KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 25 listopada, 2024   I   08:36:45 AM EST   I   Elżbiety, Katarzyny, Klemensa
  1. Home
  2. >
  3. STYL ŻYCIA
  4. >
  5. Trochę historii

Królowa Elżbieta II nie wiedziała o jubileuszu 100. urodzin swego rezydenta

01 czerwca, 2015

Dnia 20 stycznia 2015 r. świętowaliśmy jubileusz 100 urodzin Ppor. Stefana Abramowicza ułana 13. Pułku Ułanów Wileńskich w Nowej Wilejce, który przeżył zesłanie w głąb Kraju Rad w tym obóz Kozielsk i Starobielsk. Mimo, iż żołnierska tułacza dola bardzo go doświadczyła, wie o tym tylko jego rodzina. Jej Królewska Mość Królowa Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej Elżbieta II, nie wiedziała o fakcie 100. urodzin jubilata, gdyż datę jego urodzin pomylono przez zawirowania wojenne i ujęto mu jeden rok z życia. Rodzina listownie powiadomiła królową o wieku swego Matuzalema i jego losie. Pałac Buckingham odpowiedział pismem na list, że Jej Wysokość zainteresowała się historią swego rezydenta i śle gratulacje. Jednakże oficjalne życzenia od Jej Królewskiej Mości dotrą dopiero za rok.

Swoje setne urodziny zacny jubilat obchodził w gronie rodziny i przyjaciół swych córek. Nie było nikogo z grona jego przyjaciół, znajomych z wojska lub pracy. Wszyscy oni już nie żyją. Z jego rocznika i młodszych - został sam jeden. Świętował w towarzystwie czterech pokoleń. Przybyły córki: Mary Muston z Darby z mężem Jimem, Janet Rynkiewicz z Manchester z mężem Ryszardem, dwoma córkami: Renatką i Lucynką Jones wraz z mężem Martinem i córeczką Izabelą. Byli też przyjaciele córek, rodzice Martina i Zuzia – harcerka, kadet.

Solenizant siedział z nami w pubie pijąc szampana. Radosny, otoczony kochającymi go ludźmi. Składaliśmy mu życzenia przy torcie, a jakieś Angielki spytały: „Where is the birthday boy?” co znaczy: gdzie jest ten chłopak solenizant? Chciały go koniecznie zobaczyć i przywitać, bo nigdy nie spotkały 100-letniej osoby.

Na jego twarzy mapa zmarszczek i pogodny uśmiech. Ręce spracowane, często sine, odmrożone podczas manewrów zimowych w 13. Pułku i podczas zesłania oraz budowy drogi dla Sowietów.

Historia Pana Stefana jest prosta, żołnierska, w której jasno widać, że życie to nie jest taka prosta sprawa. ŻYCIE GO NIE OSZCZĘDZAŁO – ALE STO LAT PODAROWAŁO.

Pisząc o nim oparłam się o ustne wspomnienia jubilata oraz te, które spisał w swojej książce. Przeglądałam także duży kołonotatnik z manuskryptem i notatkami do książki, które zapisane były drobnym maczkiem. Ten skromny człowiek przeżył cały wiek, bez niepotrzebnego strugania z siebie bohatera, ale jest bohaterem spośród wielu jak on zapomnianych, co przetrwali gehennę sowieckiej niewoli. Jego życie zbiegło się z tragicznymi dziejami Polski, opisanymi w jego książce, która nigdy nie doczekała się publikacji. Londyńskie wydawnictwa odmówiły mu druku. Jedno z nich zrobiło bardzo słabą korektę tekstu a nikły nakład kilku egzemplarzy wydał sam autor i rozdał po rodzinie. W Polsce natomiast ukazały się „Ułańskie wspomnienia, gawędy i opowieści” Grzegorza Cydzika, oficera tegoż samego 13. Pułku.

Przez pryzmat „Wędrówki życiowej” St. Abramowicza, Londyn 2004, widać wycinek życia Kresów Wschodnich dwudziestolecia międzywojennego, agresję Hitlera i Stalina oraz wojenną tułaczkę polskiego żołnierza. Autor pragnął zatytułować swą książkę „Po wyboistej drodze mojego życia,” ale wydawca pozwolił sobie zmienić tytuł na inny.

