KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Wtorek, 5 listopada, 2024   I   01:23:40 AM EST   I   Balladyny, Elżbiety, Sławomira
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Świat

Grabarze Katynia

Waldemar Piasecki     13 kwietnia, 2020

Jak poinformował IPN opublikowany został po polsku pierwszy tom materiałów komisji Maddena czyli dokumentacji inwestygacji Kongresu Stanów Zjednoczonych dotyczącej zbrodni katyńskiej. W związku z tym chcemy przypomnieć wywiad, jakiego udzielił w 2008 roku człowiek, którego zasług dla ochronienia pamięci katyńskiej nie da się przecenić. Walcząc o prawdę tragedii polskich oficerów walczył także o oddanie sprawiedliwości tym Amerykanom, którzy tę prawdę dla Polaków ocalali. Elementem tej walki miała być ta publikacja. Niestety chwili, kiedy Polska oficjalnie oddała sprawiedliwym Amerykanom honor nie dożył. Pamiętajmy o Nim. [Redakcja]

Trzeba pamiętać, że pamięć o zbrodni katyńskiej ocalili dla Polaków Amerykanie...

GRABARZE  KATYNIA

Z prof.dr. Januszem K. Zawodnym, historykiem, wykładowcą uniwersytetów Oxford, Princeton, Stanford, autorem światowego bestselleru "Death in the Forest" ("Katyń. Śmierć w lesie") oraz kustoszem pamięci narodowej IPN rozmawia Waldemar Piasecki.

- Panie profesorze, nie jest łatwo namówić pana na amerykańską refleksję katyńską u progu rocznicy zbrodni. A przecież to pan nie dopuścił do śmierci zbrodni katyńskiej w świadomości Zachodu, przede wszystkim Stanów Zjednoczonych. Pańska praca naukowa z 1948 r. o odpowiedzialności za mord polskich oficerów cztery lata później doprowadziła do przyjęcia przez Kongres USA słynnego raportu Maddena, a pańska książka "Death in the Forest" doczekała się przekładów na 14 języków. Zajmowanie się tym tematem przyniosło zaciekłe usiłowania wyeliminowania pana z obiegu, w tym trzy zamachy na pana życie. Także zaangażowanie wielu Amerykanów, którzy starali się nie dopuścić do zapomnienia tej straszliwej zbrodni, nie wyszło im na zdrowie. Co pan czuł, kiedy III RP honorowała wysokimi odznaczeniami za ujawnienie zbrodni 48 Polaków, Rosjan, Białorusinów i Ukraińców oraz żadnego Amerykanina?
- Proszę nie oczekiwać ode mnie jakiegokolwiek komentarza... Historia jest cierpliwym i sprawiedliwym sędzią. Ona oceni.

- Czy uważa pan, że problem: Ameryka wobec Katynia jest problemem rzeczywistym, a nie tylko spekulatywnym?
-
Jest to zagadnienie bardzo realne. W ogromnej mierze determinowane przez politykę zagraniczną prezydenta Franklina Delano Roosevelta wobec zbrodni katyńskiej, jaką prowadził w latach 1943-1945. Praktycznie od momentu odkrycia zbrodni do jego śmierci.

- Badając ten problem, miał pan bardzo ograniczony dostęp do źródeł. Jak pan sobie radził?
-
Istotnie, dostępne dokumenty dyplomatyczne na ten temat wyróżniały naiwność, zdawkowość czy wręcz kłamstwo przez przemilczanie i zatajanie. Musiałem więc polegać na świadkach, bezpośrednich obserwatorach lub uczestnikach "sprawy katyńskiej". Przeprowadziłem bezpośrednie wywiady z prof. George'em Kennanem - chargé d'affaires USA w Moskwie w latach 1944-1946; premierem Stanisławem Mikołajczykiem, gen. Władysławem Andersem, dowódcą Armii Polskiej w Związku Sowieckim, Józefem Czapskim, który poszukiwał tam jeńców polskich, trzema ambasadorami, ośmioma generałami, pułkownikiem US Army, Johnem H. Van Vlietem (na zdjeciu w lesie katyńskim), świadkiem niemieckiej ekshumacji w Katyniu, a także z jednym z sekretarzy premiera Winstona Churchilla. Pozwoliło to na konstrukcję spójnego wizerunku polityki Roosevelta wobec Katynia.

