KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 26 kwietnia, 2024   I   02:57:19 AM EST   I   Marii, Marzeny, Ryszarda

Z dr. MARIOLĄ FOTIN-MLECZEK, kierującą programem szczepionki przeciw wirusowi Covid-19 w niemieckiej firmie biofarmaceutycznej CureVac rozmawia Waldemar Piasecki.

- Nasza rozmowa wymagała pewnych aranżacji. Jest Pani bardzo zajęta jako członkini zarządu waszej firmy, a w warunkach pandemii koronawirusowej i tego czym CureVac zajmuje się konkretnie, osobą po prostu rozchwytywaną...

- W tym zabieganiu i stałym deficycie czasu staram się zachowywać umiar i równowagę. Także prowadzić w miarę normalne życie w warunkach, jakie mamy wszyscy w warunkach epiedmicznych. Uważam, na przykład, że każdy powinien robić, co może dla wzmocnienia organizmu i jego układu odpornościowego, dbać o zdrową dietę, w ramach możliwości korzystać ze świerzego powietrza. Ścisła izolacja domowa nie jest najlepszym i jedynym rozwiązaniem.

- Jak to się stało, że jest Pani znakomitym niemieckim biotechnologiem? A nie polskim?

- Jestem bydgoszczanką. Po maturze dostałam się na studia psychologiczne w Uniwersytecie Gdańskim. Robiłam specjalizację z psychologii klinicznej. Przed końcem studiów, w 1998 roku wyjechaliśmy z mężem do Niemiec i zamieszkaliśmy w Stuttgarcie. Miałam nadzieję, że na tutejszym uniwersytecie dokończę studia psychologii, ale nie mieli tego kierunku. Zdecydowałam się więc na biologię techniczną, co było wtedy kierunkiem nowatorskim. W 2006 roku, już po doktoracie, podjęłam pracę w nieodległej od Stuttgartu – Tybindze, w firmie CureVac. Jestem z nią do dziś związana.

- Dlaczego zainteresował Panią CureVac?

- Firma zajmowała się absolutnie typowym kierunkiem, jakim było wykorzystanie specyficznej klasy cząstek kwasu rybonukleinowego, messenger RNA (mRNA), nośnika genetycznego, który wprowadzony do komórek pozostawiałby informację na temat białka i gernerował specyficzną odpowiedź immunologiczną organizmu w postaci produkcji przeciwciał to białko zwalczających. Dotąd w istnienia takiego mechanizmu nie wierzono. Odkrył go i opisał w swojej pracy doktorskiej obronionej na Uniwersytecie w Tybindze - Ingmar Hoerr. Dało to asumpt do założenia przezeń wraz z zespołem najbliższych współpracowników firmy mającej zajmować się prodkucją leków na bazie mRNA. Początki były bardzo trudne, firma ledwo wiązała koniec z końcem zarabiając na produkcji kwasu rybonukleinowego do celów badawczych. Przełomem okazał się 2005 rok, kiedy duży inwestor Dietmar Hopp uwierzył w sens badań i wyłożył na nie 20 mln euro. Zaczęto zatrudniać naukowców. Byłam jednym z pierwszych. W 2008 roku osiągnęliśmy sukces w postaci uzyskania zgody na rozpoczęcie badań klinicznych szczepionki pierwszej generacji w chorobie onkologicznej.

Motto firmy. Ludzie RNA...

- Jak wyglądała Pani kariera w firmie?

- Przeszłam drogę od pracownika naukowego w dziale naukowym, który obok mnie liczył jeszcze asystentkę, do jej szefa do spraw badawczych, a obecnie szefa do spraw technologii. To temat na dłuższą opowieść. Skracając ją, powiem, że istotą moje pracy była zawsze technologia mRNA i uzyskiwania go w jak najdoskonalszej postaci przydatnej w terapii medycznej. Co zrozumiałe bycia także na bieżąco z tym, co się dzieje w tej materii na świecie oraz stosownego reagowania i programowania badań własnych, aby z trendami nadążać, a nawet wyprzedzać.

