KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 5 maja, 2024   I   07:53:49 PM EST   I   Irydy, Tamary, Waldemara
  1. Home
  2. >
  3. BIZNES
  4. >
  5. Biznes

Największe afery korupcyjne III Rzeczpospolitej

09 lipca, 2014

Media cały czas piszą o mechanizmach korupcji, które królują w naszym państwie od 1989 roku. W niniejszym artykule przedstawię największe i najbardziej absurdalne afery korupcyjne III Rzeczpospolitej. Gdy normalny człowiek zapoznaje się z wyczynami naszych urzędników, to często nie może uwierzyć, że funkcjonowanie III Rzeczpospolitej jest do tego stopnia wynaturzone. Już pierwszy wielki projekt informatyczny - POLTAX informatyzacja podatków - jest przykładem skrajnej głupoty i skrajnej korupcji, za która do dzisiaj nikt nie odpowiedział.

POLTAX - głupota czy sabotaż?
System POLTAX, budowany był przez firmę Bull i informatyków z Ministerstwa Finansów w latach 90., to znaczy w latach kiedy „sieć sieci” czyli Internet rewolucjonizował nasze życie społeczne i gospodarcze, który zmieniał nasze życie codzienne i który wprowadzał do języka polityki takie pojęcia jak np. „państwo sieciowe” czy „ekonomia sieci”. To co jest najbardziej szokujące w kontrakcie, który podpisało państwo polskie z firmą Bull, to fakt, że problem przesyłania danych między 49 Izbami Skarbowymi i 340 Urzędami Skarbowymi został zaprogramowany tak jakby projekt POLTAX miał być realizowany, powiedzmy w latach 60., w informatycznym średniowieczu. Dlaczego? Dlatego, że w kontrakcie nie było słowa o budowie sieci łączącej Urzędy i Izby Skarbowe. Dane miały być przewożone - i przez kilka lat były - na taśmach magnetycznych. Fakt ten, moim zdaniem kwalifikował się jako ciężkie przestępstwo, które powinno być z cała surowością ukarane.

W założeniu konceptualnym system POLTAX przypominał archipelag odizolowanych od siebie wysp podatkowych. Każdy urząd skarbowy stanowił państwo w państwie. Żadne dane nie były przekazywane do izb skarbowych, nie była też możliwa wymiana danych pomiędzy urzędami. W efekcie jeśli np. podatnik zmienił miejsce zamieszkania i nie zarejestrował się w nowym urzędzie, system komputerowy nie mógł tego wykryć. Brak sieci z jednej strony między urzędami skarbowymi, a izbami z drugiej zaś brak Centralnego Rejestru Podatników, który zawierałby identyfikator podatnika (NiP) oraz jego dane dotyczące deklaracji podatkowej, zwrotu VAT itp, uniemożliwiał w praktyce ściganie nierzetelnych podatników. W dodatku między budowanym Centralnym Rejestrem Podatników, który zawierałby identyfikator NiP, a izbami skarbowymi także nie było połączeń sieciowych. Tak więc brak efektywnych łączy komunikacyjnych podważał sens realizacji Poltaxu.”

Brak sieci między urzędami skarbowymi skutkował utratą przez państwo setek miliardów złotych. Do dzisiaj nikt za ten skandal nie został ukarany.

ZUS - w jaki sposób państwo oszukuje obywateli
W 1997 roku rozpoczęła się budowa Kompleksowego Systemu Informatycznego ZUS przez firmę PROKOM. KSI ZUS miał zautomatyzować wszystkie funkcje wykonywane przez ZUS. Niestety celu tego nigdy nie osiągnięto. Zamiast jednego systemu KSI ZUS (budowany przez firmę PROKOM) funkcjonuje aktualnie w tej instytucji cztery systemy ARS, Emir, Rentier i KSI ZUS, a z tego wynika, że za informatyzację ZUS obywatele zapłacili nie 3 miliardy - jak oficjalnie się podaje - tylko co najmniej 6 miliardów złotych.