- Nie należy mieć złudzeń: kształtowanej przez jego zobowiązania sojusznicze jak i priorytety strategii wojennej.
- Polityka aliantów zależała tylko od trzech osób: Churchilla, Roosevelta i Stalina. Wszelkie porozumienia i wynikające z nich zobowiązania jak też różnice zdań były ustalane na ich osobistych spotkaniach. Dlatego też presja na nich była - i to jest słabo powiedziane - ogromna. Karta Atlantycka, Teheran, Jałta - to niektóre przykłady tego nacisku. Dystansując się od usprawiedliwiania Roosevelta, trzeba stwierdzić, że w 1943 r., kiedy Niemcy odnaleźli groby w Katyniu, jego sytuacja była bardzo trudna. Wiązało się to z sytuacją na frontach wojny.

- Przybliżmy ją.
- Amerykańskie lotnictwo przeprowadziło pierwszy nalot na Niemcy. Wywiad aliancki odkrył, że Niemcy w trzech niezależnych ośrodkach badawczych pracują nad bombą atomową. Irak ogłosił wojnę z Niemcami. Trwała bitwa o przełęcz Kaserin w Afryce Północnej. W Waszyngtonie rozpoczęła się konferencja na temat konwojów alianckich. Odbyły się też konferencje na Bermudach i w Trydencie. Armia von Paulusa skapitulowała pod Stalingradem. Armia Czerwona zdobyła Kursk, a cztery miesiące później 4 mln niemieckich i sowieckich żołnierzy walczyło na Łuku Kurskim w największej bitwie pancernej II wojny światowej. Występowały wewnętrzne problemy z zaopatrzeniem surowcowym. Ponadto prezydent USA był pod naciskiem 38 narodów ubiegających się o pomoc wojenną i ona była udzielana. Trwał program Lend-Lease, w ramach którego Związkowi Sowieckiemu przekazano m.in. 7 mln par butów; Anglii - 50 niszczycieli; polskiemu Państwu Podziemnemu - 10 mln dolarów. Itd. W nawale tych spraw i presji na prezydenta odkryte zostają przez Niemców w okolicy Smoleńska groby polskich oficerów.

- Jakie priorytety miał wtedy Roosevelt?
- Powtarzając za prof. Blanem Benedictem: 1. wygrać wojnę w sojuszu ze Stalinem, 2. stworzyć Organizację Narodów Zjednoczonych ze Związkiem Sowieckim w jej składzie, 3. zapobiec przyszłym wojnom poprzez wprowadzenie Związku Sowieckiego do społeczności międzynarodowej i ustanowienie zasady współpracy międzynarodowej, 4. zostać po raz czwarty prezydentem USA.

Oczywiście, Roosevelt ponosił także odpowiedzialność za wewnętrzną sytuację Ameryki i nastroje społeczeństwa niosącego trudy wojny i obsesyjnie wręcz zastanawiał się, jak jego decyzje odbiorą "zwykli Amerykanie". Oto świadectwo Eleonory Roosevelt, żony prezydenta: "Powiedziałam mu, jak bardzo zaszokował mnie fakt, że Estonia, Litwa i Łotwa zostały oddane Związkowi Sowieckiemu, bo tak chciał Stalin, zamiast domagać się, by pozostały wolne i niezależne. Zapytał wówczas: "A ilu Amerykanów poszłoby walczyć o wolność Estonii, Litwy i Łotwy?''. Odpowiedziałam: " Zapewne niewielu". Roosevelt ciągnął dalej: "Musiałem przewidywać, co by było, gdybym podjął decyzję wymagającą wojny, i doszedłem do wniosku, że trudno zakładać, by wolność tych krajów była dla obywateli Stanów Zjednoczonych wystarczającym powodem do wszczęcia wojny".

Miał rację w tych ocenach. Amerykanie wcale nie rwali się do wojny za innych. Wśród tej presji, żądań 38 państw, gehenny zagłady 6,5 mln Żydów, także Polacy apelowali o sprawiedliwość dla siebie.

