KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 19 kwietnia, 2024   I   04:41:35 PM EST   I   Alfa, Leonii, Tytusa
  1. Home
  2. >
  3. STYL ŻYCIA
  4. >
  5. Trochę historii

Piotr Wysocki - Historia podchorążego, któremu pomogła holenderska rodzina

03 października, 2009

Lecą liście z drzewa co wyrosło wolne Na mogile śpiewa jakieś ptaszę polne Nie było o Polsko mieć wolności Tobie Wszystko się przyśniło a twe syny w grobie...

Ten jakże wybitny człowiek, urodził się w dniu 10 września 1797 roku, w Winiarach, koło Warszawy. Piotr Wysocki, pierwsze swe nauki pobierał w domu. Po śmierci ojca, Piotrem zaopiekował się jego starszy brat i umieścił go na cztery lata w szkole Pijarów w Warszawie. Po zakończeniu szkoły, już patriotycznie ukierunkowany Piotr wrócił do Warki i pomagał tam matce w gospodarstwie.

W roku 1818, wstąpił on jako gorliwy ochotnik do Wojska Polskiego i został kadetem pułku grenadierów gwardii. W roku 1824, po sześcioletniej nienagannej służbie, dostał się on do znanej już wówczas Szkoły Podchorążych Piechoty mieszczącej się w Warszawskich Łazienkach. Tam też, wraz z podchorążymi był świadkiem wymierzania kary aktywnym członkom Towarzystwa Patriotycznego: Walerianowi Łukasińskiemu, Damazemu Dobrogojskiemu i Leonowi Dobrzyckiemu. Skazanym oficerom publicznie zdarto szlify oficerskie i mundury, ogolono głowy, zakuto w kajdany i przywiązano do taczek, które musieli pchać. Wszystko to działo się przy akompaniamencie bębnów. Wydarzenie to, zapadło głęboko w żarliwe serca młodych podchorążych, a sam Walerian Łukasiński stał się dla Wysockiego, najdoskonalszym wzorem postawy patriotycznej. Po oficerskiej nominacji, pozostał Piotr Wysocki w Szkole Podchorążych jako wychowawca oraz jako instruktor musztry, czyli stał się on po prostu nauczycielem ćwiczeń wojskowych. Funkcję tę pełnił dobrze, był on lubiany przez podwładnych i ceniony przez przełożonych. Wysocki należał do ludzi ambitnych, a zachowane po nim dokumenty mówią o jego pilnym samokształceniu. Jako oficer, spotykał się on z kręgami młodzieży, miał on rozliczne kontakty ze studentami i dziennikarzami. Przebywał więc w środowisku blisko obeznanym ze współczesnym życiem literackim. Niewątpliwie przyspieszyła ona dojrzewanie w nim, idei niepodległościowej dla ojczyzny. Na polecenie Piotra Wysockiego, młodzież polska ze wspomnianej Szkoły Podchorążych, w dniu 15 grudnia 1828 roku złożyła jakże brzemienną w skutkach przysięgę.

...Przed Bogiem i Ojczyzną naszą ujarzmioną, odartą z praw i przywilejów konstytucyjnych, przysięgamy: naprzód nie wydać na przypadek uwięzienia żadnego zawiązującego się towarzystwa, choćby z tego powodu przyszło ponieść najsurowsze męczarnie powtóre, połączyć wszelkie usiłowania, poświęcić życie, gdy tego będzie potrzeba, w obronie zgwałconej ustawy konstytucyjnej. Po trzecie, ostrożnie rozszerzać związek za wiedzą podpisanych członków towarzystwa, nie przyjmując ani pijaków, ani szulerów, ani ludzi skazitelnego charakteru pod jakimkolwiek bądź względem...

