- Home >
- STYL ŻYCIA >
- Trochę historii
Polska grupa wyrzucona z autobusu w Ayres Rock w Australii!
19 marca, 2008
Skandaliczne zachowanie kierowcy autobusu w Australii, czyli trzecia relacja z trasy wyprawy Polonijnego Klubu Podróżnika dookoła świata.
Grupa 17-tu polskich podróżników będących w historycznej podróży wokoło ziemskiego globu, została w ostatnią niedzielę, 16 marca, o godzinie 16:50 wyrzucona przez kierowcę lokalnego bezpłatnego autobusu kursującego pomiędzy resortami w Ayres Rock.
Do zajscia doszło w momencie, gdy kierowca nie chciał zabrać wszystkich uczestników wyprawy z powodu chwiliowego braku miejsc siedzących w autobusie. Mimo próśb pilota grupy o zabranie 2 uczestników na stojąco, kierowca odmówił stanowczo. Do przejechania do następnego przystanku było tylko 800 metrów. W tej sutuacji, aby uniknąć przetrzymywania autobusu wysiadły z niego 3 osoby. Autobus ruszył w dalszą drogę.
A oto relacja Jerzego Majcherczyka z tego co stało się pózniej... już na samym początku wchodząc do autobusu zostałem powitany przez kierowce słowami: "This is you again!" Domysliłem się, że odnosi się to do sytuacji jaką mieliśmy dnia poprzedniego, gdy zabrał on tylko połowę grupy spod budynku administracyjnego resortu, zostawiając drugą połowe z bagażami na ostrym słońcu, w której kilka osób nie mówi po angielsku i nie wiedziało gdzie ma pojechać. Postanowiłem zapytać go dlaczego jest taki bezwzględny w stosowaniu się do przepisu, że wszyscy jadący muszą mieć miejsca siedzące, skoro jego zmiennik, spokojnie zabrał blisko 10 osób na stojąco nie robiąc z tego żadnego problemu. Poza tym rozbija mi grupę i jest przy tym nie tylko nie uprzejmy, ale i bardzo arogancki. Odpowiedział mi, że u niego musi być porządek, którego my (i tu pokazał na moję koszulkę Polonijnego Klubu Podróżnika, którą w tym momencie miała większość grupy, a na której jest też napis po angielsku: Polish American Travelers Club), musimy się nauczyć. Zapytałem go czy to co robi wynika z faku, że nie lubi Polaków. Zamiast odpowiedzi, zatrzymał autobus i odwróciwszy się do mnie zaczął wykrzykiwać, że ja go straszę i w tej sytuacji on nie będzie jechał dalej, aż nie opuszczę autobusu. Byłem zaszokowany, podobnie jak większość członków grupy, która słyszała całą tę rozmowę. W tej sytuacji, aby nie zaostrzać sytuacji i nie zatrzymywać autobusu, w którym byli inni pasażerowie postanowiłem opuścić autobus. Widząc to cała grupa solidarnie wyszła z autobusu, który zaraz odjechał. Poczułem się jak przestępca, jak trendowaty, zadając sobie i innym pytanie - co się stało? Czy faktycznie obraziłem faceta, czy też to on zachował się arogancko?
Okazało się, że grupa jechała na wcześniej zarezerwowaną wycieczkę wielbłądami do oddalonej o 3 km farmy. Aby nie stracić tej mocno reklamowanej atrakcji, grupa postanowiła raz jeszcze wejść do autobusu, który przyjechał po 15 minutach po zrobieniu rundy wokoło całego resortu. I jakiż wszyscy przeżyli szok, gdy ten sam kierowca po otwarciu drzwi autobusu wskazał palcem na Majcherczyka i jeszcze jednego uczestnika, i powiedział, że oni do autobusu nie zostaną wpuszczeni! A jeżeli wejdą to on nie pojedzie dalej. Nie pomogły argumenty, typu - że jego praca polega na uprzejmości, że nie ma do tego prawa aby dyskryminować turystów, że to nie jest jego prywatny autobus, że taką decyzję może wydać tylko policja, etc, etc. Po kilku minutach takiej dyskusji, wszyscy uczestnicy wyprawy postanowili solidarnie opuścić autobus, mimo że kierowca próbował rozbić grupę zachęcając innych do pozostania w autobusie. To mu się jednak nie udało. Udało się natomiast zauważyć jego imię - Justin H. Jest to biały mężczyzna w średnim wieku, o bardzo krótko obciętych włosach i aroganckim wyrazie twarzy.
