KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 26 grudnia, 2024   I   11:24:28 AM EST   I   Dionizego, Kaliksta, Szczepana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Świat

Najazd i inwazja świata islamskiego na Wyspy Brytyjskie

Xenia     28 września, 2015

Imigranci nasz wróg czy przyjaciel? Czyli komu historia przyzna rację…

O, radości, iskro bogów, Kwiecie Elizejskich pól, Święta, na twym świętym progu Staje nasz natchniony chór. Jasność twoja wszystko zaćmi, Złączy, co rozdzielił los, Wszyscy ludzie będą braćmi Tam, gdzie twój przemówi głos.

[Fryderyk Schiller, Ludwik v Beethoven]



Słowa i muzyka „Ody do radości” napisane przez dwóch niemieckich klasyków, nasuwają różnorakie refleksje, zwł. teraz pod wpływem wydarzeń ze świata z ostatnich tygodni. UE obrała za swój hymn właśnie pochwalną Odę, której beztroskie słowa teraz brzmią jak rechotanie i chichot nad europejską szczęśliwością, niosącą braterstwo, szczęście i pokój…

Ten exodus, wędrówka ludów podążających ze świata islamskiego twardych reguł Koranu, poszukuje wygodnej krainy ziemskiej szczęśliwości w świecie chrześcijan, gdzie nie trzeba będzie pracować. Obrała sobie nie Zjednoczone Emiraty Arabskie za miejsce docelowej radości, ani Mekkę – święte miasto islamu w Arabii Saudyjskiej, ale właśnie Europę – wcześniej silnie chrześcijańską.

Co spowodowało, że islamiści swą wędrówkę chcą zakończyć głównie w Niemczech, kolebce Schillera i Beethovena. Czy lekkomyślna oferta kanclerz Merkel, że Niemcy są gotowe na przyjęcie imigrantów – zachęciła do najazdu silnej „masy” młodych mężczyzn, głównie z Syrii, czy też inne względy zadecydowały, o których dowiemy się niebawem... Do kultury danego kraju jako dziedzictwo, wnoszą oni plastikowe reklamówki i agresywne postulaty. 
Wśród imigrantów, niewykluczone, że mogą być i wojownicy ISIS. To ułatwi naturalny przerzut niebezpiecznych terrorystów, niosących ze sobą terror i pogrom w świecie cywilizacji łacińskiej – rozsadzając ją od środka. Kanclerz bezmyślnie otworzyła drzwi ku atrakcyjnej zdobyczy benefitów i rozwarła wrota dla masowej islamizacji, ułatwiając tym ekspansję islamu. Swą pielgrzymkę do raju benefitów – niemieckiego Reich-u, nęcącego łatwizną i wygodą, potraktowano na serio. Nielegalni imigranci szli po trupach za ciosem. Każdego dnia łamiąc prawo, wdzierali się w granice poszczególnych państw – forsując je. Inwazyjny najazd uchodźców -najeźdźców, spowodował stan alarmu i pogotowia w poszczególnych krajach Europy.

Pewna Greczynka, pracownik urzędu miasta w hrabstwie Lancashire w WB, odwiedziła rodzinę w Grecji. Rodzina jej była wstrząśnięta zalewem uchodźców. Atena mówiła, że Grecy mają katastroficzny problem, który zesłała na nich Merkel. Sprawa imigrantów jest nierozwiązana w Grecji. Sam kraj przeżywa falę głębokiego kryzysu gospodarczego, borykając się dodatkowo z powodzią uchodźców. Na samą wyspę Kos na M. Egejskim u wybrzeży Turcji, liczącą 26 tys. mieszkańców, przypłynęło 17 tys. imigrantów, którzy zdążyli już wyspę zdemolować. Wyspa jest przepełniona, panuje tam tłok i chaos. Grecy są zatrwożeni i wielce oburzeni a winą obarczają kanclerz Niemiec.

Agresywni, zdesperowani mężczyźni w wieku poborowym, nie tylko w Grecji są agresywnie roszczeniowi. Protestując żądają natychmiast spełnienia ich postulatów. Do Manchester w WB dotarło jedynie dwóch imigrantów, a mimo to zmuszeni są pozostać jako bezdomni na ulicy. Urząd miasta odmówił płacenia benefitów na ich utrzymanie, tłumacząc, iż miasto nie ma pieniędzy. Decyzja urzędu miejskiego jest nieodwołalna.