Zamów e-korupcja.pl

Pierwsza książka o korupcji w informatyzacji. Dowiesz się z niej:

  • jak firmy amerykańskie korumpowały polskich ministrów.
  • dlaczego informatyzacja ZUS nie jest jeszcze zakończona.
  • dlaczego płacimy więcej od amerykanów za nasze systemy informatyczne.
  • co robić by wyrugować korupcję

Już w roku 2000 ZUS zadeklarował, że kontrola wszystkich płatników będzie przebiegać na bieżąco za pomocą reaktywowanego systemu oddziałowego ARS. Umożliwiał on monitorowanie egzekwowania składek i egzekucję zadłużenia płatników do grudnia 1998 r. Funkcję tą powinien wykonywać KSI ZUS, niestety mimo wielokrotnych prób nie udało mu się tego osiągnąć. Reaktywowano więc stary system ARS. Czyli do roku 2016 - a może dłużej - funkcjonować będą w ZUS dwa systemy informatyczne KSI ZUS i ARS, przy czym z zapowiedzi z 1997 roku wynika jasno, że funkcje systemu ARS powinien wypełniać system KSI.

W 2010 r. kiedy wygasła umowa miedzy ZUS i Asseco - firma, którą Prokom kupiła - opinia publiczna dowiedziała się, że „System nie jest bowiem jeszcze ukończony - co zapewne ma związek z wciąż zmieniającym się otoczeniem prawnym. Nie jest on też zintegrowany z systemami informatycznymi Emir i Rentier, obsługującymi "stare emerytury”. Z powyższego cytatu dowiadujemy się, że oprócz KSI ZUS i ARS - patrz wyżej - w ZUS działają nadal stare systemy informatyczne Emir i Rentier, zbudowane jeszcze w latach 80., co jest dodatkowym dowodem na to, że KSI ZUS nie został do te pory ukończony i że nigdy w trakcie tych 15 lat nie uzyskał zdolności samodzielnego wykonywania podstawowych funkcji systemu informatycznego obsługującego ZUS.

Centrum Technologii Audiowizualnych - UJ XXI wieku zamknięty
W roku 1983 na 55. edycji oscarowej gali, nieznany wcześniej w świecie polski reżyser Zbigniew Rybczyński, jako pierwszy polski twórca otrzymał Nagrodę Oscara za krótkometrażowy film „Tango”. Ten film rewolucjonizuje zasady montażu. Polski reżyser staje się z dnia na dzień ambasadorem polskiej kultury. Jeden ze znawców naszej kultury nazywa go „Grotowskim kina”. Jego sława zostaje ugruntowana następnymi dziełami m.in. reżyser w „Schodach” kręci film z filmu, na stare kadry słynnego dzieła Eisensteina, nakłada kadry z rzeczywistości końca XX wieku. Rybczyński rewolucjonizuje kino. Jest dla Hollywood symbolem polskiej kultury.

W 2010 roku zostaje dyrektorem Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu, którego główną funkcją jest dynamizowanie polskiego rynku gier i polskiego kina, które od „Bitwy warszawskiej” intensywnie się informatyzuje. Centrum Technologii Audiowizualnych ma być w zamyśle reżysera, motorem „gospodarki innowacyjnej”, laboratorium nowych technik informatycznych wykorzystywanych przy produkcji filmów.

W roku 2013 Z. Rybczyński jest oskarżony przez ministra kultury o korupcję i zwolniony z Centrum. Reżyser oskarża o korupcję ministra. Następują liczne procesy, które do niczego nie prowadzą. Z. Rybczyński rezygnuje z obywatelstwa polskiego i wraca do USA. Zrujnowany. Minister Zdrojewski zostaje europosłem. Tego scenariusza nawet Orwell by nie wymyślił.

I na koniec krótka refleksja, potęga takich krajów jak USA czy Anglia polegała na produkcji rzeczy materialnych. Dzisiaj o potędze ekonomicznej decyduje nie produkcja samochodów i pralek, tylko filmów i programów informatycznych. Wkroczyliśmy w erę ekonomii ulotnej, jej centra nie będą się pokrywały z produkcją żelaznych puszek, to jest szansa dla tych narodów, które w świecie idei mają coś do powiedzenia. Do niedawna byliśmy takim krajem, aby zrozumieć katastrofę ekonomiczna, do której doprowadzili urzędnicy premiera Tuska - wyobraźmy sobie, że Władysław Jagiełło po śmierci królowej Jadwigi, likwiduje Akademie Krakowską. Jak wyglądałaby historia naszego kraju bez Uniwersytetu Jagiellońskiego? Ba jak wyglądałaby historia Europy bez jej uczniów? Jak przebiegłby sobór w Konstancji bez jej wychowanków. Otóż urzędnicy premiera Tuska (bez jego wiedzy) zlikwidowali współczesny odpowiednik Uniwersytetu Jagiellońskiego - Centrum Technologii Audiowizualnych.

