KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 19 września, 2024   I   04:47:25 PM EST   I   Januarego, Konstancji, Leopolda
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Rasizm po angielsku i po polsku

13 czerwca, 2011

Oto dwie informacje z „Gazety Wyborczej” o tym samym, godnym potępienia zjawisku oraz całkiem odmiennych reakcjach na nie.

Pierwsza pochodzi z Anglii:

Jamie Knowlson, 30-letni Brytyjczyk z Bristolu, doskonale wiedział, że mięso wieprzowe jest dla muzułmanów nieczyste i że kontakt z nim sprawia im wyjątkową przykrość. Dlatego też pewnego styczniowego dnia 2011 r. zakradł się raniutko z szynką pod meczet Al-Baseera w dzielnicy St Judes w Bristolu.

"Zamachowiec" poczekał, aż muzułmanie wejdą do świątyni i zostawią przed nią - zgodnie z tradycją - buty. Potem upchnął plasterki szynki do butów, a następnie uciekł do budynku sąsiadującego z meczetem. Nie wiadomo dokładnie, ilu muzułmanów dotknęło nieczystego dla nich mięsa. Z relacji świadków wiadomo tylko, że pod świątynią rozległy się krzyki i wybuchło zamieszanie.

Rasista nie podejrzewał jednak, że jego akcja zostanie zarejestrowana przez jedną z ulicznych kamer. Dzięki nagraniu strażnicy meczetu nie tylko wiedzieli, kto dopuścił się ataku, ale też gdzie się ukrył. Kiedy go odnaleźli, usłyszeli wiązankę obraźliwych słów.

Knowlson został oskarżony o motywowane rasowo i religijnie prześladowanie muzułmanów, za co grozi na Wyspach do dwóch lat pozbawienia wolności. Początkowo mówił, że to był głupi żart, którego dopuścił się pod wpływem alkoholu. Później odstąpił od tej linii obrony, przyznając, że zrobił to specjalnie, bo wiedział, że muzułmanie nie tykają wieprzowiny.

Trudno wyobrazić sobie bardziej obraźliwy incydent - mówiła sędzia Carol Hagen podczas poniedziałkowej rozprawy w sądzie w Bristolu. Prokurator David Hunter dowodził, że był to atak dokonany z premedytacją i wymierzony w społeczność muzułmańską. Knowlsona uratowało to, że już w czasie trwania procesu poszedł do meczetu Al-Baseera, do którego uczęszcza ok. 2 tys. somalijskich imigrantów, i przeprosił za to, co się stało. Kiedy usłyszał wyrok - pół roku więzienia w zawieszeniu i 150 godzin robót na rzecz gminy - wybuchnął płaczem.

 
 A teraz druga, prosto z Polski:

Kuba Wojewódzki od lat już prowadzą w radiu Eska Rock niewybredną audycję, która polega na dzwonieniu do funkcjonariuszy publicznych lub osób szerzej znanych i podszywaniu się pod kogoś innego. Treść rozmowy emitowana jest w radio i wraz z komentarzami prowadzących stanowi rozrywkę dla słuchaczy.

Co prawda za wykonanie na antenie  HYPERLINK "http://fm.tuba.pl/" piosenki "Po trupach do celu" zaraz po katastrofie smoleńskiej Figurski i Wojewódzki zebrali cięgi, ale do tej pory, nabici w butelkę rozmówcy nie wchodzili na drogę sądową. Do dziś.

Gdy para zabawnych panów wzięła się za "murzinów" (sic!), próbując z okazji przyjazdu Obamy "stworzyć" kompanię reprezentacyjną złożoną z czarnoskórych żołnierzy i sięgnęła po słuchawkę, żeby zadzwonić do Alvina Gajadhura, nie spodziewała się, że wypowiedziała wojnę.

Gajadhurowi (który zresztą nie ma pochodzenia afrykańskiego, a hinduskie) nie przypadły do gustu dowcipy Figurskiego i Wojewódzkiego typu: "Może zadzwonimy teraz do Murzyna? Krajowy rejestr Murzynów... Gajadhur, tak, Murzin. Dzisiejszą audycję sponsoruje warszawski oddział Ku-Klux-Klanu. W jakiej sieci on może mieć telefon? Która się z czarnym kojarzy? Buszmeni?..." - można było usłyszeć w Radio Eska Rock.