Jego życiowa wędrówka przepełniona bolesnymi przeżyciami, okrutnym głodem, chłodem, sowiecką biedą i lękiem – uczyniła go zahartowanym człowiekiem. Miał moc trwania pośród przeciwności. Ufał, że przeżyje, choć nie wiedział co przyniesie mu los.

Pan Stefan Abramowicz urodził się 20 stycznia 1915r. w małym miasteczku Kleck, woj. Nowogródek, blisko majątków książąt Radziwiłłów, których rezydencja rodowa mieściła się na zamku w Nieświeżu. Kiedyś to była Polska. Wtedy to akurat 24 stycznia 1915r. podczas I wojny światowej II Brygada Legionów Polskich pokonała Rosjan w bitwie pod Rafajłową. (wg źródeł w walce poległo tu 400 Rosjan a po stronie legionistów było tylko 5 poległych!) W takich warunkach historycznych przyszedł na świat Stefan.

„Człowiek przychodzi na ten świat bez swojej woli. Żyje w takich warunkach na jakie stać jego rodziców. Kiedy dorasta znów nie wie gdzie go los rzuci. Potem przychodzi czas, gdzie każdy z nas musi odejść z tego padołu i ślad po nim zaginie. I tak z pokolenia na pokolenie świat w kółko się kręci. Chciałbym, aby moja rodzina miała historyczny dokument czasów, w których przyszło mi żyć i zapisek moich odczuć z nimi związanych.” [dz.cyt.]

Dzieciństwo szło mu monotonnie. Pracował boso idąc za koniem, aż na skraj lasów, gdzie widniały tablice z napisem „Lasy księcia Albrechta Radziwiłła”. Za wejście do lasu groziła mu kara bolesnej chłosty. Od świtu zaczynał w polu, ogrodzie potem w garbarni ojca – typowej profesji Tatarów a mama ze służącą pracowały w ogrodzie. Jako najstarszy syn nie miał dla siebie wolnego czasu, pracując do późna i dodatkowo ucząc się. Do polskiej szkoły poszedł w wieku 10 lat. W Klecku dopiero co otworzono siedmio-oddziałową szkołę powszechną. Rodzice nie mieli pieniędzy na czesne dla wszystkich pociech. (najniższe warstwy społeczne musiały płacić za obowiązkową edukację) Do tej szkoły zaczęły uczęszczać dzieci starsze wiekiem, opóźnione przez działania I-szej wojny. Chodziły 7-latki i 18-letni poborowi do służby wojskowej. Uczyli się razem w jednej klasie. Stefan był w szkole do południa. Potem uczęszczał prywatnie do szkoły muzułmańskiej, ucząc się religii i czytania w jęz. arabskim. Rodzina Stefana to Polacy, polscy Tatarzy.

Życie przedwojennej Polski było bardzo ciężkie jak i reszty wschodniej i południowej Europy. Stały one z prymitywnym rolnictwem bez maszyn rolniczych, daleko w tyle za zachodnimi uprzemysłowionymi krajami. Uprawiano pola przy użyciu pługa, sochy, kosy, sierpa i cepa. Stefan pracował przy użyciu tych narzędzi rolniczych a kompanem w pracach polowych był mu koń. Młody chłopak nie miał nadziei na poprawę swego bytu i polepszenie losu. Edukację szkolną przerwał z powodu braku funduszy na czesne za szkołę. W wieku 15 lat ukończył zaledwie 5 oddziałów szkoły powszechnej. Przyszedł jednak 15 września 37r., gdzie wszystko uległo zmianie. W wieku 22 lat został powołany do czynnej służby w kawalerii na okres 2 lat. W dzień poboru wyruszył w nieznane...

„Pięknie jest podróżować i zwiedzać patrząc na świat z innej perspektywy. Bez pieniędzy miało się skupione myślenie wokół domu i codziennej pracy aż do zakończenia żywota.” [dz. cyt.]

Służba w wojsku to moment, który spowodował radykalną zmianę w życiu Stefana. Wyruszył w drogę. Wsiadł w autobus, który zawiózł go do Rejtanowa. (nazwa pochodzi od właściciela tamtych ziem - Tadeusza Rejtana polskiego magnata, senatora woj. Nowogródek. Uniemożliwiał on zatwierdzenie traktaktu I Rozbioru Polski w 1772r. Był symbolem polskiego patrioty. Jan Matejko namalował wymowny obraz pt.: „Rejtan-upadek Polski.”)