Zaprzysiężenie w celu wystąpienia zbrojnego wobec panującego ruskiego zaborcy, było naturalną konsekwencją nastrojów panujących wśród polskiej młodzieży, zwłaszcza ze Szkoły Podchorążych. Była to społeczność najlepiej zorganizowana i co ważne mająca kontakty z oficerami różnych formacji polskiego wojska. Było to pierwsze pokolenie Polaków, które urodziło się i wychowało w ojczyźnianej niewoli. Silna wola Wysockiego, jego wytrwały charakter, patriotyzm, odwaga i śmiałość, musiały wywierać ogromny wpływ na młodzież, skoro pamiętnej nocy 29 listopada 1830 roku, poszła ona za nim wymierzać ojczyźnie należną jej sprawiedliwość. Po raz pierwszy temperatura szczególnego patriotyzmu wśród spiskowców wzrosła w czasie pogrzebu Piotra Balińskiego, mającego miejsce w dniu 9 marca 1829 roku. Była to okazja do zorganizowania manifestacji patriotycznej. Z czasem, powstało też kierownictwo kolegialne polskiej młodzieży, składające się z trzech osób: Piotra Wysockiego, Józefa Zaliwskiego i Piotra Urbańskiego. Po licznych naradach, w końcu ustalono ostateczny termin wystąpienia zbrojnego na dzień 29 listopada 1830 roku. Wieczorem tego dnia, dowódcy udali się na wyznaczone miejsca. Wszyscy oni mieli sporo kłopotów z wypełnieniem zaplanowanych zadań wojskowych. Zawiódł umówiony sygnał alarmowy, którym miało być podpalenie starego browaru na Solcu. Zbyt wcześnie nastąpiła dekonspiracja powstańców, a w następstwie alarmu, nastąpiło przeciwdziałanie wojsk rosyjskich. Poderwana w końcu do boju przez Wysockiego 160-osobowa grupa podchorążych, rozpoczęła atak na koszary ułanów carskich, rezydujących w pobliżu Łazienek. Ze znamiennym okrzykiem na ustach Rodacy! Do broni!, polska młodzież musiała się wycofać w stronę pomnika Sobieskiego, aby połączyć się z oddziałem belwederczyków. Wobec braku spodziewanej pomocy polskich oddziałów, powstańcy pod wodzą Wysockiego udali się na skarpę ujazdowską, przebijając się przez atakujący szwadron kirasjerów. Było to najtrudniejsze zadanie bojowe tej nocy. Wysocki musiał stoczyć brawurową bitwę, z otaczającymi go z dwu stron wojskami rosyjskimi. Jego śmiały atak zakończył się niebywałym sukcesem.

Boje stoczone przez podchorążych, pod dowództwem Piotra Wysockiego, były największą bitwą całej listopadowej nocy. Wysocki wykazał się tu nie tylko odwagą, zdolnościami wojskowymi, ale i znakomitym opanowaniem wojennego rzemiosła. On sam świadomie, po osiągnięciu pierwszego i podstawowego celu, usunął się na dalszy plan. Był konsekwentny, nie chciał on bowiem powstania wykorzystywać do robienia osobistej kariery, pragnął natomiast służyć legalnej polskiej władzy. Za wybitne zasługi dla ojczyzny, nadano mu stopień kapitana, ale swoim zwyczajem awansu tego nie przyjął. Wysocki wkrótce, udał się do Radomia na inspekcję organizujących się tam oddziałów powstańczych. W Radomiu przebywał on w rodzinie holenderskich kupców, którzy przybyli na polską ziemię kilkanaście lat wcześniej. Byli oni rodziną porucznika Humlara, od którego Wysocki otrzymał list polecający do nich. Powrócił stamtąd po miesiącu. Wówczas otrzymał awans na kapitana i nominację na adiutanta naczelnego wodza. Został nim już Michał Radziwiłł. Zbliżała się jednak nieuchronna wojna. Zaczęła się ona w dniu 1 lutego, kiedy to wojska rosyjskie stanęły nad rzeką Liwiec. Ze zbliżeniem się nieprzyjaciela, Wysocki nakazał rozbierać most, a gdy pod osłoną piechoty saperzy moskiewscy zaczęli go naprawiać, Wysocki otworzył ogień. Za udział w bitwie pod Grochowem, otrzymał on złoty krzyż wojskowy. Wysocki musiał znowu opuścić Warszawę. Misja ta zakończyła się jego pozostaniem w korpusie Dwernickiego, w charakterze oficera sztabowego. Z korpusem tym, przewędrował szlak bojowy od Bogu, aż po Podole. Wstawił się on w walkach pod Boremlem, za co otrzymał stopień majora. Po kapitulacji korpusu, Piotr Wysocki znalazł się z wycofującymi się oddziałami w Austrii, skąd uciekł z powrotem do Warszawy, by tam walczyć dalej. W stolicy, otrzymał on już jako major, nominację na dowódcę l0 pułku piechoty w korpusie generała Kazimierza Dziekońskiego.

Tymczasem pod Warszawę nadciągała armia rosyjska. Zbliżał się ostatni bój. Wysocki czekając w drugiej linii znalazł się w samym środku walki odpierając bohatersko ze swoimi żołnierzami natarcie, wielokrotnie przewyższających sił wroga. On też, jako jedyny w krytycznym momencie przedarł się z kilkuset żołnierzami w pobliże Wolskiej reduty i przyszedł tam z pomocą generałowi Sowińskiemu. Jego odwaga i męstwo wzbudziły podziw i uznanie współtowarzyszy walki. Czyn ten na zawsze stał się symbolem patriotycznego heroizmu i bezwzględnego oddania ojczyźnie. Wszystko dla Ojczyzny - nic dla mnie", powtarzał Wysocki i te słowa wyryto na jego grobie w Warce. Po klęsce powstania listopadowego, cała zemsta zwycięzców skupiła się na Wysockim. Stawał on wielokrotnie przed sądem, a tam do końca z pełnym przekonaniem bronił swoich idei, ukazując tym samym wielkość swojego charakteru. W obliczu pewnej śmierci nie zawiódł zaufania tych, którzy szli za nim, nie ugiął się ani razu, ani też nie poddał się żadnej słabości. Proces ciągnął się długo, jednakże zakończył się wyrokiem śmierci dla tego WIELKIEGO POLAKA. Jednak procesem tym, zainteresował się car Mikołaj i polecił go ponowić. W 1832 roku, w Warszawie ustanowiono specjalny Najwyższy Sąd Kryminalny. Więźnia przewieziono do Warszawy i osadzono w pokarmelitańskim gmachu na Lesznie, w mrocznej i wilgotnej celi, przykutego do ściany. Przesłuchania wznowiono w dniu 19 listopada 1833 roku, a wyrok wydano w rocznicę ojczyźnianego zrywu przypadającą na dzień 29 listopada 1833 roku. Większość sędziów opowiedziała się za jego powieszeniem, ale Wysocki nie prosił o łaskę. Odcięty od świata, samotny, rozgoryczony, pozbawiony obrońcy, zachowywał się godnie do końca swych dni. Nikogo nie oskarżał, dając lekcję wierności własnym ideom, godności i patriotyzmu. Deklarował się on jako świadomy patriota toteż oświadczył: Nie spodziewam się za moje czyny otrzymać żadnej łaski, darowania winy mojej... Nie chciał też podpisać się pod przygotowanym pismem cara, z prośbą o łaskę. Oświadczył dumnie: Nie dlategom broń podjął, ażebym prosił cesarza o łaskę, ale dlatego, żeby jej mój naród nigdy nie potrzebował. W 1834 roku, decyzją cara Wysocki został skazany na 20 lat katorgi na Syberii. W 1857 roku, otrzymał on zezwolenie na powrót do kraju. Z konieczności wrócił do rodzinnej Warki, gdyż władze zabroniły mu pobytu w Warszawie. Ofiarowanej mu przez władze cesarskie emerytury porucznika gwardii nie przyjął, żeby tym samym nie wyrzec się swojego czynu. Kiedy po pewnym czasie skromne zasoby pieniężne Wysockiego wyczerpały się okoliczni ziemianie zebrali pieniądze i zakupili dla niego 40 hektarowe gospodarstwo na peryferiach Warki. Przez cały czas władze sprawowały nadzór nad Wysockim, początkowo musiał się on co tydzień meldować komendzie carskiej żandarmerii, potem sami policjanci co jakiś czas sprawdzali jego obecność. W Warce przeżył Wysocki jeszcze prawie 20 lat. Zmarł on w dniu 6 stycznia 1875 roku. Władze w obawie przed demonstracjami nie zezwoliły na informacje publiczne o śmierci i pogrzebie Wysockiego. Mimo to, w żałobnej uroczystości uczestniczyło wiele osób, także z Warszawy. Wieść o śmierci przywódcy powstania, dotarła także do pism galicyjskich, gdzie pisano o Wysockim: Był to człowiek wysokiej prawości i poświęcenia, dzielny żołnierz, skromny i małomówny człowiek.

Dalej bracia do bułata wszak nam tylko razem być
Pokażemy ze sarmata umie jeszcze wolnym być
Długo spała Polska święta, długo polski orzeł spał,
Lecz się zbudził i pamięta, że on kiedyś wolność miał...

\"\"








EWA MICHAŁOWSKA WALKIEWICZ