Do Polski nie przypłynęły jeszcze fale tsunami z islamistami. Stąd niektórzy rodacy w Polsce w naiwnej otwartości pomocy obcym kulturowo, chcą zapraszać do swych domów na sublokatorkę w Warszawie. Chęć wynajęcia pokoju i zysk przesłaniają widok „konia trojańskiego,” prezent kanclerz Merkel dla Polski. Inni nieroztropni nie mają pojęcia o skutkach tej fali i jaki będzie faktycznie ostateczny bilans tragedii dzisiaj i w przyszłości dla następnych pokoleń w Polsce. Grozi nam zalew groźnego islamu, który zdominuje kulturę łacińską i chrześcijaństwo w przeciągu dwóch dekad.

Za przykład niech posłużą muzułmanie, którzy przybyli do WB wykonywać tylko najgorsze prace w kopalni pod ziemią. Przyjechali gościnnie, ale teraz panoszą się wszędzie jak u siebie. Rosną w siłę, demonstrują, próbują dominować i podporządkowywać sobie np. edukację, urzędy administracyjne, władzę.

Brytyjska organizacja Britain First budzi Brytyjczyków i uświadamia obywatelom brytyjskim na ulicach, czym naprawdę jest islam i czym grozi wojująca islamizacja Europy. Organizacja przeprowadza demonstracje p/muzułmanom – przeciwstawiając się ich ekspansywności. Udostępnia materiały video nt. ekspansji islamu w WB i w Europie, uświadamiając tym ludzi. Materiał ze stycznia 2015 r., gdzie stacja CNN Live ukazuje młodych islamskich demonstrantów w Londynie, którzy krzycząc Allahu Akbar! tzn. Bóg jest wielki, chcą zdobyć WB pod panowanie islamu, zamieniając Brytanię w państwo islamskie. Ich żądaniem jest, by królowa WB Elżbieta II opuściła dobrowolnie Buckingham Pałac (który chcą zamienić na lokalny meczet) i aby przyjęła islam za swoją religię. W przeciwnym wypadku królowa musi opuścić teren WB.

Brytyjski międzynarodowy korespondent z Londynu Nic Robertson, komentował dla CNN wywiad z radykalnym liderem tłumu - imamem Anjem Choudary - Moslem4UK, który jest zwolennikiem Osamy bin Ladena. (terrorysty zabitego 2011 r. w Pakistanie, którego do dziś kocha wielu muzułmanów):

„Jeśli WB będzie muzułmańska to w WB wprowadzimy prawo shari ah” - szariatu - mówił, „które zabrania pornografii, hazardu, narkotyków i alkoholu.” (nie wspomina jednak nic o kazirodztwie i pedofilii, którą uprawia część muzułmanów. Przykład: rozpracowany i ujęty muzułmański gang [brytyjscy Pakistańczycy] uwodzicieli i gwałcicieli dziewczynek w Rochdale/k Manchester, WB).

Strategią Choudary’ego jest uchronić muzułmanów od wszystkich innych, którzy są pod wpływem wymienionych nałogów. Mówi on: „Możesz być gdziekolwiek, by werbować ludzi do radykalnego islamu.” (VIDEO: Muslims want to take over UK and turn Buckingham Palace into a Mosque) Na muzułmańskich banerach były hasła: Islam zwycięży w świecie! Islam zdominuje świat! Brytyjscy policjanci krzyżowcy! W relacjach z Luton hasła: Policjanci brytyjscy do piekła!

Przywódca, imam Choudary zapowiadał także, że i w Polsce zostanie wprowadzone prawo szariatu. On twierdzi, że jeśli nie rządzi nami Allah, tylko ktoś inny, to jest to forma ucisku. Natomiast uważa, że jego polityka może przynieść nam szczęście. Tym przeczy sam sobie. Rządy imama nie są rządami Allaha i tu jest ten szczegół, który ukazuje manipulację i zręczne kłamstwo duchowego następcy bin Ladena.

Zachodzi pytanie: czy to nie jest przemoc i gwałtowny dżihad naokoło świata? (gwałtowna święta wojna).

Muzułmanie chcą na siłę nawracać „niewiernych” – czyli ateistów i chrześcijan. Dla ekstremistów muzułmańskich najlepszym argumentem do nawracania służą nie święte księgi, ale noże i maczety. Terroryści islamscy przywracają czas mrocznego barbarzyństwa.

