Były wielkie plany i solenne obietnice, które pozostały jednak - przynamniej na razie - wyłącznie w sferze hucznych zapowiedzi.
„Gdy przeprowadzano kontrowersyjną transakcję prywatyzacji Polskich Kolei Linowych, nowy zagraniczny właściciel zobowiązał się do milionowych inwestycji narciarskich w stolicy Tatr. Lata mijają, a w tym czasie w Zakopanem nie powstał ani jeden nowy wyciąg czy kolej krzesełkowa. Co gorsza, PKL nie kryje, że sytuacja w najbliższym czasie na pewno się nie zmieni” - czytamy na stronie Radia Kraków-Małopolska.
Takim obrotem spraw zaskoczony jest burmistrz Zakopanego Leszek Dorula.
- To przykre. Polskie Koleje Górskie obiecywały wielkie inwestycje. Oby PKL nie zrobił tak samo jak na Kasprowym Wierchu.
Oni zaniedbują pewne rzeczy a potem się okazuje, że kto inny jest właścicielem - powiedział krakowskiej rozgłośni.
Polskie Koleje Linowe odbijają piłeczkę, obwiniając za brak obiecanych inwestycji władz stolicy Podtatrza, które wciąż nie dokonały zmian w zwanym planie zagospodarowania przestrzennego na Gubałówce.
Burmistrz odpowiada, że spółka chciała inwestować na terenach, które do niej nie należą.
- Wystąpili nie na własnych terenach, ale na cudzych. Na własności prywatnej i na własności skarbu państwa. To pierwszy przypadek, kiedy ktoś występuje o zmiany punktowe na cudzym terenie. Do tej pory takiej sytuacji w Zakopanem nie było - wyjaśnił na antenie RK-M.
Do chwili obecnej nierozwiązana jest także sprawa własności terenów pod kolejką linową na Kasprowy Wierch. Z wielomilionowych inwestycji, które zobowiązał się wykonać jej nowy właściciel nic do tej pory nie wyszło.
A polscy narciarze i snowboardziści nadal będą omijać Zakopane, wybierając słowackie Tatry i Alpy
Stanisław Dębicki
Dziennik Polonijny
Polish Pages Daily News
KATALOG FIRM W INTERNECIE