- I tak dochodzimy do reakcji Roosevelta na zbrodnię katyńską...
Ujawnienie zbrodni katyńskiej wywołało szereg dziwnych reperkusji. Bliski przyjaciel prezydenta Roosevelta, który zbliżył się do prawdy o sowieckim sprawstwie mordu, został przeniesiony na odległą placówkę dyplomatyczną na Samoa. Analogicznie załamała się kariera pułkownika US Army, który spełniając swój obowiązek, złożył sprawozdanie z pobytu w Katyniu. Amerykański wywiad wojskowy odmówił Kongresowi (sic!) wglądu w jego raport, a ten ostatecznie.. zaginął…

Za zdjęciu: Jedno z amerykańskich wydań ksiązki…

Równocześnie rząd amerykański był w posiadaniu innych, wiarygodnych i dobrze udokumentowanych materiałów dowodzących sowieckiej odpowiedzialności za zbrodnię katyńską: raportu płk. Szymańskiego dla armii USA; raportów wywiadu brytyjskiego; raportów polskiego wywiadu; raportu ambasadora USA w Moskwie w latach 1941-43, admirała Williama H. Standleya; raportu zespołu śledczego Johna F. Cartera dla prezydenta Roosevelta; raportu Anthony'ego Drexel-Biddle'a, amerykańskiego ambasadora przy rządzie polskim na wychodźstwie; raportu ambasadora George'a Earle'a, specjalnego wysłannika ds. spraw bałkańskich; raportu pułkownika US Army, Johna H. Van Vlieta.

Jasno i dobitnie trzeba stwierdzić, że ze wszystkich tych dokumentów wynikało, iż za mord na polskich oficerach odpowiedzialny jest rząd sowiecki.

- W tym czasie przywiązywano jednak decydującą wagę do wspomnień z Katynia, jakie spisała Kathy Harriman, córka ówczesnego ambasadora USA w Moskwie, której Stalin polecił zorganizować kuriozalną "ekskursję" na miejsce zbrodni. Podróżowała luksusowym pociągiem należącym ongiś do cara, w towarzystwie attaché Johna Melby'ego, obsługiwana przez lokajów i kelnerów we frakach. Kawior podawano wiadrami, w szampanie można było się kąpać. Po drodze, na stacjach "zza koronkowych firanek, widać było, na sąsiednim torze, drewniane, pociągi towarowe, skąd ranni krasnoarmiejcy z głowami w krwawych bandażach, rękami w gipsie, amputowanymi nogami, przyglądali się nam wytrzeszczonymi oczami, dygocąc dokoła swoich piecyków", pisał Melby. Attaché nie dał się Sowietom nabrać, ale Avrell Harriman - ufając córce - dał.
-
To prawda. W posiadaniu Departamentu Stanu znajdował się jeszcze jeden dokument dotyczący Katynia. Był to "raport" napisany przez 25-letnią córkę amerykańskiego ambasadora w Związku Sowieckim. Odwiedziła Katyń, gdy trwała tam sowiecka ekshumacja, wykonywana po wyparciu z tych terenów Wehrmachtu. Okazało się, że Departament Stanu USA bardziej skłonny był wierzyć relacji panny Harriman niż raportom swoich dwóch ambasadorów, ministra, dwóch pułkowników, wynikom badań prezydenckiego zespołu śledczego i raportom wywiadów brytyjskiego i polskiego. Kiedy od 21 września 1944 r. do 5 lipca 1945 r. w Departamencie Stanu przygotowywał się do objęcia obowiązków ambasadora w Warszawie Arthur Bliss Lane, jedynym "dokumentem", do jakiego zdołał dotrzeć, była... relacja panny Harriman. No comments.

- Co się działo ze wspomnianymi przez pana raportami zawodowców?
- Udało mi się to ustalić. Pułkownik Henry I. Szymański, amerykański oficer łącznikowy do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, otrzymał upomnienie z Departamentu Wojny "za stronniczość na rzecz polskiej grupy o nastawieniu antysowieckim". "Polska grupa" to rząd RP w Londynie, który oddał do dyspozycji aliantów ponad 360 tys. żołnierzy Armii Krajowej i ponad 120 tys. żołnierzy bohatersko bijących się z Niemcami na Zachodzie.