Kto chce islamskich „imigrantów,” musi sobie zdać sprawę, że w przyszłości możemy stać się prześladowaną mniejszością we własnym kraju.

Sprowadzenie do Polski uchodźców-najeźdźców, będzie się łączyć z wprowadzeniem fundamentalnych zmian. Będzie fundowaniem im łatwego życia, kosztem naszego Narodu, ze skutkiem na naszą przyszłość (również tych jeszcze nie narodzonych). Tak uczynił rząd WB u siebie dla muzułmanów - Pakistańczyków, teraz ma z nimi duży kłopot.

Byłam świadkiem niezadowolenia Brytyjczyków nie raz, którzy widząc przywileje dla ciemnoskórych z Afryki, Jamajki czy Pakistanu, przeklinali brytyjski rząd. Obawiali się głośno uskarżać na system, gdyż jest to dyskryminacja p/beneficjentom. Ci zaś podnoszą zawsze głośne larum, kiedy obcina się im benefity - krzycząc, że to dyskryminacja p/nim i za akty dyskryminacji żądają dodatkowych przywilejów. Za dyskryminację w WB są różne prawne konsekwencje. Brytyjczycy są zmuszeni siedzieć cicho. Koszty utrzymania „zasiłkowca” ponosi podatnik i państwo. Do tej pory Polaków obarczano niesłusznie winą za pobieranie benefitów w nadmiarze, co łączyło się z protestami Polaków na ulicach różnych miast WB. Polacy w WB dobrze wiedzą, że najwięcej benefitów wyciągają z brytyjskiej kasy liczni Pakistańczycy, których pieszczotliwie rodacy nazywają tutaj „ciapaty.” (słowo pochodzi od mąki ciabatta, którą Pakistańczycy używają do pieczenia swych placków).

Dodatkowym groźnym niebezpieczeństwem najazdu muzułmanów jest wchłanianie chrześcijaństwa przez islam. Chrześcijańskie rodziny, uciekające przed muzułmańską maczetą bojowników ISIS, wyraźnie wskazują kogo mamy się obawiać i nie otwierać granic dla islamu. Zdrowi muzułmańscy poborowi „dają nogę” ze swego kraju, mając „na oku” unijny zasiłek ekonomiczny. Nie mają powodów do obaw w swoim kraju ze strony fanatyków. Nikt ich tam nie ściga, by skrócić o głowę. Żaden z nich jednak nie chce bronić swego kraju – uciekają dezerterując.

Za dodatek niech posłużą także migawki z codziennego życia muzułmanów w Zjednoczonym Królestwie WB.

Życie w WB od lat pokazuje co tutaj się dzieje, a z każdym rokiem dzieje się coraz gorzej. Widać spadek obyczajów, pijaństwo weekendowe, sekularyzację społeczeństwa brytyjskiego. Dlatego tutaj postępująca islamizacja jest agresywna i groźna w skutkach w różnych miastach. Puste kościoły przerabiane są na apartamenty, przedszkola czy centra kultury muzułmańskiej, służące za meczety.

Dzięki przemytowi napłynęło z Pakistanu i Afryki, wiele setek muzułmańskich nielegalnych imigrantów. To trudne zadanie dla policji imigracyjnej wyłapać i odesłać ich z powrotem do domu. Od 2008 r. Polacy byli okradani ze swych paszportów, przez zorganizowane grupy przestępcze w urzędach brytyjskich. Dokumenty te na czarnym rynku można było kupić za kilka tys. funtów. W 2010 r. rozwikłano sprawę Abdullaha Azada, pakistańskiego radnego urzędu miasta, który kierował zorganizowaną siatką ludzi, dopuszczających się kradzieży dokumentów w tym polskich paszportów, metryk urodzenia i pozwoleń na pracę. „Wujek Azad” – mistrz fałszerstwa, podrobił paszporty dla 15 tys. nielegalnych imigrantów z Pakistanu. Dosięgnął go wymiar sprawiedliwości - 8 lat pozbawienia wolności. Niestety, także byłam w licznej grupie Polaków okradzionych z paszportu przez urząd. Wmawiano mi, że sama go zagubiłam. Moją sprawę obiłam o drzwi brytyjskiego Parlamentu, zgłaszając u członka parlamentu MP (Member of Parliament) kradzieże polskich paszportów. Zaczęto ścigać urzędników za to przestępstwo.