W dalszej drodze Stefan przesiadł się w pociąg do Wilna. Na każdej stacji wsiadali młodzi chłopcy – rekruci, obładowani paczuszkami i kuferkami. Stefan myślał o rozstaniu z rodziną i o tym kiedy znowu ich zobaczy. Pocieszał się tym, że będzie miał kontakt z końmi i jazdą w siodle. W Wilnie przeżył szok widząc piękne miasto z ogromną stacją kolejową i plątaniną torów. Żandarmeria kierowała ich do koszar 13. Pułku, gdzie d-cą był płk Kazimierz Żelisławski. W pułku były 4 szwadrony. Jeden pluton był tatarski, dlatego szwadron nazwano tatarskim, a wyróżniał się on spośród innych jednostek kawaleryjskich poprzez orientalny buńczuk. (w książce Tatarzy polscy 1918-1939, Ali Miśkiewicza PWN 1990, w spisie ilustracji żołnierzy I Szwadronu tatarskiego 13. Pułku Ułanów Wileńskich jest zdjęcie z pozującym Stefanem. Tahira Szczęsnowicz–Woronowicz w prezencie podarowała mu tę książkę, napisaną przez kuzyna jej męża, jako pracę doktorską o Tatarach)

W wojsku rekruci zdali swoje paszporty. Podczas gdy żołnierze pojechali na front czy dostali się do niewoli - Rosjanie przejęli wszystkie dokumenty z koszar.

Tak zaczęła się przygoda z wojskiem...

1,5 tysiącom rekrutów ogolono głowy do „zera.” Jedni płakali z rozpaczy, inni godnie cierpieli. Dostali mocno zużyte i przesiąknięte naftaliną połatane mundury wojskowe. Były to stare łachmany z I-szej wojny światowej. Buty zdarte i połatane tak, że ścierały stopy. Płaszcz poprzecierany, wygladał jak sito. Z obrzydzeniem zakładali mundury na siebie.

O wschodzie słońca doglądali koni i ujeżdżali je. Kto nie umiał wskoczyć, dostawał od kaprala ułana batem po siedzeniu. W ujeżdżalni koń często lepiej rozumiał komendę niż rekrut. Podoficerowie krzyczeli w żargonie żołnierskim: „Siedzisz jak baba na nocniku, a nie jak żołnierz w siodle na koniu”. Codziennie były ćwiczenia z szabelką przy ścinaniu łóz (rózg grubości palca), cięcia pozornika z gliny, pchnięć w manekiny, posługiwanie się lancą i na tzw. „kobyłce”- drewnianym koniu oraz strzelanie do celu ze ślepej amunicji. Na manewrach rekruci jeździli na koniach po trzech obok siebie, a Stefan zazwyczaj był w środku jako „koniowód.” Trzymał za cugle konie swych bocznych kompanów, kiedy oni walczyli pieszo szabelką. Podczas 2 lat ćwiczeń przeorali na swoich brzuchach niezmierzone połacie ziemi. Po ciężkich ćwiczeniach młodsi oficerowie nie dawali im spokoju. Twierdzili, że żołnierz musi być gotowy na różne sytuacje i warunki, takie jak niedostatki i cierpienia, które mogą zaskoczyć na linii frontu. Każdy dostał broń: karabin, szablę, bagnet, lancę. Stan uzbrojenia w ich plutonie był marny. Na defiladach „wydawało im się, że bije od nich ogromna siła, budząca strach naszych wrogów i nigdy nikt nie odważy się na Polskę najechać i okupować.” [dz.cyt.]

Życie szeregowego ułana sprzed 39r. było nie do pozazdroszczenia. Żołd wynosił 85gr. na 10 dni, a przeznaczali go na zakup pasty do butów i guzików. W wojsku ciągle chodzili głodni. Przez dwa lata codziennie dostawali kawałek suchego chleba, kubek czarnej kawy bez cukru i zupę. Polska była w 75% krajem rolniczym. Żywność była tania a obrońcy kraju cierpieli głód. Dokarmiały ich rodziny, mówił Stefan.