E-posterunek
Jak wiadomo głównym bohaterem infoafery jest Andrzej M., były dyrektor informatyki w Komendzie Głównej Policji, a następnie dyrektor Centrum Projektów Informatycznych w MSWiA (teraz MSW). Andrzej M. nie będzie jednak skazany, gdyż jest małym świadkiem koronnym w infoaferze i obciąża najprawdopodobniej wszystkich tylko nie siebie, a to on jest odpowiedzialny za stworzenie systemu korupcji, niespotykanego w innych krajach. Przypomnijmy fakty.

W 2006 roku w Komendzie Głównej Policji rozpoczynają się - pod kierownictwem Andrzeja M. - prace nad Elektronicznym Modułem Procesowym, którego założenia funkcjonalne były bardzo proste: główną funkcją aplikacji było opracowanie koncepcji oprogramowania komputerowego wspomagającego policjantów w wykonywaniu czynności dochodzeniowo-śledczych. Elektroniczny Moduł Procesowy miał więc przyspieszać postępowanie przygotowawcze i radykalnie ograniczyć papierkową robotę policjantów. Innymi słowy prawdziwy przełom w codziennej pracy policjantów śledczych, dodatkowo planowano połączenie elektroniczne tej aplikacji z systemami w prokuratorze, co niewątpliwie skróciłoby czas śledztwa, dochodzenia i ewentualnego procesu.

E-posterunek miał być także narzędziem do zwalczania wszechobecnej biurokracji, znany wszystkim z telewizji rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski, zapowiadał w 2010 roku: „Dzisiaj biurokracja, na którą tak skarżą się policjanci, jest olbrzymia, chcemy by było jej mniej.”

Andrzej M. do 7 września 2008 roku zajmował stanowisko dyrektora Biura Łączności Komendy Głównej Policji, które realizowało Elektroniczny Moduł Procesowy. Od 8 września został dyrektorem CPI MSWiA, a 29 października tego samego roku wykonanie Elektronicznego Modułu Procesowego, który zmienił nazwę na e-posterunek, zostało powierzone - na mocy decyzji Komendy Głównej Policji i za zgodą wiceministra ds. informatyzacji W. Drożdża - właśnie Centrum Projektów Informatycznych.

CPI rozpisuje przetarg na wykonanie e-posterunku i wygrywa go firma NetLine, która przedstawia założenia funkcjonalne i techniczne e-posterunku, które - ku zdumieniu policjantów - są identyczne z Elektronicznym Modułem Procesowym. Jak to było możliwe? Dzięki śledztwu prokuratury wiemy, że Andrzej M. doprowadził do ujawnienia firmie NetLine kodów źródłowych tworzonej przez policjantów aplikacji „Elektroniczny Moduł Procesowy”. Na bazie policyjnych rozwiązań spółka opracowała własny program, który nazwano e-posterunek i wygrała przetarg na dostawę tej usługi dla całej policji.

Podsumujmy. Andrzej M. w momencie mianowania go na dyrektora Centrum Projektów Informatycznych, zabiera z Biura Łączności Policji, gdzie był dotychczas dyrektorem, kody źródłowe Elektronicznego Modułu Procesowego, który jest de facto aplikacją znaną pod nazwą e-posterunek. Następnie przekazuje - gdybym powiedział kradnie kody źródłowe i je odsprzedaje, to brzmiałoby to bardziej zrozumiale - kody źródłowe Elektronicznego Modułu Procesowego firmie NetLine. W następnym kroku Centrum Projektów Informatycznych, którego dyrektorem jest Andrzej M. rozpisuje przetarg na realizację e-posterunku, wygrany w cuglach, dzięki zadziwiająco niskiej cenie - 245 tysięcy złotych, czyli praktycznie nic - zaproponowanej za jego wykonanie przez firmę NetLine, która w ofercie przetargowej przedstawia rozwiązania zawarte w Elektronicznym Module Procesowym.

Tak wygląda polski system korupcyjny wymyślony przez Andrzeja M. Do tej wyliczanki brakuje tylko tego, żeby firma NetLine opatentowała pracę informatyków z policji jako swój produkt i sprzedawała na rynku światowym e-posterunek, w końcu czynności śledcze we wszystkich państwach są podobne.

Piotr Piętak


Zamów e-korupcja.pl

Pierwsza książka o korupcji w informatyzacji. Dowiesz się z niej:

  • jak firmy amerykańskie korumpowały polskich ministrów.
  • dlaczego informatyzacja ZUS nie jest jeszcze zakończona.
  • dlaczego płacimy więcej od amerykanów za nasze systemy informatyczne.
  • co robić by wyrugować korupcję