KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 19 kwietnia, 2024   I   06:21:01 PM EST   I   Alfa, Leonii, Tytusa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Parafia na drugim końcu świata

13 stycznia, 2007

Egzotyka, ale i najgorsze notowania w polskiej świadomości. To przecież do Kazachstanu, w tamtym czasie jednej z republik sowieckich, wywieźli sowieci dziesiątki tysięcy rodzin polskich, skazując ich na zimno, głód, poniewierkę. Na śmierć.

Od piętnastu lat ksiądz Krzysztof Kuryłowicz proboszczuje w polskiej  parafii  w Czkałowie, na północy Kazachstanu. To miejsce, gdzie zamieszkało, nie z własnej przecież woli, najwięcej w  tym kraju ludzi polskiego pochodzenia.
  
... Mam w swojej parafii około czterech tysięcy osób, które są związane z Polską. To był 1936 rok, kiedy znaleźli się tu Polacy z terenów Żytomierza i Kamieńca Podolskiego. Dzisiaj mieszkają tu ich potomkowie. Nie ma tutaj Polaków z okresu drugiej wojny światowej. Sowieckie zsyłki odbywały się w inne rejony Kazachstanu, nieco bliżej.

- Czy parafianie mówią jeszcze po polsku, to przecież już któreś pokolenie zesłańców i nie łatwo było zachować polskie obyczaje i polski język.

Starsi próbują mówić, natomiast młodzi próbują się uczyć z na ogół dobrymi rezultatami. W Czkałowie mieszka około 1800 osób polskiego pochodzenia, ale tylko pewna ich część regularnie chodzi na naukę języka polskiego. Lekcje prowadzą nauczyciele języka, którzy przyjechali z Polski. Dom Kultury Polskiej to duży obiekt  parafialny, w którym mieści się całe centrum kształtowania polskości na naszym terenie. W domu parafialnym są ponadto sale katechetyczne, jest bursa, przedszkole polskie prowadzone przez siostry zakonne. Jest również, a jakże, sala dyskotekowa, jest biblioteka, kawiarnia.
  
- Dla kogo są kursy języka polskiego?
  
Dla dzieci z klas drugich ze szkoły średniej (w tutejszym szkolnictwie nie ma podstawówki, jest od razu 11-letnia szkoła średnia), ale także dla dzieci starszych i dla dorosłych. Głównie jednak na kursy uczęszczają dzieci, rodzicom jakby mniej na tym zależało. Starsi ludzie mało i rzadko mówią po polsku, natomiast średnie pokolenie jest już pod tym względem stracone. Młodzież zaś, jeżeli podrośnie, to zwykle ucieka na studia, za pracą i wtedy często przestaje mówić po polsku. W tej chwili z naszej parafii w Czkałowie uczy się w Polsce 60 osób, m.in. w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu, Lublinie, Częstochowie. Studiują tam najczęściej psychologię, europeistykę, modny teraz kierunek, nauki humanistyczne, medycynę.
  
- Nauka w Polsce jest droga, kto im opłaca studia?
  
Polski Senat. Młodzi ludzie w Kazachstanie zdają maturę i kto chce się dalej kształcić w Polsce, ten ma bezpłatne studia. Dodatkowo każdy ze studentów otrzymuje miesięcznie około 800 złotych na życie. Na wakacje wyjeżdżają za pracą do Europy zachodniej.
  
- Czy po ukończeniu studiów wracają do Kazachstanu?
  
Rzadko, większość szuka zatrudnienia w Polsce, lub gdzieś w świecie. Bywa także, że na Białorusi, Ukrainie, w Mołdawii. Ale zdarzy się, że i w Ameryce czy Kanadzie.
  
- Jaka jest pomoc Polski, za pośrednictwem Senatu, dla Polaków w Kazachstanie, poza nauką języka i studiami dla młodzieży?
    
Bardzo konkretna była ostatnio pomoc finansowa dla rozwoju Domu Kultury Polskiej, także ze strony Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie. Pieniądze idą na remont domu, wakacje dla dzieci w Polsce, sprzęt stały, wydawanie parafialnego kwartalnika "Głos Polski" itp. Jesteśmy za to wdzięczni. W roku 1999 byłem w Ameryce, dzięki pomocy Polonii Amerykańskiej udało mi się zebrać trochę pieniędzy i z tego stworzyłem m.in. wewnętrzny kościół.

W Kazachstanie ponad 90 procent społeczeństwa rodzi się muzułmanami, ale potem może wybrać sobie inną religię. Islam jest tu bardzo spokojny, może dlatego, że został unicestwiony przez sowietów. Zabrali muzułmanom język, tradycję, meczety. Oni dziś właściwie nic nie mają. Między muzułmanami a katolikami panują dobre układy. Katolików żyje w Kazachstanie około pół procenta, prawosławnych chyba jeszcze mniej. Jest trochę luteranów, baptystów, są jehowici.  - Czy ta ogromna odległość z Kazachstanu do Polski księdza nie deprymuje?

Często bywam w Polsce, mam już trzeci paszport zabity dziesiątkami pieczęci. Tyle granic... Mam obywatelstwo polskie, w Kazachstanie przebywam na stale przedłużanej wizie. Gdybym np.chciał mieć obywatelstwo kazachskie, musiałbym się zrzec polskiego. A o tym nie ma mowy. 

- A jak ksiądz znalazł się w tym odległym kraju?
  
Po rozpadzie Związku Sowieckiego przyszła prośba od biskupa Jana Lengi z północy Kazachstanu do naszych władz zakonnych, czyli do zgromadzenia Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Nasz przełożony przedstawił tę prośbę swoim księżom. Po dwóch latach pracy kapłańskiej w Polsce od razu się zgłosiłem. To był rok 1991. Było nas wówczas czterech, dwóch pojechało na Ukrainę, dwóch do Kazachstanu. W Kazachstanie pracuje obecnie około 30 polskich księży i około 70 sióstr zakonnych.
  
Tu jest mój dom. Moi ludzie. Czuję się potrzebny, widzę sens mojej pracy. Wszystko zaczynałem od podstaw. I kościół, i dom parafialny, i dom polski. Niczego mi nikt nie narzuca, robię to, co uważam za najpotrzebniejsze dla moich parafian. I dla Polski. Jeżeli mi Pan Bóg pomoże, będę tu trwał jeszcze długo. Nie zważam na to, że do Warszawy jest 5 tysięcy kilometrów, pociągiem cztery doby. Samochodem niewiele krócej, bo dwie i pół doby kiedyś jechałem. Dużo bliżej mam do Mongolii, 8 do 10. godzin jazdy, do Chin dojeżdżam w ciągu jednego dnia.

Inni księża się tu zmieniali, ja pozostałem. W parafii świętych Apostołów Piotra i Pawła w miejscowości Czkałowo. W kapłaństwie spędzam właśnie osiemnasty rok.
  
- Podziwiam księdza za wytrwałość i życzę dalszej owocnej pracy na tej trudnej ziemi.

Zbigniew Ringer