KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 listopada, 2024   I   07:54:00 AM EST   I   Błażeja, Margerity, Saturnina

Ambasador Schnepf nie zostanie kombatantem

Robert J. Wilczyński     07 czerwca, 2016

Media w Polsce i USA mają kolejny temat związany z Ryszardem Schnepfem, ambasadorem w Waszyngtonie. Jak wyśledziło radio Zet, miał on podobno dostać dwa dni temu odwołanie z placówki. Dyplomata od pewnego czasu absorbuje opinię publiczną głównie w związku z rzekomym odwoływaniem go. Rzecz jednak w tym, że nikt go nie chce wcześniej odwołać.

Najpierw zapowiadano to w związku z żądaniem od niego przez ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego wyjaśnień po krytyce poczynań rządu.

Potem, kiedy po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat głowa państwa polskiego nie została oficjalnie przyjęta w Białym Domu pojawiając się na ziemi amerykańskiej i stolicy USA. Przyjmowano nawet Edwarda Gierka.


To spotkanie w Białym Domu u prezydenta Geralda Forda zorganizował we wrześniu 1974 roku I sekretarzowi PZPR Edwardowi Gierkowi ambasador Witold Trąpczyński. Ryszarda Schnepfa podobne wyzwanie przerosło.

Słusznie zastanawiano się czy fiasko zorganizowania takiej wizyty jest  dyplomatycznym osiągnięciem ambasadora. W dość zgodnej opinii środowiska dyplomatycznego, po takim „sukcesie”  Schnepf po prostu powinien sam podać się do dymisji.

Inną okazją nie pozwalającą zapomnieć o ambasadorze była polemika w jaką wdał się w mediach społecznościowych w związku z - jak zidentyfikował - rozpoczęciem przeciwko niemu i rodzinie jakiejś nagonki antysemickiej. Sięgał obficie po analogie Marca 68, kiedy - jak podawał - był szykanowany na komisariacie MO, bowiem miał ojca Żyda (matkę - Polkę). Teraz mu sytuacja w Polsce zdaje się przypominać to samo.

Aktualnie zaś ma „padać ofiarą” bowiem zaprosił do swojej rezydencji na obchody 3-go Maja profesora Andrzeja Rzeplińskiego, przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego.

Ambasador Ryszard Schnepf został przysłany do Waszyngtonu jesienią 2012 roku przez szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Przybył po przepakowaniu walizek po powrocie z ambasady w Madrycie. Taka jazda z placówki na placówkę jest ewenementem, który zawsze budzi pytania. Skierowanie go do Stanów Zjednoczonych uznano nie tylko za dziwne z powodu jak wyżej, ale także dlatego, że nie posiadał jakiegokolwiek doświadczenia w pracy dyplomatycznej z tym państwem zajmując się głównie tematami  latynoskimi. Jak lapidarnie określił jeden z długoletnich pracowników MSZ „pokazano tą nominacją, że USA są w polskiej polityce zagranicznej kierunkiem drugorzędnym”.

Przed wyjazdem do Hiszpanii, Ryszard Schnepf było doradcą premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Był maj 2006 roku. Trwały właśnie protesty przeciwko budowie na dnie Bałtyku rurociagu z Rosji do Niemiec, omijającego Polskę i oczywiście szkodzącego naszym interesom, kiedy Schnepf zakomunikował "rząd chce zaproponować polski udział w budowie gazociągu Rosja - Niemcy”. Totalnie zdumiony premier najpierw tłumaczył się prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, jaką prowadzi grę. Natychmiast potem jednak „rozgrywającego” zdymisjonował. Na jakiś czas opóźniło to Schnepfowi wyjazd na placówkę do Madrytu.

Już początek urzędowania w Waszyngtonie przyniósł bulwersujący konflikt. Ambasador odmówił rodzicom dzieci, uczęszczających do polskiej szkoły w stolicy USA, zorganizowania w ambasadzie tradycyjnego spotkania świątecznego. Próby tłumaczenia wypadły blado i mało kto w nie uwierzył. Zorganizował natomiast przyjęcie dla żony swego szefa Ann Appelbaum z okazji ukazania się jej książki.