Alvin Gajadhur napisał do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, że prowadzący program kpili z jego ciemnego koloru skóry. - Znam się na żartach. Wiem, co to pastisz i mam dystans do siebie, ale to było przegięcie. Kpiny z koloru skóry nie mają nic wspólnego z żartem. Nigdy nie rozmawiałem z tymi panami, nie rozumiem, kto dał im prawo do takiego traktowania mojej osoby i osób o ciemnej karnacji -  powiedział "Gazecie Wyborczej" Gajadhur.

Alvin Gajadhur jest rzecznikiem prasowym Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, ma polskie obywatelstwo. W Polsce mieszka od dziecka. - Nawet gdybym miał korzenie murzyńskie, czy byłby to powód do śmiechu czy drwin? - pyta retorycznie Gajadhur.

Obaj prowadzący audycję uważają, że ich rozmówca jednak nie zna się na żartach, skoro się obraził. - Nikogo nie chcieliśmy urazić. Taka jest konwencja naszego programu - powiedział Wojewódzki.

Rada Etyki Mediów jednak uznała, że to przejaw rasizmu na antenie ogólnopolskiej rozgłośni radiowej i to ze strony dziennikarzy, którzy są idolami wielu młodych Polaków. Według członków REM pogwałcili oni zasadę szacunku i tolerancji zapisanej w Karcie Etycznej Mediów. "Nie usprawiedliwia ich satyryczny charakter audycji, bo demonstrowanie rasizmu wykracza poza granice satyry i etycznego dziennikarstwa" - zaznaczyła Rada.

Z kolei przedstawiciele radia Eska Rock w specjalnym oświadczeniu zaznaczają, że "program miał charakter satyryczny, a intencją jego autorów było obnażenie i krytyka pokutujących w części naszego społeczeństwa zachowań ksenofobicznych. Autorzy porannego pasma często wcielają się w wykreowane postaci Misiury i Martenki, aby w ten sposób, poprzez karykaturalne przerysowanie pewnych postaw i zachowań, ośmieszyć je i napiętnować" – podkreślają.

"Ubolewamy, że tak szacowne grono, jak Rada Etyki Mediów, wydaje werdykt na podstawie wyrwanych z kontekstu cytatów z doniesień prasowych, bez zwrócenia się do stacji o wyjaśnienia i udostępnienie nagrania całego programu, którego przesłuchanie pozwoliłoby na zrozumienie rzeczywistych intencji autorów" – zaznaczają.

Dodają, że działanie to nie wydaje się być zgodnym ze standardami etyki dziennikarskiej, na które powołuje się Rada Etyki Mediów.


Proszę porównać reakcje, z jakimi spotkały się te dwa zachowania o niedwuznacznie rasistowskim charakterze: w Wielkiej Brytanii niefortunny "żartowniś" bardzo szybko stanął przed sądem, w Polsce dwaj chamscy figlarze nie tylko nie zostali oskarżeni, ale broni ich macierzysta rozgłośnia. Jedyne, co może im grozić, to upomnienie ze strony Rady Etyki Mediów.

Ciekawy jestem, jak postąpiłby brytyjski lub amerykański wymiar sprawiedliwości, gdyby na wzór Figurskiego i Wojewódzkiego zachowali się wobec obcokrajowca o odmiennym kolorze skóry tamtejsi dziennikarze, albo gdyby jeden z nich wsadzał na antenie telewizji państwową flagę w imitację psich odchodów.

Opisane przez "Gazetę Wyborczą" sądowe zakończenie sprawy Knowlsona pozwala dosyć łatwo wyobrazić sobie, jak potraktowano by w Anglii, USA i w wielu innych krajach karygodny wybryk prowadzących audycje w Radiu Eska Rock "kawalarzy". W Polsce mogą się czuć bezpiecznie, nawet jeżeli napiętnował ich główny medialny organ poprawności politycznej.

Jerzy Bukowski
\"\"