Podczas Mistrzostw Europy Euro 2012 brytyjscy fani piłki nożnej byli bojkotowani przez pakistańskich muzułmanów. Żądali oni przez swe demonstracje nie wywieszania flag angielskich i brytyjskich na domach, samochodach i innych publicznych miejscach, gdyż mają one krzyż na środku flagi. Pakistańscy muzułmanie uważali, że jest to dyskryminacja ich społeczności.

Zaskakującym dla Brytyjczyków zdarzeniem była śmierć 18-letniego studenta Kierana Crumpa z Manchester, który został zasztyletowany za telefon komórkowy. W styczniu 2013 r. po południu, przy przystanku autobusowym na oczach innych, dostał kilka śmiertelnych ciosów nożem w klatkę piersiową. Kieran nie oddał swej nowej komórki muzułmaninowi, dlatego poniósł śmierć.

22 maja 2013 r. WB przeżyła kolejny szok, kiedy to w biały dzień w Londynie został zaatakowany na ulicy brytyjski żołnierz Lee James Rigby. Szedł chodnikiem w cywilnym ubraniu, kiedy wjechał na niego samochód i przejechał po nim. Nieprzytomnego wlókł na środek jezdni muzułmański morderca, obywatel Nigerii. Po czym obciął mu głowę tasakiem, krzycząc przy tym „Allahu Akbar!” - Bóg jest wielki. Media brytyjskie manipulując informacjami, podały fałszywy przebieg wydarzeń, mówiąc, że sprawca żałował swego czynu i zostało wycięte jego zawołanie: Allahu Akbar! Odbyły się parady i demonstracje poświęcone Gigby’emu. Sprawcy zostali osadzeni w więzieniu.

Trzy tygodnie temu w publicznym miejscu holu sklepowego, zostałam werbalnie zaatakowana przez muzułmanina, z którym spokojnie rozmawiałam. Żartowaliśmy, po czym rozmowa zeszła na picie wody a potem alkoholu. Muzułmanin nagle ryknął na mnie na całe gardło. Nie spodobało mu się to, że powiedziałam iż mój znajomy muzułmanin pije codziennie drinki alkoholowe. Co zresztą jest prawdą. To było powodem, że fanatyk wykrzykiwał wielokrotnie na mnie, unosząc w górę rękę na znak świętego oburzenia. Krzyczał, że to, co mówię to jest wielka obraza dla wszystkich muzułmanów. Powtarzał to w kółko i nic do niego nie docierało, co wyjaśniałam… Za takie wykroczenie w Syrii byłabym ukamienowana. Natomiast klienci sklepu, a byli to młodzi Anglicy – znieruchomieli. Zrobiło się bardzo cicho, przestali rozmawiać. Każdy stał jak zaczarowany i nie odezwał się ani słowem. Tamten dalej krzyczał swoje frazy dominując i kłamiąc. Podeszła do niego młoda kobieta, która znała mnie z widzenia i zaczęła się z nim kłócić, że „tutaj jest cywilizowana Europa i nie będzie nam wykrzykiwał i narzucał co mamy mówić i robić!” Fanatyk nie przewidział kontry, szybko się wycofał i wyszedł. Po zamieszaniu podszedł ochroniarz i zawstydzony menadżer sklepu - Pakistańczyk przepraszając mnie. Klient ten dostał zakaz wstępu do ich sklepu. Widziałam jak nie wpuszczono go następnym razem za karę do środka. Zamieszanie rejestrowały kamery jako dowód ataku. Często Pakistanie i czarnoskórzy wykorzystują takie sytuacje zgłaszając je na policję, by rozpocząć trybunał w sprawie dyskryminacji i wyciągnąć pieniądze.

Pakistańczycy, których w WB po przemytach jest pokaźna liczba, wykorzystują państwo brytyjskie na wszystkie sposoby. Mogą się żenić z kuzynkami i mieć po kilka żon wg ich tradycji. Na żony i wianuszek dzieci pobierają zasiłki, dla których zmuszają brytyjskie władze o przydział domów. Każde z dzieci musi mieć swój osobny pokój ze względu na rygory muzułmańskiej wiary i tradycji. Często Pakistańczycy oszukiwali państwo brytyjskie i ściągali z Pakistanu obcych ludzi, twierdząc, że to rodzina. Tym wyłudzali pakiety zasiłków dla nich.

