Ta sprawa przemknęła przez krakowskie media i nie wzbudziła większego zainteresowania, a nabrała rozgłosu dopiero teraz, kiedy Polska Agencja Prasowa poinformowała o konferencji prasowej, zorganizowanej dla mediów polskich i polonijnych w nowojorskim \"Nowym Dzienniku\".
Chodzi o brutalne pobicie 29 lipca w klubie Hedonic trzech amerykańskich studentów polskiego pochodzenia.
"Przebywający w Krakowie na kursie Kultury i Języka polskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim młodzi ludzie w wieku od 19 do 21 lat poszli z dwiema koleżankami na zabawę. Jak mówią, wypili nie więcej niż po dwa piwa. Z ich relacji wynika dalej, że przed drugą w nocy zostali bestialsko pobici aż do utraty przytomności: złamany nos, blizny, siniaki i prawdopodobnie lekkie wstrząsy mózgu to efekt napaści ze strony ochroniarzy. Powodu napaści nie potrafią wytłumaczyć inaczej niż przypadkowym zderzeniem w tańcu z ok. 30-letnią kobietą. Po chwili stali się ofiarami ataku. Twierdzą, że mimo próśb nie zostali wypuszczeni z klubu, stając się faktycznie zakładnikami. Ochroniarze zamiast bronić, okładali ich pięściami i kopali" - czytamy w depeszy PAP.
- Na ulicy Szewskiej było w pobliżu klubu pewnie z 30 do 50 ludzi. Widzieli, jak nas biją i się śmiali. Był to dla nich pokaz. Nikt nie zapytał, czy nam pomóc. Nikt nie zadzwonił na policję - mówił podczas konferencji w redakcji "Nowego Dziennika" Sebastian, jeden z pobitych (wszystkie wypowiedzi za depeszą PAP).
Krakowska policja potwierdziła, że pod nadzorem prokuratorskim prowadzi postępowanie w sprawie pobicia, do jakiego miało dojść w klubie Hedonic 29 lipca.
- Zgłoszenie od obywateli amerykańskich otrzymaliśmy 2 sierpnia, czyli cztery dni po zdarzeniu. Z ich relacji wynikało, że bawili się we wspomnianym lokalu, zaś w pewnym momencie potrącili jakąś kobietę. Wywiązała się sprzeczka między nimi a nią. Twierdzą, że po jakimś czasie zaczęła się szamotanina z ochroniarzami klubu, w wyniku której zostali poturbowani - powiedziała PAP Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji.
Trwa przesłuchanie świadków i analiza zapisu z monitoringu.
Rodziny pobitych: Czerneków, Krzosków i Majcherczyków z New Jersey zdecydowały się nagłośnić sprawę, by ostrzec Polonię przed podobnymi incydentami, mogącymi skończyć się tragedią. Ponieważ byli związani z Krakowem, kierują się zarazem troską o miasto i dalszy rozwój krakowskiej turystyki.
- Nie chodzi nam o odwet czy zadośćuczynienie - przekonywał prowadzący konferencję Jerzy Majcherczyk.
"Jeden z pobitych, Michał, zapewniał, że kocha Polskę i wbrew temu co się stało, będzie ją wciąż odwiedzał. Żałuje tylko, że konieczna była taka lekcja, by zrozumieć potrzebę zachowania większej ostrożności" - czytamy w depeszy PAP.
Dla portalu www.Poland.us z Krakowa
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE