Po obiecującym pierwszym wyścigu mistrzostw Włoch Formuły 4 na torze Imola dwa kolejne nie potoczyły się po myśli Mateusza Kaprzyka. Młody Polak kończył zmagania przedostatniej rundy sezonu odpowiednio na 17., 24. i 30. miejscu.
Wracający do walki po blisko dwumiesięcznej przerwie spowodowanej zakażeniem koronawirusem, 19-letni katowiczanin imponował w kwalifikacjach, zapewniając sobie wysokie, 16. pole startowe do pierwszego wyścigu w międzynarodowej stawce aż 34 zawodników.
Kierowca włoskiej ekipy Cram Motorsport ukończył pierwszy start na solidnym, 17. miejscu i w dwóch pozostałych chciał zrobić kolejny krok w kierunku punktowanej dziesiątki.
Niestety, szansy na dobre pozycje w drugim i trzecim wyścigu pozbawiły Kaprzyka dwie kolizje na pierwszym okrążeniu, po których katowiczanin finiszował odpowiednio na 24. i 30. miejscu.
Trzy wyścigi siódmej i ostatniej rundy sezonu odbędą się za dwa tygodnie na torze Vallelunga niedaleko Rzymu.
„Ten weekend zapowiadał się bardzo obiecująco, ale ostatecznie niedziela zupełnie nie poszła po naszej myśli - mówi Mateusz Kaprzyk, który punktował na Imoli na początku sezonu. - Cieszę się z faktu, że mimo długiej przerwy nie straciłem tempa i byłem w stanie walczyć w połowie stawki serii uważanej za jedną z najtrudniejszych w świecie bolidów jednomiejscowych. Niestety po kolizji na początku drugiego wyścigu spadłem na ostatnie miejsce, a uszkodzenie zawieszenia uniemożliwiło mi walkę o wyższe pozycje. Bardzo dobrze wystartowałem do trzeciego wyścigu, ale po uderzeniu przez rywala uszkodzeniu uległo przednie skrzydło. Musiałem zjechać do alei serwisowej na jego wymianę, ale wróciłem na tor, bo chciałem ukończyć wyścig i zebrać kolejne doświadczenia. Niestety, taki jest urok tego sportu. Najważniejsze jednak, że pokazaliśmy dobre tempo.”
Więcej informacji o Mateuszu Kaprzyku znaleźć można na jego oficjalnej stronie internetowej www.mateuszkaprzyk.com oraz na oficjalnych profilach na Facebooku i Instagramie.
KATALOG FIRM W INTERNECIE