Kobiety muzułmańskie są maszynami do rodzenia dzieci a ich rodziny to kombinaty prokreacji. Przychodzące na świat co rok dzieci, utrzymują swoich rodziców i wielodzietne rodziny. Znany mi muzułmanin ma 6-cioro dzieci i planuje mieć 10-cioro. Wg tradycji kobiety muzułmańskie zazwyczaj nie pracują. Dwie lub trzy żony muszą mieć oddzielne domy i traktowane są jako samotne matki, pobierające zasiłki.

Zapobiegliwy mąż pobiera pakiet różnych zasiłków na swą rodzinę, starając się o zwolnienie z podatków lub różne ulgi podatkowe czy ulgi w płaceniu rachunków (symboliczna suma w płaceniu za wodę dla wielodzietnej rodziny). Tacy kombinatorzy otrzymują domy, samochody i dofinansowanie w całości do czynszu i paliwa. Są zwolnieni od opłat każdego m-ca z wysokiego podatku jakim jest Council Tax – podatek od zamieszkania. Podobnie jak kobiety muzułmańskie wielu mężczyzn w WB pozostaje na zasiłku dla bezrobotnych, symulując różne sytuacje nie pozwalające im na podjęcie pracy. W tej grupie są Pakistańczycy, Jamajczycy, Afrykańczycy. Przykładem jest pakistańska rodzina licząca 11-cioro dzieci z rodzicami. Ojciec rodziny 55-letni Mohammed Salim z Rochdale k/Manchester, w telewizyjnym show przyznał, że bardzo kocha dzieci, dlatego chce mieć ich jeszcze więcej. Jest on nauczycielem filozofii, ale od wielu lat nie pracuje zarobkowo. Przebywa za to na garnuszku państwa, pobierając co m-c zasiłki dla bezrobotnych oraz wszystkie świadczenia na siebie, żonę i 11-cioro dzieci, dając przykład swym dzieciom, że warto być na utrzymaniu państwa.

Podobne sytuacje mogą dotyczyć Polski za sprawą muzułmańskich uchodźców np. z Syrii.

Dodam jeszcze coś osobistego od siebie. Doświadczenia jakie mnie spotkały podczas pobytu w krajach muzułmańskich, wyrobiły mój pogląd nt. przeciętnych muzułmanów. Cóż mnie spotkało w Syrii, Jordanii, Egipcie i jakie były zachowania mężczyzn świata arabskiego wobec białych kobiet. Co takie osoby mogą wnieść do Polski? Moje przykłady może niech posłużą za odpowiedzi – kogo chce podesłać życzliwie UE Polsce i jaki jest świat arabski w moich oczach.

Czas temu miałam okazję pojeździć po świecie. Trasa wiodła przez Grecję, Cypr, Turcję, Jordanię, Syrię, Egipt, Izrael i inne kraje. W podróży ostrzegano nas przed rygorystycznymi zwyczajami świata arabskiego. Mieliśmy uważać szczególnie na nasz ubiór, a także na ulicznych złodziei. Kobiety miały mieć zasłonięte ramiona, spodnie czy spódnice do kolan i okrycia głowy w meczetach. Do tych zasad stosowaliśmy się pomimo upałów 55*C w cieniu. Przed meczetami ściągaliśmy sandały szanując zwyczaje ale narażając się na kradzież butów. Chowałam swe buty do torby. W meczetach dostawaliśmy długie czarne lub zielone płaszcze z kapturami. Nie wolno nam było chodzić samemu, zawsze w parze lub grupowo.

Tylko w mieście Malula w Syrii można było poczuć się swobodnie. To miasto, gdzie mówiło się w języku Jezusa po aramejsku, zamieszkiwali koptyjscy chrześcijanie - Koptowie. Byli normalni i bardzo przyjaźnie nastawieni do nas. Nasz widok nie wzbudzał w nich żadnych niezdrowych emocji, raczej gościnność. W całym zalewie religii muzułmańskiej świata arabskiego, mała chrześcijańska miejscowość Malula, wzbudzała zachwyt bezpieczeństwa i normalności. Na skałach i grotach były widoczne stare namalowane krzyże - znak wiary w Chrystusa Zbawiciela.