- Podobno ważnym impulsem rozwojowym CureVacu była inwestycja w wasze badania samego Billa Gatesa?

- To prawda. Nasza firma był pierwszą, w którą fundacja Melindy i Bill Gatesa zainwestowała bezpośrednio. Gates spotkał się w Paryżu z delegacją CureVacu, w której byli założyciele firmy Ingmar Hoerr i Florian von der Mülbe oraz ja. Przedstawiliśmy mu perspektywy wykorzystania mRNA i wyniki badań nad aplikacją metody do szczepionki przeciw wściekliźnie. Zrobiło to na nim wrażenie. Później przedstawiliśmy fundacji dokumentację badawczą wskazującą, że to co robimy warte jest wsparcia. Otrzymaliśmy je. Pomoc Gatesa okazała się dla nas bardzo ważna nie tylko ze względów finansowych, ale także prestiżowych.

- Na czele firmy stoi nadal Ingmar Hoerr?

- Ingmar Hoerr jest prawdziwym liderem CureVac’u, stworzonym do tej roli. Był dyrektorem generalnym przez osiemnaście lat. Potem przez dwa lata przewodził Radzie Nadzorczej CureVac’u, a od połowy marca znów jest dyrektorem generalnym. Wiąże się to z wyzwaniami, jakie stoją przed firmą, kiedy świat ogarnięty jest pandemią koronawirusa, a my szybkimi krokami zmierzamy do stworzenia skutecznej szczepionki przeciw niemu.

Foto: Lider CureVacu...

- Unikalność Waszej szczepionki, o której tyle się dziś mówi, polega na wykorzystywaniu jedynie mRNA, a nie całego osłabionego wirusa, jak w przypadku klasyki szczepionkowej. Trudno uniknąć wrażenia, że jest to o wiele bardziej inteligentne i finezyjne. W dość powszechnej opinii jesteście liderem tego wyścigu po najlepsze antidotum koronawirusowe...

- Przyznając, że istotnie można mówić o pewnym „wyścigu”, najpierw uwaga ogólna. Istnieje kilka technologii wytwarzania szczepionek opartych ma różnych założeniach. Klasyczna, znana od dziesiątków lat, to podawanie odpowiednio przygotowanego wirusa, który stymuluje organizm do wytwarzania przeciwciał. Kolejną jest podawanie białek wyhodowanych w innych komórkach. Jeszcze inną aplikacją odpowiednio przygotowanych przeciwciał. Z tych powodów drogi do wytworzenia szczepionki przeciw Covid-19 są różne. Firmy mają swoje technologie i oparte na nich linie produkcyjne. Także swoje doświadczenia. Nie jest łatwo przestawić się na coś zupełnie nowego. Dominuje raczej dostosowywanie tego, co się ma do nowej sytuacji. Czas pokaże, kto osiągnie sukces oferując tę najskuteczniejszą.

- Jeszcze raz dopytam czy czujecie się liderem?

- Tak, czujemy się. Ze względu na nowoczesną technologię naszej metody oraz poziom zaawansowania prac nad nią. Posiadamy już trzy linie produkcyjne gotowe do wytwarzania szczepionki oraz czwartą w fazie budowy.

- Postarajmy się przybliżyć metodę Czytelnikom Dziennika Polonijnego w USA.

- Opiera się ona na badaniach wirusów z grupy koronawirusów. Wszystkie one w tym Covid-19 posiadają to samo specyficzne białko odpowiedzialne za interakcję z receptorami komórek ludzkich i fuzję wirusa z komórką. Mieści się ono na powierzchni korony wirusa. Mówiąc obrazowo, białko jest „kluczem” otwierającym wirusowi drzwi do komórki. Stwierdzenie, że jest to jedno i to samo białko (choć nie identyczne) u różnych koronawirusów w dość oczywisty sposób podpowiedziało kierunek badań. Trzeba użyć odpowiednich narzędzi, aby to białko, ten „klucz” uczynić niezdolnym do swojej roli. Takim narzędziem jest szczepionka.

- I jak ona działa?