Bardziej dramatyczna jest historia płk. Johna H. Van Vlieta. Przebywał on w niemieckiej niewoli i znalazł się w grupie jeńców z siedmiu krajów, przywiezionych do Lasu Katyńskiego. Niezależnie od celów niemieckiej propagandy, pozostaje faktem, że Van Vliet na własne oczy widział ekshumację prowadzoną przez Międzynarodową Komisję Czerwonego Krzyża i wyrobił sobie własny sąd na temat odpowiedzialności za zbrodnię katyńską. Po uwolnieniu, 22 maja 1945 r., złożył raport gen. Claytonowi L. Bissellowi, zastępcy szefa sztabu ds. wywiadu, i podyktował go w jego biurze. Generał opatrzył raport gryfem "ściśle tajne", a autorowi wydał rozkaz milczenia w tej sprawie. Tyle dokument widziano. Zniknął i nigdy go nie "odnaleziono". Kariera pułkownika została zakończona.

Na zdjęciu: Wydanie polskie…

Znacznie bardziej spektakularnie potraktowany został zdolny dyplomata George Howard Earle, do momentu zainteresowania się zbrodnia katyńską bliski przyjaciel prezydenta. Wcześniej był dyplomatą w Bułgarii i Austrii, w 1943 r. awansował na specjalnego wysłannika prezydenta USA ds. spraw bałkańskich, rezydującego w Turcji. Był także oficerem w amerykańskiej marynarce wojennej. Znał region jak własną kieszeń, zbierał cenne informacje. Poprzez swoje kontakty w Rumunii i Bułgarii zdobył materiały na temat zbrodni katyńskiej, w tym zdjęcia zwłok i mogił podczas prac ekshumacyjnych. Wiedząc, że sprawa Katynia była oficjalnym powodem zerwania stosunków polsko-sowieckich, swoje materiały postanowił osobiście przekazać Rooseveltowi. Został przyjęty przez prezydenta w maju 1944 r. Po prezentacji materiałów powiedział, że jest przekonany o winie Sowietów. Reakcja prezydenta omal nie powaliła go z nóg: "George, to wszystko niemiecka propaganda i niemiecki spisek. Jestem absolutnie pewien, że Rosjanie tego nie zrobili. Zapomnij o tym". Skonsternowany Earle wrócił do Turcji, ale nie zapomniał. 22 marca 1945 r. skierował do prezydenta osobisty list, w którym stwierdził, że jeśli do 28 marca prezydent nie postanowi inaczej, opublikuje artykuł o Katyniu. Na trzeci dzień otrzymał odpowiedź. Roosevelt pisał: "(...) Stanowczo zabraniam ci publikowania jakichkolwiek informacji czy opinii o którymkolwiek z naszych sojuszników, jakie mógłbyś zdobyć podczas pracy lub służby w marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych". Po tygodniu Earle dostał rozkaz udania się na Samoa. Dla zdolnego dyplomaty, człowieka wielkiej energii i wysokich standardów etycznych, była to klęska życiowa. Napisał kolejny list do prezydenta z prośbą o zmianę decyzji. Roosevelt odpowiedział obcesowo i decyzji nie zmienił. Earle pojechał na Samoa, gdzie przebywał aż do śmierci Roosevelta. Zaraz potem go przeproszono, ale karierę złamano.

- Z tego, co pan mówi, wynika, że prezydent Roosevelt dobrze wiedział, co się stało w Katyniu, kto ponosi odpowiedzialność za zbrodnię na Polakach, ale po prostu nie był zainteresowany ujawnieniem prawdy? Dlaczego?
- Niewątpliwa życzliwość żywiona wobec Stalina wynikała u Roosevelta z jego zobowiązań sojuszniczych i struktury priorytetów politycznych. Tragedia polskich oficerów zgładzonych w Lesie Katyńskim nie mogła naruszać ani jednych, ani drugich, a to nastąpiłoby niewątpliwie w przypadku ujawnienia prawdy i opowiedzenia się Stanów Zjednoczonych po stronie Polski, a przeciw Związkowi Sowieckiemu.