Niestety, podróż po Syrii odkrywała niespodzianki. Pomimo stosownego ubrania, w którym gotowałam się podczas upałów - coś najwyraźniej nie podobało się lub podobało syryjskim mężczyznom. Podczas przechadzek po mieście zawsze towarzyszyła nam liczba od 5-ciu do 50-ciu mężczyzn. Chodzili za nami krok w krok. Obserwując nas nakręcali się w swym szaleństwie i wołali innych do tego pochodu. Powtarzali tylko jedno słowo: „preety”. Wokół nich unosił się tuman kurzu. Dało się słyszeć cmokania, gwizdy, wołania, czasem prośby w łamanym angielskim, aby mogli nas dotknąć. Jakiś tubylec biegnąc za nami wołał: „Walesa, Solidarity, Wojtyla.” Dawał nam zimne jabłka z lodówki – tamtejszy rarytas i tłumaczył, że tubylcy nigdy tutaj na żywo nie widzieli białych kobiet. Mówił, że nasze włosy w różnych kolorach i inność strojów - podkręcała ich.

Zapuściliśmy się w miasto. Robiliśmy zdjęcia zabytkom. Tłum mężczyzn znowu do nas dołączył, a napierając - przeciskał się koło nas kobiet - robiąc sztuczny tłok. Zaczęli ocierać się o nas z każdej strony, szturchając i skubiąc za ubrania. Po chwili jakiś mężczyzna popchnął mnie od tyłu. Tracąc równowagę poleciałam z aparatem na kogoś z tłumu. Wtedy inni jeden po drugim zaczęli szczypać mnie i uderzać po pośladkach i nie zatrzymali się tylko na tym. Moja reakcja, czego się nie spodziewali, była natychmiastowa. Obróciwszy się wymierzyłam trzaskające razy po twarzy tych, którzy podeszli mi pod rękę. Uderzałam ich po plecach aż dudniło. To spowodowało zamieszanie i jazgot wśród tamtejszych kobiet oraz wzburzonych syryjskich mężczyzn. Zaczęli się cofać, inni rzucali we mnie zgniłymi pomidorami, daktylami i cuchnącymi rybami – brudząc mnie. Wszystko obrócili przeciw mnie. Dzicz, która wcześniej podążała jak cień za nami, działała niczym zorganizowany gang. Byłam wstrząśnięta zuchwałym zachowaniem tubylców, którzy nie mieli hamulców. To był atak na naszą cielesność. Znajoma, którą też obmacano - popłakała się. Nie zdążyła się obronić. Umknęłyśmy z tłumu podnieconej do szaleństwa, agresywnej ciemnej masy.

W syryjskim Homes przystawiłyśmy hotelowe łóżko do drzwi, by zablokować nim wejście. W tanim hotelu podczas nocy i tak ktoś próbował otwierać do nas drzwi. Rysowałyśmy paznokciem po poszewce poduszki swe imiona… taka była czysta pościel… Po czwartej nad ranem z minaretu budził nas wyjący głos porannej modlitwy muezzina (ogłaszający wiernym porę modlitwy). We trzy chodziłyśmy do ubikacji, bojąc się Syryjczyków. Dwie czekały na zewnątrz a jedna musiała uporać się w pomieszczeniu w środku, gdzie stał tylko dzbanek z wodą na ablucje. W drzwiach nie było zamka, a w podłodze czekała dziura kanalizacyjna zamiast porcelanowej muszli. Nie powiem czym malowano palcem na ścianach…

Innego dnia spotkało mnie to samo co poprzednio na ulicy. Szliśmy gdzieś miastem przed siebie. Jakiś przygodny Syryjczyk w momencie mijania mnie na chodniku, uderzył mnie ręką po siedzeniu i nie skończył na tym. Puściły mi nerwy, nie wytrzymałam i ryknęłam na niego krzycząc po niemiecku (wtedy nie znałam jeszcze angielskiego). Złapałam w garść jego koszulę i prałam drania pięścią po twarzy. On w odwecie bił mnie z otwartej dłoni - drapiąc mi twarz paznokciami i szarpiąc porwał mi bluzkę. Nie będąc mu dłużna, oberwałam mu rękaw koszuli i wyrwałam guziki. To go rozwścieczyło do czerwoności. Gdy się biliśmy, szarpiąc już za włosy - moje znajome wystraszone stały jak słupy soli na ulicy i nie ruszyły się by pomóc. Mąż koleżanki za to robił zdjęcia tej sceny… Podbiegli jacyś tubylcy i z krzykiem próbowali nas rozdzielić. Wołali coś po arabsku. Zablokowano nasze ruchy. Napastnik bulgotał ze złości. Krzyczałam w szale, że on mnie napadł. Grupa mężczyzn chciała mnie gdzieś prowadzić. Jakiś siedzący starzec wstał i wmieszał się w zbiegowisko. Potwierdził, że widział jak tamten mnie zaatakował. Wtedy poszarpaną puszczono mnie wolno. Uniknęłam ulicznego sądu. Nie wiem jakby to się skończyło dla mnie, gdyby nie ten starzec (siwizna i mądrość koroną starców). Te sytuacje zdarzyły mi się w Syrii z 5 razy a w Egipcie nie było lepiej. Takie było moje spotkanie zachodu z bliskim wschodem.

