KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   01:32:22 PM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Świat

Szymon Hołownia o słowach papieża Franciszka

Polska 2050     03 maja, 2022

Szymon Hołownia o słowach papieża Franciszka
Szymon Hołownia. Foto: Facebook. Papież Franciszek. Foto: Palinchak

W reakcji na wywiad, jakiego udzielił włoskiemu dziennikowi "Corriere della Sera" papież Franciszek, lider Polski 2050 zamieścił w swoich mediach społecznościowych (Facebook i Twitter) obszerny komentarz do tych słów. Jego treść w całości zamieszczamy poniżej.

Papież Franciszek powiedział w głośnym już wywiadzie dla „Corriere della Sera”, że być może Putina „sprowokowało szczekanie NATO pod drzwiami Rosji”. Co do swoich relacji z Cyrylem - przyznał, że nie rozumie propagandy, którą ten próbuje mu wciskać i oczekuje, że będzie parł do zakończenia wojny. Co do dostaw broni dla Ukraińców - zawiesił sąd, choć zaraz zaprezentował też pogląd, że tak w ogóle to broń zawsze jest złem, i nigdy nie powinno się po nią sięgać. Powiedział też, że nie pojedzie teraz do Kijowa, że chce pojechać do Moskwy i porozmawiać z Putinem, przekonywać do zakończenia wojny. Ale ten nie chce go zaprosić.

Cóż, można powiedzieć: papież Franciszek zdaje się literalnie wypełniać założenia dogmatu z 1870 r. mówiące, że papież, gdy naucza ex cathedra, jest nieomylny w sprawach wiary i moralności. TYLKO wiary. I TYLKO moralności.

Nie tylko mi chyba, a zawsze byłem wielkim fanem tego papieża i pokładałem w nim olbrzymie nadzieje, ręce opadają teraz z cichym szelestem, gdy słucha jego geopolitycznych komentarzy. Długo zastanawiałem się, dlaczego, i dziś myślę, że to kwestia miejsca w czasie, w którym ustawiamy komentującego.

Papież Franciszek patrzy już z perspektywy następnego, lepszego świata, w której faktycznie każdy wystrzał - niezależnie od tego, kto strzela - jest wybojem na drodze, opóźniającym nas w drodze do celu. Patrzy z perspektywy spowiednika, który - rzecz dla normalnego człowieka niewyobrażalna - odpuszcza czasem grzechy różnym Hessom, Frankom, gwałcicielom, mordercom. Nie dotykając krwi i łez, które pozostawili. Nasza, jego i moja, wiara nakazuje szukać dobra w każdym człowieku. Nawet w Putinie. Do końca nie zamykać mu dróg. Bo Jezus też wybaczył swoim mordercom.

No właśnie. I tu mamy zgrzytu powód drugi. Jezus wybaczył SWOIM mordercom. Zachęcał wszystkich, żeby u siebie postępowali tak samo. Ja mogę i powinienem (choć opornie mi to idzie) wybaczać tym, którzy zrobili mi zło. Ale nie mogę przecież zaocznie wybaczyć im w imieniu kogokolwiek innego. A już najgorszą strategią jest przybranie postawy rodzica - symetrysty: Jasiu odciął rękę Kaziowi, ale Kazio też jest trochę winny, bo po co ją wyciągał. „Wszyscy jesteśmy winni” - to zdanie Franciszka, fakt: wyrwane z szerszego kontekstu, w Wielkanoc zaowocowało memem z papieżem mówiącym: „Czepiacie się Piłata, a Jezus też był trochę winny”. Czcze heheszki? No nie do końca. Bo mógł Jezus z Piłatem rozmawiać milej? No mógł. Mógł trochę bardziej dyplomatycznie, a nie tak obcesowo wyjeżdżać ówczesnym religijnym politykom? No mógł. Jak się uprzesz - zawsze coś znajdziesz, a to że ktoś miał traumę w niemowlęctwie, a to że był zły biomet, a to że tamten prowokował, a to, że to, a to że tamto.

Gdy słyszę frazę o biednym Putinie sprowokowanym do złości przez „szczekanie NATO” u drzwi, od razu widzę matki skazanych za ciężkie przestępstwa, z którymi kiedyś, w dziennikarskim życiu, miałem okazję rozmawiać. To zawsze będą ich synkowie. One zawsze będą pamiętać, że byli też inni, niewinni. Zawsze będą ich tłumaczyć, bo to ich - matczyne - zadanie. Rozumiem, że papież - w imieniu Boga - chce teraz przyjąć postawę takiej matki. Tyle że te, które ja poznałem, pisały też często listy do ofiar swoich synów i córek. Czasem ich szukały i na kolanach, że łzami błagały o przebaczenie, pytając, jak mogą zadośćuczynić. Brały kredyty, żeby ze swoich emeryckich groszy spłacić to, co zostało ukradzione. Słowa nic nie kosztują, zapewnienie o modlitwie też. Twoje dziecko, chcesz wziąć odpowiedzialność? Weż ją z całym brzemieniem, w całości. Papież posłał na Ukrainę swojego najlepszego człowieka, kardynała Krajewskiego, z pomocą, z darami. Super. Ale co innego pomoc, co innego odpowiedzialność. Papież jest gotów wziąć ją na serio, nie retorycznie, na siebie? Oddać Ukraińcom setki (pewnie z 600) miliardów dolarów, które ten im bezczelnie ukradł, zniszczył owoce ich pracy?

