Powoli opada kurz bitewny po wyborach prezydenckich. Zwycięzca umiarkowanie cieszy się z reelekcji, przegrany z godnością znosi porażkę.
Gorzej zachowują się ci, którzy zagłosowali na Rafała Trzaskowskiego i nie mogą pogodzić się z tym, że nie pokonał on Andrzeja Dudy. Jedni z nich kwestionują uczciwość wyborów, drudzy deklarują, że nie uznają podjętej przez (w domyśle: ogłupioną rządową propagandą i niezbyt inteligentną) większość rodaków decyzji, jeszcze inni ogłaszają chęć niezwłocznej emigracji. Zaczęły się także niesmaczne, ale widowiskowe rozliczenia w obozie opozycji, w których niedawni rzekomi sojusznicy pokazują nienawistne twarze i gesty źle wróżące ewentualnej współpracy w przyszłości.
Po drugiej stronie panuje natomiast spokój i przekonanie, że trzeba jak najlepiej wykorzystać najbliższe lata do dalszego przeprowadzania korzystnych dla Polski i dla jej obywateli zmian. Jest to możliwe dzięki zwycięstwu Dudy, który zapowiada wprawdzie większą samodzielność i niezależność od politycznego zaplecza w drugiej kadencji, ale w fundamentalnych sprawach na pewno będzie współdziałał ze Zjednoczoną Prawicą, bo przecież programowo nic go z nią nie dzieli.
Polityka potoczy się swoimi torami, a wielkie emocje, jakie wyzwoliła w społeczeństwie kampania prezydencka wygasną, ponieważ do najbliższych wyborów pozostało bardzo dużo czasu, jego upływ sprzyja zaś wyciszeniu i leczeniu ran. Oczywiście najbardziej zapalczywi uczestnicy politycznej gry i szczerze im oddani kibice nie pozwolą na żadną „małą stabilizację”, ale ich harce nie będą już na pierwszym planie krajowych problemów.
Wszystko wraca do normy, a najważniejsze jest w tej chwili odejście od postawy na „nie” wobec tych, którzy mają inne poglądy. Będąc realistą nie wierzę w ogólnonarodowe pojednanie, ale mam nadzieję na to, że przestaniemy widzieć w sobie wyłącznie wrogów. W końcu na polityce świat się nie kończy.
KATALOG FIRM W INTERNECIE