Opuściliśmy dziką, biedną Syrię. Pojechaliśmy do Królestwa Jordanii. W nadmorskiej miejscowości i ostatniej przystani Aqaba, statkiem przez Cieśninę Tyrrańską i Morze Czerwone mieliśmy dopłynąć do Szarm el-Szejk i udać się do miejscowości Św. Katarzyny na Półwyspie Synaj. Ostatnie chwile w Jordanii każdy spędzał inaczej. Poszłam nad wodę i w ubraniu mimo gorąca siedziałam ze znajomą na plaży. Podziwiałyśmy widoki, rozmawiając o przejściu suchą nogą przez Morze Czerwone. Właściwie nikogo prócz nas Polaków na plaży nie było, nie licząc jakiegoś mężczyzny i dwóch kobiet w długich czarnych tunikach (galabeija) i w czarnych rękawiczkach. Na głowie miały długą czarną chustę khumar a na twarzy czarną siateczkę-nikab, pomimo upału.

Kobiety z naszej wyprawy wraz z kierowcą postanowiły się wykąpać w wodach Zatoki Aqaba. Rozebrały się do strojów kąpielowych. Kiedy chcieli wejść do wody wydarzyło się coś nieprzewidzianego. Jak tabun koni na plażę wbiegło z krzykiem około 20-stu mężczyzn, potem dobiegali inni. Próbowali otoczyć kołem plażowiczów, głośno krzycząc w swoim narzeczu. Niemal każdy miał w ręce kamień. Wymachiwali rękoma podniesionymi do góry z zaciśniętym kamieniem w pięści. „Ujadali” agresywnie jak nakręceni. Zaczęły padać kamienie w kierunku rozebranych kobiet i kierowcy. Tubylcy chcieli ich ukamienować. One podniosły krzyk i piski. Nie wiedząc co mam robić – gwałtownie chwyciłam z plaży mocny kamień i unosząc go w górze symulowałam rzucenie go w kierunku zajadłych pieniaczy. Przekrzykiwałam ich po niemiecku i po polsku. Jednocześnie energicznie wymachiwałam bluzą, którą rozwiązałam z bioder. Machaniem odwracałam uwagę tubylców - krzycząc coś. Byli zdezorientowani nie rozumiejąc mnie o co mi chodzi. Ja swoje, oni swoje. Po wstrętnych doświadczeniach z obmacywaniem mnie, wiedziałam, że broń przeciw nim to zdecydowany atak, odważny krzyk i bojowość. Nie wolno było się cofnąć. Zduszone arabskie kobiety pod dominacją mężczyzn - poddały się ich woli. Ja odważyłam się sprzeciwić. Wszystko to działo się bardzo szybko. Polki uciekały wraz z kierowcą, w popłochu łapiąc pośpiesznie ubrania i sandały. Tubylcy opuszczali plażę jeden po drugim, wypuszczając kamienie. Zostałam sama z oszołomioną koleżanką. Trudno było się uspokoić będąc pod wysokim napięciem adrenaliny. Z emocji płakałyśmy… Nikt nigdy nie wrócił do rozmowy nt. temat. Nigdy o tym nie mówiłam.

W Egipcie były inne „atrakcje.” Mężczyźni pod swoją tuniką zwaną „dela bija, galabeija” czy kurta, nie nosili bielizny i kiedy specjalnie kucali, było im wszystko widać. Zachęcali do płacenia im za ten widok od $3-$5. Kiedy się odwracałyśmy w inną stronę ignorując – zawiedzeni coś dogadywali machając ręką. Biegało za nami stado dzieci. Rozdawałam im polskie słodycze i chustki do nosa. Wtedy te radosne dzieciaki były mocno bite długimi kijami przez ulicznych policjantów za to, że podchodziły do nas. Małe zapłakane dzieci chowały się za mnie przed okrutnymi stróżami porządku ulicznego. Broniłam ich rękami. Zawstydzeni policjanci przyglądali się co robię.