Stało się jasne, że grupa straciła wycieczkę na wielbłądach i musiała pieszo wracać do swojego miejsca zakwaterowania w domkach kempingowych w Ayres Rock Resort. Niektórzy uczestnicy proponowali też zwrócić się do lokalnej policji o interwencje, ale w grupie przeważyła opinia, że może to nie przynieść żadnych rezultatów. A to dlatego, iż wszyscy znają się tutaj bardzo dobrze, a na dodatek, grupa wylatuje rankiem dnia następnego do Perth i były obawy, że dla wyjaśnienia sprawy mogą zostać zatrzymane paszporty kilku osób.
I tak wrażenia z pięknej wycieczki wokoło wielkiego i świętego kamienia Aborygenów - Uluru, zostały dość poważnie pomniejszone. Ale o tym w następnej relacji z podróży, jakie przekazuje do prasy w Polsce i w USA oraz na kilka stron internetowych w tym onet.pl, organizator i pilot wyprawy – Jerzy Majcherczyk.
SPONSORZY WYPRAWY DOOKOŁA ŚWIATA POLONIJNEGO KLUBU PODRÓŻNIKA
Do zajscia doszło w momencie, gdy kierowca nie chciał zabrać wszystkich uczestników wyprawy z powodu chwiliowego braku miejsc siedzących w autobusie. Mimo próśb pilota grupy o zabranie 2 uczestników na stojąco, kierowca odmówił stanowczo. Do przejechania do następnego przystanku było tylko 800 metrów. W tej sutuacji, aby uniknąć przetrzymywania autobusu wysiadły z niego 3 osoby. Autobus ruszył w dalszą drogę.
A oto relacja Jerzego Majcherczyka z tego co stało się pózniej... już na samym początku wchodząc do autobusu zostałem powitany przez kierowce słowami: "This is you again!" Domysliłem się, że odnosi się to do sytuacji jaką mieliśmy dnia poprzedniego, gdy zabrał on tylko połowę grupy spod budynku administracyjnego resortu, zostawiając drugą połowe z bagażami na ostrym słońcu, w której kilka osób nie mówi po angielsku i nie wiedziało gdzie ma pojechać. Postanowiłem zapytać go dlaczego jest taki bezwzględny w stosowaniu się do przepisu, że wszyscy jadący muszą mieć miejsca siedzące, skoro jego zmiennik, spokojnie zabrał blisko 10 osób na stojąco nie robiąc z tego żadnego problemu. Poza tym rozbija mi grupę i jest przy tym nie tylko nie uprzejmy, ale i bardzo arogancki. Odpowiedział mi, że u niego musi być porządek, którego my (i tu pokazał na moję koszulkę Polonijnego Klubu Podróżnika, którą w tym momencie miała większość grupy, a na której jest też napis po angielsku: Polish American Travelers Club), musimy się nauczyć. Zapytałem go czy to co robi wynika z faku, że nie lubi Polaków. Zamiast odpowiedzi, zatrzymał autobus i odwróciwszy się do mnie zaczął wykrzykiwać, że ja go straszę i w tej sytuacji on nie będzie jechał dalej, aż nie opuszczę autobusu. Byłem zaszokowany, podobnie jak większość członków grupy, która słyszała całą tę rozmowę. W tej sytuacji, aby nie zaostrzać sytuacji i nie zatrzymywać autobusu, w którym byli inni pasażerowie postanowiłem opuścić autobus. Widząc to cała grupa solidarnie wyszła z autobusu, który zaraz odjechał. Poczułem się jak przestępca, jak trendowaty, zadając sobie i innym pytanie - co się stało? Czy faktycznie obraziłem faceta, czy też to on zachował się arogancko?
