KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   06:04:13 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. POLONIA USA
  4. >
  5. Informacje polonijne ze świata

Dlaczego mieszkam w Nowym Jorku

14 kwietnia, 2008

Jednym z moich najbardziej ulubionych miejsc w Nowym Jorku jest Metropolitan Museum of Art. Przyznaję że instytucja ta jest głównym powodem dlaczego nie mogę wyobrazić sobie zamieszkania w innym mieście, choć Wenecja pojawia się też, od czasu do czasu, na horyzoncie.

Moja znajomość z Metropolitan Museum zaczęła się dość wcześnie, bo już na pierwszym semestrze studiów. Hunter College, gdzie studiowałem nauki polityczne i historię, znajduje się na rogu 68 Ulicy i Lexington Avenue, tylko kilkanaście przecznic od Metropolitan Museum. Naturalnie, zacząłem tam spędzać więcej czasu niż na zajęciach i wkrótce znałem w Metropolitan każdy cal. (Tak przynajmniej przez długi czas mniemałem. Teraz, patrząc z większej perspektywy, po setkach wizyt, wiem już że nie da się Metropolitan Museum ogarnąć w całości. Można mieć tylko nadzieję się tam nie zgubić przy kolejnej wizycie.)

O moim stosunku do Metropolitan Museum niech świadczy również fakt, że tam właśnie, kilka lat temu, odbyło się moje przyjęcie weselne. Jestem niezmiernie wdzięczny dyrektorowi, panu Filipowi de Montebello, że zgodził się użyczyć prywatnych apartamentów Muzeum na tą okazję. Stworzyło to niezapomnianą atmosferę, z zachodzącym słońcem w Central Parku w tle, dla nas i naszych gości.

Najlepszą dla mnie zabawą zawsze było wyszukiwanie poloników wśród tysięcy zgromadzonych w Muzeum eksponatów. Marzeniem zaś, opracowanie swoistego przewodnika po tychże polonikach. Do tej pory, temat ten poruszany był bowiem tylko pobieżnie w kilku artykułach publikowanych w organie Polskiego Instytutu Naukowego "Polish Review". A jest czego szukać w Metropolitan Museum, Polakowi stęsknionemu ojczyzny. Weźmy choćby wielki posąg Perseusza trzymającego głowę Meduzy, dłuta Canovy. Rzeźba ta zakupiona została od Canovy w 1804 roku, przez Walerię i Jana Tarnowskich. Przez prawie siedemdziesiąt lat znajdowała się w pałacu w Wilanowie, aby zostać sprzedana przez Tarnowskich do Wiednia, skąd w 1967 roku trafiła do swej obecnej lokacji w Nowym Jorku. (Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży, prof. Stanisław Tarnowski odkupił od bankrutującego syna Adama Mickiewicza, rękopis "Pana Tadeusza".)

Pamiętam jak cieszyłem się kiedy zupełnie przypadkiem "odkryłem" w sali niemieckiej porcelany, kilka sztuk ze słynnego serwisu "łabędziego" Henryka Bruhla. W Muzeum są też polskie pasy kontuszowe, wspaniała szabla "batorówka", pawęż husarski, partyzany Gwardii Szwajcarskiej i Szlacheckiej króla Augusta II Mocnego, (tasak drabanta tej pierwszej formacji znajduje się w zbiorach naszej Fundacji) i wiele innych cennych przedmiotów związanych z Polską. (Mój młodszy brat, Ziemowit, zarzeka się że widział kiedyś w Muzeum pektorał jednego z Wielkich Mistrzów krzyżackich, na który nigdy nie natrafiłem, więc jest szansa że próbował zrobić mnie w balona).

Odczuwalny jest natomiast brak w Metropolitan polskiego malarstwa. (Bowiem Balthusa, czyli Balthasara Roli-Klossowskiego nie liczę.) Skończyły się czasy gdy na wystawę polskich mistrzów w Metropolitan Museum: Kossaka, Brandta, Kotsisa, Wyczółkowskiego, Fałata, Wyspiańskiego, Malczewskiego, Wierusza-Kowalskiego, Ślewińskiego i Stanisławskiego, przychodziły tłumy odwiedzających nowojorczyków. Wroga nam propaganda po wojnie, dobitnie zohydziła Amerykanom wszystko co polskie, zamieniając cały wielki polski dorobek kulturalny w wielki "polski dowcip".

Na koniec tej osobistej reminiscencji, chciałbym wspomnieć sprawę trochę mniej przyjemną, czyli Zbrojowni Nieświeskiej Radziwiłłów. Pisałem już raz o tym w nowojorskim "Super Expresie", ale nigdy nie szkodzi przypominać jej przy każdej okazji. W Metropolitan Museum of Art znajduje się bowiem gros byłej kolekcji zbroi i broni renesansowej, należącej do rodu Radziwiłłów z Nieświeża, w brzydki sposób wyszwabionej w 1926 roku, wbrew ówczesnemu polskiemu prawu, od ordynata Albrechta Radziwiłła przez późniejszych twórców nowojorskiego Muzeum, Bashforda Deana i Stephena Grancsaya. Niestety, za wyjątkiem kilku elementów zbroi i rapierów radziwiłłowskich, cała reszta spoczywa w skrzyniach, w muzealnych piwnicach. Moje starania o wypożyczenie całości zbrojowni na wystawę czasową do Polski, (co spełniło by marzenie prof. Zdzisława Żygulskiego, jr.) lub w alternatywie, na wystawienie wszystkich eksponatów razem, w samym Metropolitan Museum, (z towarzyszącym jej katalogiem), na razie nie przyniosły skutków. Ale ponieważ nigdy nie poddaję się łatwo, nic jeszcze straconego, nawet jeśli sprawa oprze się kiedyś w sądzie federalnym.

Przemysław Jan Bloch
zapraszam do dyskusji na mój
BLOGH Internetowy:
www.adwokatbloch.com