Miałam kolegę Egipcjanina z Gizy, który był bardzo porządnym człowiekiem. Tony studiował w Polsce. Chodziliśmy razem na msze bo on był Koptem. Gdy po studiach wrócił do Egiptu - korespondowaliśmy ze sobą. Chciałam go odwiedzić. Pokazując kopertę z adresem, pytałam mieszkańców Gizy o wskazanie mi drogi. Kobiety chowały twarz przede mną, robiąc uniki i podglądały moje reakcje. Mężczyźni naprowadzali mnie w jakieś dziwne miejsca, przebiegle spoglądając z ukosa. Wabiąc mnie, zachęcali do wejścia w drzwi domów, które niby miały być domem Tony’ego. W porę zostałam ostrzeżona. W Egipcie jest zwyczajowe prawo, że wejście do domu muzułmańskiego mężczyzny oznacza, iż może uwięzić kobietę. Staje się ona niewolnicą i własnością gospodarza domu. Można jej zabrać paszport, nigdy nie wypuścić i zrobić z nią wszystko – także sprzedać. Ostrzegł mnie koptyjski chrześcijanin. Pokazał mi wytatułowany na przedramieniu krzyż i na znak naszej wiary przeżegnał się szybko - odradził poszukiwania i odszedł. Uniknęłam czegoś przerażającego - co być może na zawsze zmieniłoby moje życie. Na granicy egipskiej zarekwirowano mój paszport, usiłując zatrzymać mnie dla pracownika granicznego - celnika, który sobie mnie upatrzył. Czekaliśmy ponad 3 godziny na wyjaśnienie sprawy w porozumieniu z polskim ambasadorem. Po czym zostałam wypuszczona z jakiegoś pomieszczenia na wolność.

Cóż powitało nas w Izraelu? Żołnierze z różnych patroli ulicznych zaczepiali nas i prosili o zabranie ich ze sobą do Polski. Łazili za nami i nie dawali nam spokoju, zapraszając do hoteli na noc. Policjanci natomiast byli wobec nas bardzo podejrzliwi, traktując jak szpiegów. Inni młodzi mężczyźni zajeżdżali nam drogę motocyklami, popisując się brawurową jazdą. Natrętnie zapraszali do kawiarni, rozdając swe adresy i nr telefonów.

Powracałam do Polski szczęśliwa, że mieszkam w katolickim kraju, gdzie panuje kultura i inne obyczaje niż te, z którymi zderzyłam się w krajach radykalizmu islamskiego. Dzikie i gwałtowne zachowania ludzi Bliskiego Wschodu, jak „sfora dzikich stworzeń głodnych innego świata,” zostały daleko w tyle.

Nie wszystkie moje doświadczenia z podróży były niemiłe, ale teraz właśnie te powracają jako przestroga przed islamistami. Dziś trudno nie spodziewać się podobnych zachowań ze strony muzułmanów, którzy mogą przenieść je na nasz teren z tamtych stron. Islamiści nauczeni są od kolebki pogardy dla kobiet jako stworzeń niższych, które oni trzymają pod czarnymi zasłonami na długość swej władzy, oraz wywyższający się upolityczniony islam, zburzą pokój i ład społeczny w Europie.

Nie chcemy islamu jak nie chcą go Brytyjczycy. Zbyt tolerancyjni i nieostrożni w przeszłości – dziś chcą się go pozbyć. Pragną powrotu swego kraju bez islamu, przypominając głośno zapomniane przez nich słowa: In hoc signo vinces – Pod tym znakiem zwyciężysz! A znakiem tym jest krzyż męczeństwa i chwały Jezusa Chrystusa - Zmartwychwstałego Boga. Taka jest Brytyjczyków i nasza wiara i kto wierzy ten wie, że „Bóg naszych ojców i dziś jest z nami! Więc nie dopuści upaść w żadnej klęsce, Wszak póki On był z naszymi ojcami, Byli zwycięzce!”

Polska jest jak mała chrześcijańska trzódka wśród obojętnych, ateistycznych i bezbożnych narodów zatracających siebie. Z Niej to wyszła iskra na świat, która niech ten pobłądzony świat przed diabolicznym islamem osłoni.

Pytając Qvo vadis Europo? Odpowiadam w sercu i na głos: In hoc signo vinces – Pod tym znakiem zwyciężysz!

Tekst: Xenia
Zdjęcia: Britain First

Galeria