wolno, a co całkiem nie przystoi. Dosyć szybko powinna jednak przyjść stosowna refleksja i ekspiacja. Dziwię się więc politykom, że bagatelizują jednoznacznie skandaliczne zachowanie szefa polskiego rządu. Być może wynika to z chęci przypodobania się  rodakom, dosyć zgodnym w ocenie sędziego Webba (chociaż on sam nie ma sobie nic do zarzucenia i jeżeli – jak powiedział dziennikarzom – czegoś żałuje, to wyłącznie uznania bramki zdobytej przez Polaków ze spalonego).
   
Osobiście bardziej podoba mi się postawa księdza Krzysztofa Pelczara, polskiego kapelana na Euro 2008, który przyznał, że sam nie wie, jak zachowałby się w takiej sytuacji, gdyby zapytano go na gorąco, co czuje, ale uważa, że premier mógłby teraz publicznie przeprosić sędziego Webba. Byłby to piękny chrześcijański gest i zarazem sygnał do uspokojenia nastrojów.
   
Gdyby Donald Tusk skorzystał z tej mądrej porady duchownego, może w jego ślady poszłaby chociaż część polskich kibiców, atakujących w niewybredny sposób angielskiego arbitra w internecie, co zmusiło brytyjską policję do objęcia ochroną nie tylko jego, ale także innych Howardów Webbów, którym nasi rodacy przez pomyłkę obiecują wszystko, co najgorsze.

Jerzy Bukowski