Okazało się, że grupa jechała na wcześniej zarezerwowaną wycieczkę wielbłądami do oddalonej o 3 km farmy. Aby nie stracić tej mocno reklamowanej atrakcji, grupa postanowiła raz jeszcze wejść do autobusu, który przyjechał po 15 minutach po zrobieniu rundy wokoło całego resortu. I jakiż wszyscy przeżyli szok, gdy ten sam kierowca po otwarciu drzwi autobusu wskazał palcem na Majcherczyka i jeszcze jednego uczestnika, i powiedział, że oni do autobusu nie zostaną wpuszczeni! A jeżeli wejdą to on nie pojedzie dalej. Nie pomogły argumenty, typu - że jego praca polega na uprzejmości, że nie ma do tego prawa aby dyskryminować turystów, że to nie jest jego prywatny autobus, że taką decyzję może wydać tylko policja, etc, etc. Po kilku minutach takiej dyskusji, wszyscy uczestnicy wyprawy postanowili solidarnie opuścić autobus, mimo że kierowca próbował rozbić grupę zachęcając innych do pozostania w autobusie. To mu się jednak nie udało. Udało się natomiast zauważyć jego imię - Justin H. Jest to biały mężczyzna w średnim wieku, o bardzo krótko obciętych włosach i aroganckim wyrazie twarzy.
Stało się jasne, że grupa straciła wycieczkę na wielbłądach i musiała pieszo wracać do swojego miejsca zakwaterowania w domkach kempingowych w Ayres Rock Resort. Niektórzy uczestnicy proponowali też zwrócić się do lokalnej policji o interwencje, ale w grupie przeważyła opinia, że może to nie przynieść żadnych rezultatów. A to dlatego, iż wszyscy znają się tutaj bardzo dobrze, a na dodatek, grupa wylatuje rankiem dnia następnego do Perth i były obawy, że dla wyjaśnienia sprawy mogą zostać zatrzymane paszporty kilku osób.
I tak wrażenia z pięknej wycieczki wokoło wielkiego i świętego kamienia Aborygenów - Uluru, zostały dość poważnie pomniejszone. Ale o tym w następnej relacji z podróży, jakie przekazuje do prasy w Polsce i w USA oraz na kilka stron internetowych w tym onet.pl, organizator i pilot wyprawy – Jerzy Majcherczyk.
SPONSORZY WYPRAWY DOOKOŁA ŚWIATA POLONIJNEGO KLUBU PODRÓŻNIKA
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
VII Międzynarodowy Festiwal Kolęd i Pastorałek w Nowym Jorku - Finał festiwalu w Carnegie Hall.
Polski fryzjer w NJ w salonie fryzjerskim Prestige Spa & Salon. Serwis damsko-męski
Polski internista na Greenpoincie i w Yonkers na badania CDL i imigracyjne. Lekarz Danuta Kurstein, MD
Polski adwokat w East Brunswick na sprawy w Polsce. Matthew Kolasa Esq. w New Jersey
Polski ośrodek wypoczynkowy zaprasza na odpoczynek w górach Kolorado. Silver Spruce Inn
Notariusz, rozliczenia podatkowe i ubezpieczenia w CT, NY, NJ po polsku w Imperium Group
Akcja Świąteczny Uśmiech Dziecka do dnia 23 grudnia 2024 zebrała $141,351
zobacz wszystkie
Sponsorowane
VII Międzynarodowy Festiwal Kolęd i Pastorałek w Nowym Jorku - Finał festiwalu w Carnegie Hall.
Polski fryzjer w NJ w salonie fryzjerskim Prestige Spa & Salon. Serwis damsko-męski
Polski internista na Greenpoincie i w Yonkers na badania CDL i imigracyjne. Lekarz Danuta Kurstein, MD
Stairs, Balusters and Handrails in the Tri-State Area. Design Interiors Atlantic Stairs
Polski adwokat w East Brunswick na sprawy w Polsce. Matthew Kolasa Esq. w New Jersey
Polski ośrodek wypoczynkowy zaprasza na odpoczynek w górach Kolorado. Silver Spruce Inn
Notariusz, rozliczenia podatkowe i ubezpieczenia w CT, NY, NJ po polsku w Imperium Group
zobacz wszystkie