Podążając za myślami i wskazaniami swego ministra zaangażował się w zdejmowanie Janowi Karskiemu nagrobka, bez zgody rodziny bohatera i próbujac zastąpić jakimś innym przy finansowaniu imprezy przez MSZ. Po zdecydowanym proteście przedstawicielki rodziny doktor Wiesławy Kozielewskiej pomysłu ostatecznie zaniechał. Dodajmy, że wcześniej MSZ „nie dostrzegł” istnienia rodziny i wysłał pośmiernie przyznany Janowi Karskiemu przez Baracka Obamę Prezydencki Medal Wolności - na sobie tylko znanej zasadzie - Daniela Rotfelda. Rodzinie zajęło jakiś czas, aby przerwać trasę objazdową medalu po Ameryce, też bez jej wiedzy i zgody. Ostatecznie trafił do Muzeum Miasta Łodzi, gdzie znajduje się stała ekspozycja „Gabinet Jana Karskiego”.

Rodzina musiała także protestować przeciwko próbom innej kreacji bliskiej poczynaniom ambasadzkim, usiłowaniu zadekretowania na Kapitolu Dnia Jana Karskiego w… nieprawdziwej dacie urodzin bohatera 24 kwietnia. Ten akt „kreatywności” też udało się rodzinie bohatera powstrzymać.

Dużej rozrywki ambasador Schnepf dostarczył umieszczonym na stronie placówki filmikiem wideo „Freedom Apples”, na którym siedzi z pustym wiliklinowym koszem i własnej wersji językowej angielskim zachęca Stany Zjednoczone, aby kupowały… polskie jabłka. Akcja nie odniosła sukcesu. Zjednała natomiast ambasadorowi wśród niektórych polonusów sympatyczny przydomek „Jabłecznik”.

Innym zwracającym uwagę niekonwencjonalnością posunięciem ambasadora było zatrudnienie w ambasadzie żon dwóch korespondentów mediów krajowych - pań Firlejowej i Wałkuskiej. MSZ długo milczało, wreszcie wydało głos, że obie damy owszem zatrudniono w Waszyngtonie, ale na… etatach krajowych, cokolwiek miałoby to oznaczać. Pytanie czy fakt zatrudnienia kobiet mógł mieć jakiś związek z wizerunkiem ambasadora prezentowanym w swych relacjach ich małżonków pozostało bez odpowiedzi.

Niedawno zmarły profesor University of Maryland Michael Szporer, jeden z twórców i wiceprezes American Polish Advisor Council (APAC) otwarcie krytykujący poczynania ambasadora m.in. za brak pomysłu na politkę wobec Polonii oraz instrumentalne wykorzytywania postaci i pamięci Jana Karskiego, szybko przestał być zapraszany do ambasady.  Z pewnym zdziwieniem komentował, kiedy nagle placówka się odezwała, że „upomniano się”  z Warszawy o jego obecność w związku z ważną wizytą.

W jego ocenie, Ryszard Schnepf był najgorszym ambasadorem ostatniego ćwierćwiecza w Waszyngtonie. Głównie z powodu nieznajomości Ameryki oraz braku zdolności do zdefiniowania roli w niej społeczności polskiej. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Schnepf posiadający placówkowy „trening” latynoski i znający hiszpański nie może stać się naturalnym łącznikiem pomiędzy polską grupą etniczną a grupą „Hispanics”, co mogłoby jedynie poprawić polską pozycję. Profesor nie dostrzegał żadnej przewodniej myśli misji ambasadora.

Komentując głosy krytyki i coraz częstsze pogłoski o rzekomym „odwoływaniu” Schnepfa w akcie jakiejś zemsty, przy równoczesnym dementi Warszawy, lider APAC-u mówił, że takie wcześniejsze odwołanie ambasadora mogłoby służyć jedynie… jemu samemu i  środowiskowej „legendzie kombatanckiej”, której dymisja stałaby się paliwem.

Nie lękajcie się. Ambasador dotrwa do końca kadencji. Nikt mu przyjemności… nie zrobi.

Puenta kadencji:  Pusty kosz efektów.