KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Poniedziałek, 30 września, 2024   I   09:31:45 PM EST   I   Geraldy, Honoriusza, Wery
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Jan Karski o(d)lany w Krakowie

Patryk Małecki     27 stycznia, 2016

Rozmowa z dr. Wiesławą Kozielewską-Trzaską, bratanicą i córką chrzestną bohatera.

-  Kolejna tzw. ławeczka Jana Karskiego została postawiona w Krakowie. Co Pani na to?
-  Za każdą informacją o kolejnych odlewach postaci stryja na ławeczce odczuwałam najpierw zgorszenie, a potem w miarę nasilanie się tego zjawiska rodzaj nawet bólu. Tak jest i tym razem. Dowiaduję się jednak, że ten szał odlewniczy dobiegł końca jak miał zakomunikować w Krakowie pan autor. Może przyszło opamiętanie.

-  Stanowisko sprzeciwu rodziny było w tej kwestii wyraziście jasne. Czy mogłaby je Pani krótko przypomnieć?
-  Każdy kto znał Jana Karskiego wiedział, że był człowiekiem niezwykłej skromności i umiaru w postrzeganiu swej postaci.  Nigdy nie zgodziłby się na  stawianie mu pomnika. Zresztą za życia takie pomysły zdecydowanie odrzucał. Po drugie dlatego, że czuł duchową więź z narodem, który starał się podczas II wojny ratować, wypełniając swą misję w sposób kompletny, na miarę sił i możliwości. W narodzie tym nie ma tradycji stawiania pomników figuratywnych, z ludzkimi postaciami. Nie ma takiego ani twórca Izraela Dawid Ben-Gurion, ani Golda Meir, ani Icchak Rabin. To, że on, w związku z czynem na rzecz tego narodu miałby być tak „honorowany” po prostu nie mieściło mu się w głowie. Uważał to z bluźnierstwo. Kto go znał dobrze o tym wiedział.

- To dlaczego ktoś „pojechał” z pierwszą ławeczką?
- Tego nie wiem. Może dlatego, że chciał ją… odsłonić.  Gdyby była próba jakiejkolwiek konsultacji czy zapytania o opinię rodziny, albo najbliższych Jana Karskiego, z którymi przejeżdżał do Polski,  łatwo można by poznać jakie miał poglądy w tej materii.  Subiektywne poczucie „genialności” pomysłu taką postawę zapewne wykluczało.

- A potem? Przy kolejnych ławeczkach?
- Oczywiście można było zapytać. Tylko kogo to obchodziło? Pociąg ławeczkowy już się toczył, a wskakiwali do niego kolejni chętni.

- Podobno w przypadku ławeczki nowojorskiej, zatwierdzonej zreszta przez władze miasta dopiero po kilku podejściach, protest mógł łatwo proceder przerwać…
- Nie chcę o tym mówić. Zagryzając zęby - uchylono się od recenzowania projektu. Licząc, że na tej ławeczce się skończy.

- No ale się nie skończyło…
- Cóż, naiwność nie jest dowodem pragmatyzmu.


O skandalu ławeczkowym pisze na pierwszej stronie krakowska Gazeta Wyborcza

- Na odsłonięcie ławeczki w Warszawie koło Muzeum Historii Żydów dostała Pani zaproszenie…
- Gospodyni miasta  pani Hanna Gronkiewicz-Waltz zaprosiła mnie na odsłanienie, tradycyjnie już nie interesując się, co rodzina o ławeczce myśli. Odesłałam jej zaproszenie z prośbą by nas nie obrażano.

- A rodzina Jana Karskiego nie została już zaproszona na otwarcie samego Muzeum, gdzie ma swój  zakątek ekspozycyjny. Rewanż?
-  Nie komentuję tego poziomu manier. Pisała o tym nawet prasa amerykańska.

- No to przejdźmy do Krakowa. Kiedy usłyszała Pani o pomyśle ławeczkowym?
- Jakies dwa lata temu przeczytałam, że jakiś pan jechał pociągiem i podczas postoju kupił ksiązkę o Karskim. Tak się tym wzruszył, że  postanowił wystawić ławeczkę. Poszukał chętnych w Krakowie.  Naturalnie nikt nie zamierzał o jakąkolwiek opinię się do nas zwracać. No więc, kiedy okazało się, że mamy z tym panem wspólnych znajomych, doszło do długiej z nim rozmowy. Wszelkie nasze racje wyłozone zostały jak najdokładniej.  Wśród nich była nawet sugestia, że jak już chcą koniecznie utrwalać Jana Karskiego w Krakowie, to przecież można odlać tablicę  upamiętniającą miejsce, gdzie podczas okupacji w tym mieście przebywał i działał. Kontakt się urwał. Odlano… ławeczkę i ustawiono na krakowskim Stradomiu na dziedzińcu tamtejszego ośrodka dialogu. Wtedy znany historyk Stanisław Jankowski autor książki o Janie Karskim, ku wielkiem zdziwieniu zebranych, powiedział jakie jest nasze stanowisko wobec ławeczek...


Odlew ławeczkowy w Krakowie, jaki stanął bez wiedzy, przyzwolenia, a nawet konsultacji rodziny Jana Karskiego. Tak samo, jak wszystkie inne... Fot. Ze strony Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Krakowie

- …ale karawana jechała dalej.
- Tak. Pod historyczną synagogę Remu’h na Kazimierzu. Oczywiście zaplanowano stosowną celebrę. Zareagowałam  oświadczeniem przekazanym prezydentowi miasta Krakowa i żydowskiej gminie wyznaniowej. I co się okazało? Inicjatorzy ławeczki po prostu nie informowali miasta i gminy, że są jakiekolwiek rozbieżności dotyczące ideologii ławeczkowej. Cicho sza… Może się nie wyda.

- No, ale się nie udało Pani wyciszyć…
- I nie uda. Powtarzam wszystkim… Pamięci i honoru mego stryja bronić będę do końca. Możecie nas ignorować. Możecie przeć z kolejnymi „ławeczkami”, nawet na… Berlin. Ust jednak nie zamkniecie. Będę powtarzać: Te wasze „ławeczki”  poglądom i dziełu Bohatera są jak najdalsze. Pamieć jego deprecjonują. Komu je stawiacie? Sobie samym?

Rozmawiał: Patryk Małecki