Wyjaśnienie sprawy Katynia za tej prezydentury nie miało najmniejszych szans powodzenia. Takie nastawienie do spraw polskich widać też w decyzjach Roosevelta o podziale świata na strefy wpływów w Teheranie i w jego arogancji wobec polskich granic w Jałcie. W 1967 r. gen. Władysław Anders opowiadał mi w Londynie, że dwie polskie dywizje, które walczyły pod Monte Cassino, chciały zbuntować się po tej konferencji, ale szczęśliwie temu zapobieżono. Z kolei George Kennan w wywiadzie, jakiego mi udzielił, mówi: "Wiele osób w Departamencie Stanu, a także w sferach rządowych w Waszyngtonie, nigdy nie pogodziło się z tym, że Roosevelt i Churchill zaakceptowali granicę, którą Związek Sowiecki wytyczył sobie z Polską na skutek paktu Ribbentrop-Mołotow". Sprawa polska nie miała w Waszyngtonie wielu szans.

- Roosevelt okazał się grabarzem prawdy katyńskiej?
-
Tak, ale na krótko. Stosunek Roosevelta do Katynia każe przypomnieć słowa Abrahama Lincolna: "Co jest moralnie złe, nie może być dobre politycznie". Roosevelt nie pojmował tego. Dla kontrastu, rozumiał to jego ambasador w Polsce, Artur Bliss Lane, który dał piękne świadectwo moralności w polityce, pisząc książkę "I Saw Poland Betreyed" ("Widziałem Polskę zdradzoną"). O obu tych postaciach w każdą rocznicę zbrodni należy pamiętać. Trzeba też pamiętać, że prawda okazała się silniejsza niż prezydent, który wygrał wojnę.

- Dlaczego?
-
Osobowość Roosevelta definiuje jego rozmowa ze znanym aktorem amerykańskim. Powiedział mu: "Są dwaj wielcy aktorzy w Ameryce - ty jesteś tym drugim". Wydawało mu się, że jest w stanie zagrać każdą rolę i będzie podziwiany.

- To jednak w Stanach Zjednoczonych pamięć o zbrodni katyńskiej była podtrzymywana, dokumentacja gromadzona, a w 1952 r. Kongres USA przyjął na podstawie raportu komisji Maddena rezolucję zlecającą podjęcie śledztwa w sprawie zbrodni. Ameryka ostatecznie przechowała polską pamięć aż do czasu, kiedy Polska doczekała warunków, aby zająć się nią samodzielnie. Czy Polska o tym pamięta?
- To prawda, Katyń ocalał w Ameryce. Instytucjonalnym strażnikiem i depozytariuszem tej pamięci stała się powołana w 1952 r. przez Kongres Stanów Zjednoczonych komisja Raya Maddena, którą obok niego tworzyli: Daniel Flood, Foster Furcolo, George Dondero, Thaddeus Machrowicz, Alvin O'Konski, Timothy Sheehan, szefem radcą był John Mitchel, dochodzenie z pełnym poświęceniem prowadził Roman Pucinski. Czy Polska o tym pamięta, to problem Polski. Skoro natomiast Instytut Pamięci Narodowej uczynił mnie kustoszem pamięci narodowej, ja nie pamiętać i nie przypominać nie mogę. Będę to robił do końca mych dni...

Tu wizyta Profesora  Janusza Zawodnego w Muzeum Powstania Warszawskiego:

O wydanie po polsku dokumentów komisji Maddena profesor Janusz Zawodny zabiegał od czasu transformacji ustrojowej w Polsce…

Rozmawiał:
Waldemar Piasecki,
Brush Prairie,
Waszyngton

_________________________________________________________


Janusz Zawodny. Foto: IPN

Urodził się 11 grudnia 1921 roku w Warszawie jako syn Kazimierza i Wandy, z domu Pukk. Dzieciństwo i młodość spędził w rodzinnej Warszawie. Należał do Związku Strzeleckiego. Po wybuchu II wojny światowej ochotniczo zgłosił się do Wojska Polskiego. Został wcielony do 1 kompanii III batalionu Obrony Narodowej przy 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej i uczestniczył w kampanii wrześniowej. Po agresji ZSRR na Polskę z 17 września 1939, wraz z żołnierzami we Włodzimierzu Wołyńskim dostał się do sowieckiej niewoli, po czym uciekł z miasta przed nadejściem NKWD. Dotarł do Warszawy i już w trakcie nastałej okupacji niemieckiej przystąpił do Związku Walki Zbrojnej przybierając pseudonim „Miś”. Następnie działał w Armii Krajowej.

