KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 26 kwietnia, 2024   I   10:11:23 AM EST   I   Marii, Marzeny, Ryszarda
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Niepożądane kebaby

23 września, 2008

Nie wiem, jak w innych polskich miastach, ale w Warszawie i w Krakowie wypowiedziano ostatnio wojnę kebabom. Nie ma ona nic wspólnego z niechęcią do arabskiej kuchni, nie prowadzą jej też zwolennicy zdrowego odżywiania.

Jedyną przyczyną wprowadzania zakazu handlowania kebabami są względy estetyczne, szczególnie w miejscach, które pełnią rolę plenerowych salonów obecnej i dawnej stolicy Rzeczypospolitej. Magistraccy urzędnicy zamierzają pozbyć się stamtąd w najbliższym czasie barów, sprzedających na wynos specjały kuchni arabskiej.
   
Krakowskie Przedmieście zostało niedawno pięknie odnowione, podobnie jak szereg ulic przy prowadzącej na Wawel Drodze Królewskiej. Zdaniem obu  ratuszów bary z kebabami podwójnie psują pejzaż tych miejsc. Po pierwsze nie pasują do staromiejskiej, w dużej mierze zabytkowej zabudowy, po drugie plamy po kebabach są trudno usuwalne ze świeżo położonej nawierzchni.
   
Właściciele punktów gastronomicznych, oferujących ten rodzaj jedzenia ostro protestują, twierdząc że takie same zanieczyszczenia są efektem nieuważnego jedzenia na ulicy hamburgerówi i hot-dogów, oferowanych przez McDonalda i inne sieci fast-foodów. Powołują się także na przykład wielu światowych metropolii (również pełnych zabytków najwyższej klasy), w których obok superluksusowych restauracji, oferujących wykwintne dania  na równych handlowych prawach funkcjonują bary szybkiej obsługi, m.in. właśnie z kebabami. Podkreślają, że w śródmieściach Warszawy i Krakowa znajduje się dużo wyższych uczelni, których studenci chcą zjeść coś ciepłego, pożywnego i taniego w przerwie między zajęciami.
   
I właśnie studenci jako pierwsi zdecydowanie poparli protest sprzedawców kebabów. Uważają, że w centrach wielkich miast oferta gastronomiczna powinna być bardzo zróżnicowana i dostosowana do każdej kieszeni, a arabskie bary wrosły już w krajobraz tak Krakowskiego Przedmieścia, jak Drogi Królewskiej. Jeżeli chodzi zaś o tłuste plamy, to trudno za nie odpowiedzialnie winić jedynie ludzi jedzących na ulicach kebaby.
   
Rozumiejąc i podzielając troskę urzędników o zachowanie porządku i czystości oraz hołdowanie wysokim wartościom estetycznym w reprezentacyjnych dzielnicach zarządzanych przez nich miast, również nie popieram poglądu o rujnującej roli kebabów w tej materii.
   
Lepiej byłoby, gdyby włodarze obu historycznych miast intensywnie i skutecznie zajęli się potwornie szpecącymi ich centra szyldami reklamowymi, zajmującymi większość chodników kierowcami samochodów osobowych, czy organizatorami kiczowatych, ale bardzo głośnych imprez masowych. Podobnych zadań można im wskazać o wiele więcej i są one zdecydowanie bardziej pożyteczne dla ogólnego wyglądu Warszawy oraz Krakowa, aniżeli dosyć śmieszna walka z kebabami.

Jerzy Bukowski