KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 5 października, 2024   I   08:54:41 AM EST   I   Flawii, Justyna, Rajmunda

Z prof. KRZYSZTOFEM TOMASIEWICZEM, kierownikiem Kliniki Chorób Zakaźnych Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie rozmawia Waldemar Piasecki

- Panie Profesorze, obiega media informacja, w kierowanej przez Pan klinice zastosowano pionierską metodę postępowania leczniczego w walce z koronawirusem dotąd w Polsce nie stosowaną. Na czym ona polega? 

- Zastosowaliśmy lek, który ma za zadanie blokowanie receptora dla jednej z interleukin, a przez to zatrzymanie nadmiernej reakcji zapalnej. Wiadome jest, że ciężkie następstwa zakażenia, a więc niewydolność oddechowa i niewydolność wielonarządowa są związane z gwałtowną burzą cytokinową, która sprawia, że układ immunologiczny broniąc się przed zakażeniem niszczy organizm. To nie jest leczenie przeciwwirusowe, to jest terapia konsekwencji zakażenia.

- Jakie leki są w niej stosowane?

- Stosujemy inhibitor receptora dla IL-6. Preparat jest podawany w formie dożylnej. Wcześniej, w fazie wiremicznej COVID-19 pacjent jest leczony chlorochiną i lekami stosowanymi w zakażeniu HIV, których zadaniem jest działanie przeciwwirusowe, jeżeli pomimo tego leczenia pogarsza się, lub gdy pacjent trafia do nas bezpośrednio w stanie ciężkim konieczne jest zastosowanie właśnie omawianej terapii.

- Jaki efekt medyczny osiągnęliście?

- Mamy na razie obserwacje kilkudniowe po podaniu leku u 3 pacjentów. U wszystkich pacjentów doszło do poprawy stanu klinicznego, przy czym u 2 jest to poprawa bardzo spektakularna, że znaczną poprawą parametrów oddechowych, a w badaniach laboratoryjnych spadkiem parametrów zapalnych, takich jak ferrytyna, CRP czy prokalcytonina. Trzeci pacjent również się poprawia, przy czym ta porawa następuje wolniej. Lek wciąż działa i konieczna jest dalsza obserwacja. Najważniejsze, że udało się zahamować postęp choroby i pacjenci uniknęli leczenia przy pomocy respiratora.

- Czy można już mówić o skuteczności tego typu metody?

- Oczywiście wnioski są wyciągane w sposób bardzo ostrożny. Pamiętajmy, że mówimy o terapii eksperymentalnej i podawaniu leku poza wskazaniami rejestracyjnymi. Z drugiej strony w czasie obecnej pandemii i bardzo dynamicznej sytuacji nie ma czasu na oczekiwanie na wyniki badań klinicznych i rejestrację leku we wskazaniu COVID-19. Nasze obserwacje wskazują, że lek działa, przy czym niezmiernie ważne jest podanie leku w odpowiednim czasie, nie za wcześnie i nie za późno.

- Gdzie w świecie jest ona jeszcze stosowana?

- Pojedyncze doniesienia mówią o podawaniu tego leku w Chinach, we Włoszech i Hiszpanii. Myślę, że ponieważ założenia terapii są bardzo atrakcyjne, z czasem coraz więcej ośrodków będzie chciało ją zastosować u pacjentów z COVID-19.

- Czy będzie również stosowana w innych poza Lublinem ośrodkach?

- Tak, jesteśmy w stałym kontakcie z kolegami z innych ośrodków, dzielimy się doświadczeniami i jestem przekonany, że lek ten będzie również podawany w innych ośrodkach polskich.

- Dowiadujemy się, że klinika została wytypowana przez jeden z ośrodków europejskich do wprowadzenia nowego leku w walce z Covid-19. O co konkretnie chodzi?

- Chodzi o podawanie leku remdesivir, który wykazał skuteczność przeciwwirusową w zakażeniach pokrewnymi koronawirusami – SARS-CoV (odpowiedzialny za SARS) oraz MERS-CoV. Jest obecnie w końcowej fazie testów klinicznych, natomiast projekt europejski zakłada wcześniejszą dostępność leku. Na razie nie mamy jeszcze tego leku, więc nie mogę nic powiedzieć na temat jego skuteczności, ale nieoficjalne doniesienia są bardzo obiecujące. Proszę pamiętać, że ten lek jest stowsowany od początku infekcji, a terapia, o której rozmawialiśmy wcześnie w fazie narastającej reakcji hyperzapalnej.

- Czy ten lek skuteczny w terapii HIV może przynieść rezultaty w zwalczaniu Covid-19?