- W naszym przypadku, na nośniku genetycznym mRNA zapisujemy informację o białku Covid-19 odpowiedzialnym za wnikanie wirusa do organizmu. Cząsteczka kwasu rybonukleinowego jest „zapakowana” w lipidy. Po podaniu szczepionki drogą domięśniową, organizm zaczyna wytwarzać to białko, ale ponieważ jest ono rozpoznawane jako obce, układ immunologiczny otrzymuje informację do produkcji przeciwciał mających białko neutralizować. W naszej metodzie obserwujemy bardzo dobrą odpowiedź organizmu na dostarczoną informację o obcym białku. Poziom wytwarzanych przeciwciał jest bardzo wysoki. Równocześnie układ odpornościowy jest optymalnie aktywowany do wsparcia. Nie za mocno i nie za słabo. Jest to akcja inteligentna i zrównoważona.

- I co jeżeli do tak przygotowanego szczepionką do walki organizmu dotrze wirus?

- Zostanie zlikwidowany przez nasz układ odpornościowy, po neutralizacji kluczowego dla penetracji organizmu białka.

- Obrazowo ujmując, zniszczona zostanie jego korona?

- To dobre porównanie. Oddaje sens.

- Jaka dawka szczepionki może być skuteczna?

- Badania nad szczepionką przeciwko wściekliźnie pozwalają prognozować, że możliwe jest uzyskanie pozytywnej odpowiedzi organizmu przy dawce jednego mikrograma czyli jednej-milionowej części grama w dwóch takich aplikacjach. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że nasza zdolność produkcyjna to dziesięć gramów w jednym cyklu produkcyjnym, łatwo obliczyć, że będziemy mogli w bardzo krótkim czasie przygotować szczepionkę dla dziesiątków milionów ludzi.

- Co w sytuacji, kiedy wirus zechce zmienić swoje białko?

- Jesteśmy w stanie bardzo szybko zareagować i przygotować nośnik informacji dotyczący nowej wersji białka.

- Wrócmy do koronawirusa. Prowadzicie jak dotąd badania skuteczności szczepionki tylko na zwierzętach...

- Tak. Między innymi na myszach i szczurach. Rezultaty są bardzo dobre.

- Amerykańska firma Moderna z Cambridge w stanie Massachusetts dysponuje taką samą lub bardzo podobną technologią.

- Moderna stosuje metodę wykorzystania mRNA od dziesięciu lat. Co do generalnych zasad jest taka sama jak nasza. Jednak różnimy się w szczegółach w sposobie przygotowania nośnika RNA i jego „zapakowania”.

- Amerykanie zmierzają do dopuszczenia ich szczepionki pomijając etap badań na zwierzętach, a od razu chcą prowadzić je na ludziach skracając cały proces.

- To ich strategia. Mamy inną. Chcemy zmierzać tradycyjną drogą. Najpierw badania na zwierzętach, potem na ludziach. Taki wariant jest nie tylko najbezpieczniejszy, ale także najskuteczniejszy. Pozwala na przygotowanie szczepionki o optymalnej strukturze, dawce i zminimalizowanym ryzyku efektów ubocznych. Interesuje nas efekt jak najlepszy, a nie jak najszybszy. Chcemy uniknąć sytuacji, że będzie trzeba wracać ze szczepionką do laboratorium i coś w niej poprawiać. Obrazowo powiem, że nie jest ważne, kiedy kto rusza do biegu, ale kto pierwszy dobiegnie do mety. Chcemy na podstawie badań na zwierzętach przygotować odpowiednią dokumentację, która pozwoli na rozpoczęcie badań na ludziach, opartych na solidnych przesłankach.

- Kiedy spodziewacie się rozpoczęcia takich badań? Jak wygląda ich cykl?