Jasne, że - jak mówił sam Franciszek - „Bóg nigdy się nie męczy przebaczaniem”. Ale. Przecież to już nawet mówią katolickie warunki sakramentu pokuty: NIE MOŻNA rozgrzeszyć, gdy nie ma postanowienia poprawy, gotowości naprawienia krzywd. A krzywdy tu naprawdę nie rozkładają się symetrycznie. Nie wiem jak papież, ale ja nie słyszałem o gwałconych teraz przez Ukraińców masowo Rosjankach, o zabijanych setkami rosyjskich dzieciach. O bombardowanych przez Ukraińców szpitalach i palonych rosyjskich miastach. To Rosjanie, to Putin stoją dziś po stronie zła, szatana. I nikt nikomu nie broni akademickiej wiary w to, że szatana można nawrócić, ale w praktyce - nie czas na symetryzm, i na politykę: „nie pojadę teraz do Kijowa, wyślę ludzi, ja pojadę pogadać z Antychrystem”. Nie wiem, może ja jakoś już nie rozumiem obecnej ewolucji kościelnej doktryny, ale ja zakładałbym raczej, że Jezus poszedłby najpierw opatrywać pobitego i zgwałconą, a nie powiedział im: „momencik, najpierw audiencja u gwałciciela, sprawdzę co mu w duszy gra, może poczuł się sprowokowany?”

Jest jeszcze jeden czynnik, który sprawia pewnie, że ja i Franciszek mamy tu inną perspektywę. Nie mówię tego z wyższością, z przyganą, po prostu - stwierdzam fakt. Ja mam dzieci. I gdyby ktoś próbował zrobić im krzywdę, bez wahania złamałbym piąte przykazanie (choć ono akurat w oryginale brzmi: „Nie popełnisz morderstwa”, nie sądzę, żeby była nim obrona konieczna). I chyba nie umiałbym wybaczyć i szukać dobra w agresorze. Tłumaczyć, że no cóż - zabił mi dziecko, ale ja go rozumiem, bo robiło mu hałas pod drzwiami. Tak, całe życie chrześcijanina, to żadne tam popylanie na obłoczku i anielskie pienia. To nieustanne bolesne zderzanie ze sobą ideałów nie z tego świata, z realiami tego świata, w nadziei, że ten stanie się od tego bardziej jak tamten, lepszy.

Papież Franciszek zaprawdę przypomina mi dzisiaj w tych wywiadach o Rosji niegdysiejszych klasyków naszego liberalizmu, którzy do mas niezamożnych Polaków mówili z przyganą: „Przestańcie być biedni!”. No, jesteśmy biedni. Nie wybaczamy w imieniu zaatakowanych sąsiadów, bo to jest ich prawo, ich łaska. A jeśli mamy do wyboru - „szczekające pod drzwiami” NATO i dialog ze ścianą, czyli z mordercą Putinem, wybierzemy bez wątpliwości to pierwsze. Jeśli będzie trzeba strzelać do kogoś, kto będzie gwałcił i mordował naszych bliskich - będziemy strzelać. Jeśli to spotka sąsiada, pomożemy sąsiadowi, żeby on mógł strzelać. Papież będzie mógł oczywiście na to powiedzieć to, co często się w takich wypadkach słyszy: „Jezusa też nie rozumieli, też odchodzili, gdy mówił trudne rzeczy”. Choć wierzę, że tak nie powie, bo ma na tyle poczucia autorealizmu, iż wie, że choć Jezusa głosi, to Nim nie jest.

Podsumowując: papież Franciszek jest dziś w niebie, my na ziemi. Może nasze drogi kiedyś się w tej sprawie przetną, może nie, zobaczymy. On niech robi swoje, my swoje. Nie musimy się zgadzać, ani nawet rozumieć. Warto jednak byśmy pamiętali, że naszym sędzią będzie w tej sprawie nie idea, nie abstrakcja, nie Bóg nawet (bo jak pisał wielki teolog, Hans Urs von Balthasar: „Sędzie nie musi nic robić, wystarczy, żeby był”), a każde kolejne zabite na tej wojnie dziecko.