Do zakończenia służby zostało zaledwie 2 tygodnie. Dnia 15 września 39r. mieli wyjść do cywila. Zaskoczeniem była wojna z Niemcami. Warkot samolotu i wybuch bomb oznajmił atak wroga z góry. Grupa 30 ułanów strzelała do samolotu z ręcznych karabinów KBK. To była polska obrona p/lotnicza, po bombardowaniu stacji kolejowej Nowa Wilejka i podczas nalotów na koszary wojskowe. Po 2 tygodniach zmagań na froncie zachodnim – dnia 17 września 39r. armia sowiecka wdarła się podstępnie w nasze granice i wbiła nóż w plecy. Polska zaatakowana z dwóch stron stała się łatwym łupem. Dowódcy oddziałów nie dostali dyrektyw ze strony rządu i naczelnego dowództwa. Nie wiedzieli czy witać Rosjan czy do nich strzelać. Było ogromne zamieszanie, panika. Hasłem Sowietów było oswobodzenie miejscowej ludności z polskiego ucisku. Twierdzili, że przyszli ich oswobodzić z klasowego ucisku, a nie walczyć z wrogami. W okolicy powstała komunistyczna partyzantka, przy wsparciu Sowietów i ludności cywilnej. (młodzi Żydzi zakładali czerwone opaski i masowo zapisywali się do NKWD) Wskazywali Sowietom Polaków. Oni rozbroili oddział Stefana i plądrowali wojskowe zapasy. Żołnierze nie mogli zorganizować żadnej obrony p/czołgom. Mieli tylko szable, po KBK-esie i ograniczoną ilość amunicji. Wyruszyli w stronę Litwy. Niektórym udało się przedrzeć. Inni trafili do sowieckiej niewoli. „Człowiek nie może być pewien swego losu”.

Dnia 27 września 39r. Stefan stanął przed nieznanym losem swego życia. Wraz ze swoimi kompanami został ujęty i doprowadzony do punktu zbornego, gdzie były już setki polskich żołnierzy, policjantów, cywilów. Czekali co dalej przyniesie los. „Najgorsza była niepewność sytuacji – co z nami będzie?” Ze spuszczoną głową, że nie spełnili oczekiwań Ojczyzny, szli jeńcy otoczeni „bojcami”- sow. żołnierzami. Całą noc ładowano ich w bydlęce wagony do „sowieckiego raju Kraju Rad” w stronę Mińska, stolicy sow. Białorusi. „Tak zakończyła się nasza akcja wojenna na froncie.” [dz.cyt]

Jechali bardzo długo. Gubiąc się w liczeniu tygodni - minęli Smoleńsk. Rano zatrzymali się na małej stacji kolejowej Kozielsk. O głodzie, zmarznięci szli pieszo ok. 10km do tymczasowego obozu w Kozielsku w obozie Monastyr im. Maksyma Harkaho - miejsca dla ros. łagierników – wrogów nowego porządku bolszewickiego. Wiele tysięcy sowieckich ludzi pozostawiło tam trwałe ślady obecności, ryjąc nożem na ścianach, pryczach swoje nazwiska, lata pokuty np. za spóźnienie się do pracy.

15,000 polskich jeńców przypadało dziennie trochę chleba i jeden gorący posiłek w postaci słonej, wodnistej zupy rybnej z ziemniakami. Panował straszny głód, przeraźliwy chłód i plaga insektów, wobec których jeńcy byli bezradni. Podczas snu robactwo natrętnie wchodziło śpiącym do oczu, uszu, nosa, ust – kąsając ich ciała i przerywając sen. Warunki sanitarne także były urągające ludzkiej godności. „Załatwialiśmy się do wykopanego rowu z deskami po bokach. Kto wpadł do rowu – już nie wyszedł.”