- Zamierzamy rozpocząć badania na ludziach w czerwcu. Najpóźniej początkiem lipca. Jesienią byłyby dostępne pierwsze wyniki badań, które przyniosłyby odpowiedź na pytanie, czy szczepionka jest skuteczna i bezpieczna. W badaniach fazy pierwszej nastąpi ustalenie, jaka dawka będzie odpowiednia w poszczególnych grupach wiekowych, przede wszystkim u osób starszych znajdujących się w największej grupie ryzyka. Kiedy ustalimy dawkę, będzie można rozpocząć badania fazy drugiej. W niej szczepi się już duże ilości osób, by ocenić skuteczność, bezpieczeństwo szczepionki, które są konieczne do dopuszczenia szczepionki na rynek farmaceutyczny. Oczywiście wszystko odbywa się pod ścisłym nadzorem stosownych urzędów regulacyjnych.

- Czy można mówić o jakiejś prognozie cenowej takiej szczepionki?

- Jest na to za wcześnie. Ze względu na technologię produkcji i spodziewaną efetywność nie będzie to szczepionka droga. Państwowe systemy ochrony zdrowia czy zwykłych ludzi będzie na nią na pewno stać.

- Media światowe obiegła informacja, że pod wrażeniem zaawansowania badań nad szczepionką, Donald Trump zaoferował wykupienie CureVacu za miliard dolarów i przeniesienie firmy do Ameryki.

- To była dla nas dosłownie szalona niedziela. Wiadomość zelektryzowała całe Niemcy i inne kraje europejskie. Musieliśmy to szybko skomentować. W jedyny możliwy i zgodny z prawdą sposób. Nie wiem skąd się wzięła taka pogłoska. Nikt się do nas z żadną ofertą nie zwracał.

- Wiadomo jednak, że to co robicie cieszy się poparciem zarówno federalnego rządu niemieckiego, Komisji Europejskiej i CEPI (Coalition for Epidemic Preparedness Innovations) czyli Koalicji Na Rzecz Innowacji Zapobiegających Epidemiom. Czym są rząd niemiecki i rząd europejski – wiemy dobrze. Czym jest CEPI?

- CEPI zostało powołane do życia w Davos przez tamtejsze Światowe Forum Ekonomiczne wraz z rządami Norwegii, Indii oraz Bill & Melinda Gates Foundation i Wellcome Trust. Potem swoje wsparcie zadeklarowały także rządy Wielkiej Brytanii, Niemiec, Japonii, Kanady, Australii, Belgii, Danii, Finlandii i Etiopii. Dołączyła także Komisja Europejska. Powstała w ten sposób bardzo poważna, odpowiedzialna i zasobna finansowa struktura działająca na rzecz zwalczania masowych zagrożeń zdrowia. CEPI, z którą współpracowaliśmy już wcześniej, znając nasze osiągnięcia, uznała, że nasza technologia rokuje duże nadzieje w uzyskaniu efektywnej szczepionki przeciw koronawirusowi. Koalicja zachęcała nas do kontynuowania badań i wyraziście wsparła je finansowo. To niezmiernie ważne, kiedy uświadomimy sobie, jak kosztowne i ryzykowne są prace nad szczepionkami przeciw wirusom. Pochłaniają ogromne środki, a kiedy szczepionka jest już gotowa może się okazać, że nikt jej już nie potrzebuje, bo pandemia wygasła. Producent może zaś tylko ogłosić bankructwo. Dlatego potrzebne jest takie wsparcie, takich organizacji jak CEPI, by wspólnie dźwigać takie ryzyko.

- Jaki scenariusz przewiduje Pani w przypadku obecnej pandemii? Wygaśnie nim w najbardziej optymistycznej opcji w przeciągu roku pojawi się szczepionka przeciwko Covid-19?

- Myślę, że pandemia wygaśnie, albo w znaczący sposób przygaśnie. Jednak nie można wykluczyć, że wirus będzie się jeszcze pojawiał, może nieco zmieniony. Dlatego nie jest to argumentem, aby prace nad szczepionkami gdziekolwiek miały być spowalniane. A już na pewno nie w naszym ośrodku bazującym na nośnikach informacji RNA, których cele uderzenia mogą być dość łatwo modyfikowane.

- I w tych pracach życzymy Pani i jej współpracownikom powodzenia. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Waldemar Piasecki, Nowy Jork - Tybinga