KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 19 września, 2024   I   09:28:30 PM EST   I   Januarego, Konstancji, Leopolda
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Nie uhonorowany Westerplatczyk

26 lipca, 2011

Minister obrony narodowej Bogdan Klich popełnił poważny błąd, który trudno usprawiedliwić: ani nie pojechał sam, ani nie wysłał żadnego ze swych zastępców bądź z kierownictwa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego na pogrzeb jednego z ostatnich obrońców Westerplatte - podporucznika Aleksego Kowalika.

Któreż polskie serce nie drgnie na dźwięk tych słów: obrońcy Westerplatte? Garstka żołnierzy walczących przez siedem dni z przeważającymi i otaczającymi ich siłami wroga stała się symbolem polskiej nieustępliwości, wytrwałości i bohaterstwa już w pierwszym tygodniu września 1939 roku. Wypowiadana wówczas przez spikera Polskiego Radia formuła: "pozdrawiamy obrońców Westerplatte" dodawała otuchy dzielnie walczącym z niemiecką nawałą oficerom i żołnierzom WP ze wszystkich brygad i dywizji.

Po 1945 roku ich pamięć rozsławił wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, w którym "gdy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem, prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte". Licentia poetica rozmijała się wprawdzie z historycznymi realiami, ponieważ straty obrońców składnicy tranzytowej nie były aż tak wielkie, ale m.in. ten utwór, recytowany na wszystkich akademiach w rocznicę wybuchu II wojny światowej, utwierdził w zbiorowej pamięci Polaków ich heroiczną postawę, a wiele pokoleń uczył patriotyzmu.

Jeżeli umiera kolejny z nielicznej już grupki obrońców Westerplatte, nad jego grobem powinien pochylić się minister obrony narodowej, a może nawet premier lub Prezydent RP. "Nasz Dziennik" przypomniał", że dwa latat temu "pogrzeb Harry´ego Patcha, ostatniego brytyjskiego weterana I wojny światowej, zgromadził tysiące osób, rząd zaprosił dyplomatów z krajów europejskich, mowę pożegnalną wygłosił gen. Richard Dannatt, szef sztabu generalnego brytyjskiej armii".

Niestety, w Polsce bywa inaczej, co dziwi mnie tym bardziej, że minister Klich potrafi dbać chlubne tradycje naszej armii i często pojawia się na patriotycznych uroczystościach. Skoro nie mógł osobiście pofatygować się na pogrzeb ppor. Kowalika, absolutnie powinien wysłać swojego zastępcę.

"ND" przypomniał, że Aleksy Kowalik, z zawodu rolnik, w czasie mobilizacji został przydzielony do 77. Pułku Legionów w Lidzie, skąd 31 lipca 1939 roku skierowano go na Westerplatte. Obsługiwał działko przeciwpancerne i zniszczył  z niego cysternę, za pomocą której Niemcy chcieli spalić obrońców. Został odznaczony m.in.: Krzyżem Walecznych, Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł 10 lipca br. w wieku 96 lat. Pochowano go dwa dni później w Blachowni.

Jak wynika z informacji udzielonej gazecie przez Janusza Sejmeja, rzecznika prasowego MON, na pogrzebie ppor. Kowalika obecna była tylko wojskowa asysta honorowa wraz z posterunkami honorowymi, wystawionymi przez żołnierzy 1. Pułku Specjalnego Komandosów z Lublińca.

Zażenowany jest Romuald Szeremietiew, były minister obrony narodowej.

"- Jest to co najmniej nietakt, chociaż nazwałbym to ostrzej: skandalem. Dlatego że obrona Westerplatte jest pewnym symbolem, jeśli chodzi o tradycję wojskową. To był wielki, bohaterski czyn. Komuś co najmniej nie wystarczyło wyobraźni, ponieważ odejście jednego z ostatnich obrońców Westerplatte jest również pewnym zdarzeniem w wymiarze symbolicznym. Odchodzą ludzie zasłużeni dla Ojczyzny i Polska powinna o nich pamiętać" - powiedział redakcji "ND".

Także w opinii kombatantów, obecność wysokiego urzędnika MON lub oficera wyższej rangi byłaby jak najbardziej wskazana.

"- Kowalik był w moim wieku. Służył w innej jednostce, która później przyjechała na Westerplatte. Powinien ktoś przybyć z ministerstwa na jego pogrzeb" - przyznał w rozmowie z gazetą kapitan Ignacy Skowron, obrońca Westerplatte.

Również generał Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, określił absencję reprezentantów MON w Blachowni jako przykrą.

"- Ministerstwo to ogromna instytucja. Jest tam departament społeczno-wychowawczy i ludzie, którzy się tym zajmują. Ktoś powinien ponieść za to odpowiedzialność. Nie potrafię zrozumieć, że na pogrzebie nie było odpowiednich przedstawicieli. To bardzo przykre. Westerplatczyków można policzyć na palcach jednej ręki"- powiedział "Naszemu Dziennikowi" i odwołał się do szacunku, jakim są otoczeni weterani w Stanach Zjednoczonych.

Mam nadzieję, że było to tylko jednorazowe niedopatrzenie ze strony MON i że zostaną z niego wyciągnięte nie tylko konsekwencje służbowe, ale także konstruktywne wnioski na przyszłość. Bo przecież większość oficerów i żołnierzy z tego oddziału może już powiedzieć o sobie słowami cytowanego wyżej poety: "teraz wznosimy się wśród chmur - żołnierze z Westerplatte".

Jerzy Bukowski
\"\"