KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 21 grudnia, 2024   I   09:06:42 AM EST   I   Honoraty, Seweryny, Tomasza

Marcin Gortat - dyplomacja pod koszem NBA w Waszyngtonie

20 marca, 2015

Nie, nigdy nie słyszałem o Polsce. A co macie dziś jakąś rocznicę niepodległości? - 15-letni Josh bez oporów przyznaje się, że dotychczas nie miał pojęcia o Polsce. Czarnoskóry nastolatek był jednym z 20 tys. kibiców koszykówki, którzy przyszli w sobotę 14 marca na mecz ligi NBA między drużynami Sacramento Kings a Washington Wizards, w której gra polski koszykarz Marcin Gortat. Na trybunach roiło się tego wieczoru od polskich barw narodowych, a przerwy w grze urozmaicały polskie cheerleaderki. Ale nie z powodu święta narodowego Polski, ale "Polish Heritage Night".

Marcin Gortat organizuje takie "Noce polskiego dziedzictwa" regularnie od kilku lat przy okazji swych meczów w lidzie NBA, gdzie gra jako jedyny Polak. Stąd przezwisko "Polish Machine", jakim określają go koledzy w drużynie i amerykańscy kibice. Mierzący 211 cm, charakteryzujący się głośnym śmiechem, ogoloną głową i kozią bródką łodzianin od prawie dwóch lat gra w drużynie Washington Wizards. Według komentatorów sportowych stał się nieocenionym zawodnikiem, który pomógł stołecznej drużynie po raz pierwszy od wielu lat awansować w ubiegłym roku do fazy play off. O jego wartości dla drużyny świadczy podpisany rok temu pięcioletni kontrakt na 60 mln dolarów.

Ale Gortat bynajmniej nie ogranicza się do sukcesów w sporcie. W Polsce prowadzi fundację, która zajmuje się popularyzacją koszykówki wśród najmłodszych, a w Stanach Zjednoczonych postawił sobie za cel promowanie Polski. To właśnie dla takich kibiców jak Josh, którzy nigdy o kraju na Wisłą nie słyszeli, organizuje "polskie noce" w NBA. - Niech tylko 10 proc. amerykańskich portali czy mediów o tym wspomni, to zakładając jak wielki zasięg mają amerykańskie media, więcej ludzi będzie wiedziało, że taki kraj jak Polska istnieje, a w NBA gra chłopak, który pochodzi z Polski - tłumaczył w udzielonym niedawno PAP wywiadzie.

Ostatnia "polska noc", jaka odbyła się przy okazji meczu Washington Wizards z Sacramento Kings swym rozmachem przerosła wszystkie dotychczasowe imprezy Gortata. Każdy z prawie 20 tys. kibiców, którzy przyszły do waszyngtońskiej hali Verizon Center, otrzymał białą lub czerwoną czapeczkę z napisem "Polska.pl". Przerwy w grze urozmaicały występy polskich cheerleaderek z zespołu „Cheerleaders Gdynia”, które z tej okazji przygotowały specjalny, nawiązujący do polskiego folkloru program taneczny. W ramach specjalnej oprawy meczów widzowie mogli obejrzeć film promocyjny o Polsce, a także zapoznać się z podanymi w zabawny sposób informacjami o Polsce, np. dowiedzieć sie, ilu noblistów pochodzi znad Wisły.

Waszyngtońska publiczność owacjami na stojąco uhonorowała dwóch polskich żołnierzy – weteranów misji w Iraku i Afganistanie. Gortat nie ukrywał, że pomysł, by ich zaprosić zaczerpnął z USA. Zdaniem Gortata Polacy mogliby uczyć się od Amerykanów szacunku do żołnierzy. - Wielokrotnie widziałem, jak ludzie na lotniskach zatrzymują żołnierzy, by im pogratulować, podziękować za służbę. Niestety w naszym kraju żołnierze są odbierani inaczej. (...) Ludzie nie szanują munduru i tego, przez co nasi chłopcy przechodzą na misjach, a niektórzy przecież nie wracają - tłumaczy koszykarz.

Wśród innych specjalnych gości "polskiej nocy" Gortata była popularna w USA aktorka i tancerka Izabella Miko, która tak jak Gortat pochodzi z Łodzi; na widowni zasiedli też były doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński z synem Ianem, ekspertem ds. wojskowych i wnukami. - Gortat jest dowodem, że Polacy mogą sobie dawać radę w USA i coś Ameryce dają - powiedział Brzeziński.

By dopingować Gortata do gry, na mecz przyszło ponad 800 polskich kibiców, głównie młodych. - Jest dla mnie niezwykle inspirującym sportowcem i człowiekiem. Nie wstydzi się, a wręcz przeciwnie bardzo szczyci się tym, że jest Polakiem i skąd pochodzi. Chce to pokazywać, mimo że jest w Stanach już tak długo - powiedziała 29-letnia Beata, który cztery lata temu przeprowadziła się z Tarnowa do USA.

Gortata docenił też ambasador Polski w Waszyngtonie Ryszard Schnepf, wręczając mu przed sobotnim meczem specjalne honorowe wyróżnienie Białego Orła (The White Eagle). - Marcin Gortat to nie tylko ambasador naszego kraju w najlepszej koszykarskiej lidze świata, ale również osoba, która chce i potrafi swoje osiągnięcia wykorzystywać do tego, aby prowadzić szeroką działalność społeczną na rzecz młodzieży, kultury fizycznej i weteranów oraz dobrze promować nasz kraj w USA - powiedział Schnepf.

Gortat nie ukrywał, że obecność tylu Polaków i przedstawicieli Polonii wywołała dodatkową presję i chęć wygranej. Udało się. Wizadrs pokonali tego dnia przeciwników 113:97, co były tym bardziej znaczące, że ostatnio drużyna Gortata miała serię porażek. - Zawsze gra się lepiej, kiedy ma się taką publikę; kiedy przychodzi 700-800 kibiców i wszyscy oczekują, że Marcin Gortat zagra najlepsze spotkanie. Było lekkie napięcie, ale udało się - cieszył się ze zwycięstwa.

Nie zawsze jednak kibice są tak pomocni. Gortat wyznał niedawno, że niestety wielu Polaków czy Amerykanów polskiego pochodzenia zachowuje się zbyt hałaśliwie i natrętnie. - Przychodzą na mecze i wydaje im się, że muszę być dla nich ciągle dostępny i mogą robić, co im się żywnie podoba. (...) Potrafią w czasie meczu lub rozgrzewki krzyczeć, wołać, wręcz rozkazywać, żebym podszedł i zrobił sobie z nimi zdjęcie, bo oni przyszli na mecz. Tym, którzy to przeczytają, odpowiadam: mam własne obowiązki i swoją rutynę, muszę być przygotowany do gry. Jeśli ktoś raz krzyknie i ja go zauważyłem, to nie musi potem się drzeć przez kolejne 15 minut i starać się zwrócić na siebie moją uwagę. To naprawdę wygląda źle, gdy wokół boiska siedzi 30 osób i tylko jedna, która ma na sobie koszulkę z polską flagą, ciągle się wydziera - wyznał w rozmowie jeszcze przed polską nocą.

Zastrzegł jednak, że wśród amerykańskiej Polonii ma też wielu wspaniałych kibiców, którzy regularnie przychodzą na jego mecze. - To są wierni fani, którzy się o nic wielkiego nie upominają, tylko o to, bym zagrał dobry mecz i może do nich machnął na powitanie. Dla takich kibiców chcę polską noc organizować - mówił.

Z Waszyngtonu Inga Czerny
Polska Agencja Prasowa