Od sierpnia 1944 walczył w powstaniu warszawskim. W stopniu podporucznika [1] był dowódcą jednego z plutonów baonu AK "Łukasiński", a później zastępował dowódcę kompanii "Koszta" w zgrupowaniu "Sosna" na Starym Mieście. W walkach został dwukrotnie raniony. Po powstaniu trafił do obozu jenieckiego w Murnau pod zmienionym nazwiskiem "Turczyk", jako że od kwietnia 1944 był poszukiwany przez gestapo.

Po zakończeniu wojny i odzyskaniu wolności wstąpił do 12 Pułku Ułanów Podolskich w ramach 2 Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W latach 1945-1948 pełnił funkcję dowódcy plutonu ciężkich samochodów pancernych. W Wielkiej Brytanii ukończył roczny kurs London School of Foreign Trade, po czym został zdemobilizowany w stopniu porucznika.

W 1948 wyjechał na emigrację do Stanów Zjednoczonych. Prowadził studia na Wydziale Nauk Politycznych na University of Iowa, jednocześnie pracując fizycznie na farmach. Po uzyskaniu tytułu magistra kontynuował studia na na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. Otrzymał wówczas stypendium doktoranckie przyznane przez Fundację Forda. W 1955 uzyskał tytuł doktora za pracę pt. "Grievance Procedures in Soviet Factories" oraz otrzymał obywatelstwo amerykańskie. W latach 1955-1958 wykładał politologię na Princeton University, od 1958 jako asystent profesora (docent) prowadził wykłady na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu Stanforda i w San Francisco State College. W kolejnych latach kilkakrotnie otrzymywał stypendium. Od 1965 do 1975 wykładał jako profesor stosunki międzynarodowe na University of Pennsylvania w Filadelfii. Od 1962 był zamiejscowym członkiem korespondentem Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie.

Od 1975 do 1982 był kierownikiem katedry stosunków międzynarodowych w Claremont Graduate School i Pomona College (w tym drugim także jako dziekan). Ponadto był także wykładowcą na University of Oxford. W 1982 przeszedł na emeryturę.

W latach 1979-1984, podczas prezydentury Jimmy'ego Cartera i Ronalda Reagana, pełnił funkcję konsultanta Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Był członkiem Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Został członkiem Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari w Polsce (nr legitymacji 226).

Po wojnie był badaczem i kronikarzem zbrodni katyńskiej oraz powstania warszawskiego. Już podczas studiów w Iowa napisał pracę seminaryjną pt. "O odpowiedzialności za zbrodnię katyńską". Jego wydana w 1962 książka "Death in the Forest. The Story of the Katyn Forest Massacre" (Śmierć w lesie. Historia mordu katyńskiego; wydanie polskie: Katyń, 1989), poświęcona zbrodni katyńskiej, była wielokrotnie wznawiana i wydawana w wielu krajach (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Włochy, Norwegia, Polska).

17 maja 2000 Janusz Zawodny uroczyście przekazał do Archiwum Akt Nowych zgromadzone przez siebie dokumenty i akta zbierane od 1942, których zbiór został nazwany „Akta Janusza Kazimierza Zawodnego”.

Zmarł 8 kwietnia 2012 w miejscowości Brush Prairie w hrabstwie Clark w stanie Waszyngton w Stanach Zjednoczonych. W przeddzień 68 rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, 31 lipca 2012 odbyła się msza św. pogrzebowa w katedrze polowej Wojska Polskiego w Warszawie, po czym prochy Janusza Zawodnego zostały pochowane na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.


Foto: Wikipedia

Jego żoną była LaRae, z domu Koppit. Miał syna Romana Zawodnego. Profesora Janusza Zawodnego przez dziesieciolecia łaczyła serdeczna przyjaźń z profesorem Janem Karskim.