- Tak, my stosujemy połączenie lopinawiru z ritonawirem i chlorochiną. Obserwujemy pozytywne efekty tej terapii. Co prawda ostatni ukazał się artykuł chiński negujący korzyści płynące z takiego leczenia, ale nasze obserwacje zdają się wskazywać na ewidentny efekt terapeutyczny, przy czym takie połączenie stosujemy u wszystkich pacjentów zakażonych, natomiast autorzy chińscy artykułu, o którym wspominam podawali lek tylko chorym z najcięższą postacią COVID-19.

- Jak ocenia Pan szanse szybkiego wyprodukowania szczepionki przeciw koronwirusowi? Co myśli Pan o pracach prowadzonych w nimieckiej firmie CureVac pod kierunkiem polskiej uczonej dr Marioli Fotin-Mleczek, specjalistki w dziedzinie immunologii i biotechnologii?

LINK >>>

Uważa się, że ośrodek jest najbardziej w świecie zaawansowany na drodze do wprowadzenie szczepionki.

- Patrzę z podziwem na te prace, ponieważ dają one nadzieję na opanowanie pandemii w skali globalnej. Ich  wielkie znaczenie dostrzega Unia Europejska.

Przy założeniu, że jednak duża część populacji pozostanie wrażliwa na zakażenie, tylko szczepienie jest w stanie zapobiec kolejnym masowym zachorowaniom. W chwili obecnej raczej nie spodziewamy się wprowadzenia szczepionki do profilaktyki w ciągu najbliższych miesięcy, ale wszystkim zależy na tym, aby nastąpiło to jak najszybciej.

- Czy Polska zdaje egzamin w walce z epidemią?

- W chwili obecnej można powiedzieć, że tak. Wprowadzone we wczesnym okresie obostrzenia w zakresie kontaktów w przestrzeni publicznej wydają się przynosić pozytywny efekt. Narastanie liczby przypadków jest mniejsze niż w innych krajach. Na pewno egzamin zdają obywatele, którzy stosują się do zaleceń, co widzimy na ulicach. Oczywiście martwimy się już konsekwencjami ekonomicznymi dla naszej gospodarki i obywateli, ale ten problem jest wspólny dla wszystkich krajów objętych pandemią.

- WHO zaleca masowe testy w walce z koronawirusem. Czy w Polsce wykonuje się ich wystarczającą ilość?

- Pamiętajmy o tym, że mamy różne rodzaje testów. Te oparte na metodach genetycznych są wykorzystywane przede wszystkim u pacjentów z objawami oraz pracowników medycznych celem określenia aktualnego stanu zakażenia. Są one dość drogie, a wynik otrzymuje się po kilkunastu godzinach. Testy serologiczne z kolei są tańsze i łatwiejsze w użyciu, ale wykonane u osoby ze świeżym zakażeniem mogą dać wynik fałszywie ujemny. Zatem bardzo ważne jest racjonalne testowanie. Wydaje się, że należy wykonywać więcej testów niż to miało miejsce do tej pory, ale z dnia na dzień ta liczba się zwiększa. Być może za jakiś czas będzie potrzebne wykonanie badań serologicznych na skalę masową celem oceny, kto zetknął się z wirusem, a kto pozostaje wrażliwy na zakażenie.

- Co jest dziś najważniejsze aby sobie z poradzić z epiedmią?

- Najważniejsze jest aby nie doszło do przepełnienia pojemności systemu opieki zdrowotnej, a więc zarówno ilość łóżek, respiratorów, jak i liczba pracowników opieki medycznej była wystarczająca dla danej liczby pacjentów. Niestety takie zdarzenia obserwujemy we Włoszech czy Hiszpanii. Rozwiązania systemowe i organizacyjne są bardzo ważne dla utrzymania kontroli nad sytuacją związaną z epidemią COVID-19.

- Czy podziela Pan dość pesymistyczne prognozy wybitnego autorytetu prof. Antahony Fauciego, dowodzącego walką z epidemią w USA, że tylko w tym kraju epidemia może pochłonąć życie nawet 200 tysięcy ludzi?

- Tego po prostu nie wiem. Znam realia amerykańskie jedynie z krótkotrwałych obserwacji w czasie moich pobytów w USA. Liczba zgonów w dużym stopniu zależy od rozwiązań systemowych. W sytuacji, kiedy nie ma szczepionki konieczne jest wyznaczenie standardów postępowania dla osób zakażonych. To w dużej części także wyzwanie logistyczne.

- Kiedy epidemia zacznie wygasać w Polsce?

- Tego również nie wiemy. Jeżeli dzięki wprowadzonym restrykcjom w kontaktach w przestrzeni publicznej uda się dokonać spłaszczenia krzywej zachorowań, a wszystko na to wskazuje, epidemia może trwać dłużej. Ale to również pozwala na uniknięcie olbrzymiej liczby zgonów. Mam nadzieję, że na przełomie maja i czerwca będziemy już po szczycie zachorowań i w fazie wygaszania epidemii.

Rozmawiał Waldemar Piasecki