Po dwuletniej służbie wojskowej Stefan miał tak skurczony żołądek, że radził sobie z okropnym uczuciem głodu. W najgorszej sytuacji byli młodzi chłopcy wyrwani siłą ze swoich domów. W obozie Stefan rozpoznał kilku swoich znajomych, jak burmistrza z Klecka, płk Chmielowskiego, kilku urzędników z magistratu i licznych mieszkańców Klecka. Po tygodniu niewoli władze dokonały ewidencji, która trwała trzy tygodnie. Pytano o imię i nazwisko, imię ojca, wiek, adres i co się robiło w domu, przynależność do różnych kółek i organizacji, wykształcenie, stopień i f-cję jaką się pełniło w wojsku. Po spisie każdy został przydzielony do odpowiednich budynków wg województw. Niemało dowódców podało się za zwykłych żołnierzy. Niestety większość inteligencji nie spodziewając się jaki okrutny los ich spotka – nie uczyniła tego. Wtedy odseparowano szeregowych od oficerów, których trzymano pod ścisłą strażą. „My was pieriesiejem. Bujnyje astanutsa na wierchu, a drobne pajdut na doł”, mówili NKWD-ziści. W pewien mroźny październikowy poranek wszystkich jeńców prócz oficerów, spędzono na ogromną polanę, otoczoną lasem. Uzbrojeni NKWD-ziści z psami pilnowali a „naczelstwo” wywoływało po nazwisku każdego wg poszczególnych województw. Województwo Nowogródek już nie wróciło do dawnego obozu Monastyr. Stefan i jego ziomkowie zostali przeniesieni do innego obozu, niedaleko Kozielska. W połowie listopada 39r. główny naczelnik oznajmił, że następnego dnia wymarsz. Rano otoczeni bojcami z psami ruszyli w stronę stacji kolejowej, pozostawiając za sobą w Kozielsku część swych rodaków oraz odizolowanych oficerów. „Ruszyli w nieznaną drogę. Każdy pytał – dokąd jedziemy?”

Tu się zatrzymam, choć pociąg z polskimi jeńcami pojechał dalej...

Stefan jako jeniec wojenny przejściowego obozu w Kozielsku dotarł niczym podróżnik do Turkmenistanu, Ałma-Aty aż pod Himalaje, potem do Taszkientu i Samarkandy, zostawiając za sobą piekło niewoli i trzaskające mrozy. (tam, gdzie zamarznięty chleb krojono piłą, a drzewa pękały z mrozu) Był świadkiem nieludzkiego komunistycznego systemu Stalina, terroryzującego i głodzącego tłumy niewinnej ludności, które usiłowały trzymać się polskich jeńców w celu zdobycia pożywienia. Polscy zesłańcy dzielili się w biedzie z prostymi obywatelami Związku Sowieckiego tym co mieli, bo żal im było patrzeć na głodzonych, skazanych na śmierć głodową lub na ludożerstwo bezbronnych biedaków. Stefan był zesłańcem do ciężkiej pracy ponad siły przy budowie drogi dla stalinowskiej dyktatury. Choć nie była to ta przeklęta „Droga z Kości” zwana Traktem Magadańskim, której wytyczenie pochłonęło wiele tysięcy zesłańców w tym Polaków, pochowanych właśnie w tej drodze pod kamieniami - on Stefan budował kolejną drogę, naznaczoną katorgą naszych żołnierzy.

Po amnestii w 41r. dwa tysiące polskich żołnierzy, jeńców wojennych cudem uratowanych z obozu w Starobielsku, gdzie przebywał Stefan, usłyszało upragnioną polską komendę: „Baczność i wyjście na wolność!” Bojcy otworzyli bramę obozu. Politdruk powiedział: ”Co było między nami, to już zapomnijmy. Teraz my jesteśmy sprzymierzeńcy i mamy wspólnego wroga. Będziemy wspólnie walczyć przeciw niemu.” Nie było łatwe dla Polaków zmienić myślenie i przejść do porządku dziennego po tak ciężkich doświadczeniach osobistych i historycznych. Trudno było z Sowietami się bratać i zaufać im.

W kwietniu 42r. Stefan wraz ze swymi towarzyszami niedoli opuścił Rosję Sowiecką i przypłynął okrętem z Krasnowodzka do Persji (Iranu) - lądu nadziei i wolności. Tu spełnił się upragniony cud najedzenia się do syta. Potem był Bagdad w Iraku, Transjordania, Palestyna i kąpiel w Jordanie, Jerozolima, Tel-Aviv, Betlejem, Nazaret, Gaza, o których marząc uczył się w szkole. W 43r. dobili z manewrami do Egiptu, przy okazji zwiedzając Kair, Gizę, Aleksandrię aż po Kanał Sueski. W kwietniu 44r. dopłynęli do Italii, gdzie II Warszawska Dywizja Pancerna II Korpusu została włączona do VIII Armii wojsk sprzymierzonych.

Polscy żołnierze byli wdzięczni na zawsze swemu gen. Władysławowi Andersowi za to, że wyciągnął swoją armię z czeluści kopalń uranu i innych przepaści sowieckiej ziemi. Stefan mówił o Generale jak o wybawcy, legendzie i kochanym ojcu polskich żołnierzy. O nim układali wiersze i piosenki. Stefana przydzielono jako czołgistę do jednostki bojowej II Dywizji Pancernej II Korpusu. Przechodząc szlak wojenny, z hasłem w sercu i na ustach „Za wolność waszą i naszą” dotarł z Armią Andersa, „Pestkami” z 16-tej Kompanii Transportowej, niedźwiedziem Wojtkiem aż do wzgórz Monte Cassino, które to nie kto inny ale oni Polacy wydarli Niemcom – zdobywając je wraz ze swym nieustraszonym polskim Korpusem 12 maja 1944r. To Oni Polacy jako pierwsi wbili naszą polską flagę na szczycie, którą to flagę Brytyjczycy szybko zdjęli i umieścili swoją, siebie bezczelnie uważając za zdobywców...

Zwycięskiej defilady też nie było dla polskich żołnierzy w Berlinie, których Anglicy rozbroili i zastąpili innymi oddziałami alianckimi. Wędrówki kres nie nadszedł jednak wraz z wyzwoleniem. Stefan nie wrócił do uwolnionej Polski. (tak o Polsce jako uwolnionej pisał brytyjski minister spr.zagr. Ernest Bevin w Deklaracji rządu bryt. wobec członków Polskich Sił Zbrojnych i informowały propagandowe ulotki nakłaniające polskich żołnierzy do wyjazdu do Polski) Po piekle łagrów i okrucieństwie Sowietów, które Stefan przeżył na własnej skórze, chciał ocalić swoje życie i nie oddać się ponownie w ręce sowieckich katów. (po wojnie ocalało 200 tys. polskich żołnierzy II Korpusu) Jego koledzy z wojska, którzy powrócili do domów w Polsce, zostali aresztowani i wywiezieni z całymi rodzinami znów na Syberię. W 47r. czekały na Polaków kolejne obozy, tym razem na terenie Wielkiej Brytanii, gdzie przypłynęli na okrętach do portu w Liverpool. Tutaj nikt ich nie chciał ani radośnie nie witał polskich żołnierzy jak to było w Italii. Odczuli, że są niemile widziani.

Wędrówka Stefana – wiecznego tułacza, znalazła spełnienie w Manchester. Tu w 49r. założył szczęśliwą rodzinę z panną Helen Milkamanowiczówną, z którą przed ślubem widział się tylko dwa razy. Zaczęli wspólne życie. „Ale niedostek nie był aż taki ważny, najważniejsze dla mnie to, że codziennie po pracy czekała na mnie moja piękna żona z ukochaną córeczką. To było dla mnie prawdziwe szczęście.” [dz.cyt.] Rozpoczął także pisać swoją książkę, niczym curriculum vitae, wspominając szczególnie ułański czas w Pułku Ułanów Krechowieckich.

Po 34 latach w 1971r. po raz pierwszy po wojnie odwiedził swój dom rodzinny w Klecku, a w nim mamę bo ojciec już nie żył. Wtedy skorzystał z okazji, by na własne oczy zobaczyć sąsiedztwo pięknego zamku w Nieświeżu, rezydencji książąt Radziwiłłów.

Ppor. Stefan Mustafa Abramowicz jako ten jeden z nielicznych przeżył 100 lat a Bóg mu dalej w zdrowiu błogosławi. Spytałam go o dar jego przetrwania i usłyszałam sekret zamknięty w mądrości: „Rzucisz za sobą, a znajdziesz przed sobą.” Dobrze uczyń innym, a znajdziesz dla siebie odwzajemnione dobro.

W duszy mam cichą nadzieję, że ten wierny żołnierz Polskich Sił Zbrojnych doczeka się w ukochanej Polsce publikacji swej książki. Tomiku, który ukaże zmagania ze słabościami ludzkimi, przezwyciężone dzięki honorowej służbie najwyższym watościom człowieka, którym Stefan poświęcił swe życie i zdrowie.

Tekst Xenia Jacoby
Zdjęcia Xenia i Martin Jones

Galeria