KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 7 lipca, 2024   I   05:37:44 AM EST   I   Estery, Kiry, Rudolfa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Zamiast argumentów kruczki prawne

26 marca, 2011

Adamowi Michnikowi grozi, że znana maksyma „Za młodu rewolucjoniści, na starość reakcjoniści” sprawdzi się w jego przypadku w najgłupszy i najbardziej przygnębiający sposób – napisał czeski poeta i tłumacz w „Lidovych Novinach”

W czwartek (17 marca) w Warszawie odbyło się pierwsze posiedzenie sądu w sprawie, którą przeciwko Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi prowadzi koncern medialny Agora. Powodem jest opinia wyrażona przez tego 75-letniego poetę, który stwierdził, że redaktorzy dziennika „Gazeta Wyborcza" są duchowymi dziedzicami tradycji przedwojennej Komunistycznej Partii Polski, która była wyłącznie wykonawcą rozkazów przychodzących z Moskwy, łączy ich bowiem ten sam cel: „aby Polacy przestali być Polakami". Trzeba dodać, że słowa te padły w wyjątkowo emocjonalnie wyczerpujących dniach po katastrofie smoleńskiej w kwietniu ubiegłego roku.

Na poziomie podstawowym Rymkiewicz nie mówi w zasadzie nic innego niż to, co formułuje np. Ryszard Legutko w swoim „Eseju o duszy polskiej". Niezbyt delikatnej wypowiedzi dopuścił się w związku z konfliktem o krzyż przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie.

Może to zabrzmieć jak paradoks, ale poeta – deklarujący się jako człowiek niewierzący – stwierdził w tym samym wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność": „Tych redaktorów wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża. Uważam, że ludzie ci są godni współczucia – polscy katolicy powinni się za nich modlić". Nie nawołuje więc do nienawistnych gestów, lecz nakłania do działania pewnie o wiele bardziej efektywnego, aczkolwiek mniej popularnego, również w Polsce.

Akt oskarżenia powstał już w październiku, a tematem procesu jest naruszenie dobrego imienia redaktora naczelnego „GW" oraz samego koncernu Agora.

Procesy przeciw publicystom

Kim jest Rymkiewicz? Poeta mieszka na stałe w Milanówku, odległym o ok. 30 km od Warszawy. Za tomik „Zachód słońca w Milanówku" otrzymał w 2003 roku prestiżową nagrodę literacką Nike, którą notabene sponsoruje „Gazeta Wyborcza". Rymkiewicz jest również eseistą i emerytowanym profesorem literatury polskiej. W przeszłości tłumaczył z angielskiego (m. in. T. S. Eliota) czy hiszpańskiego (m. in. Gabriela Garcię Lorcę). Tak więc jest to poeta natus oraz poeta doctus w jednej osobie.

Nie wiem, czy jego wiersze – na pierwszy rzut oka proste gry językowe, które jednak w krótkich przebłyskach odkrywają sens czy bezsens rzeczy tego świata – będą kiedyś dostępne dla czeskich czytelników, bo dla tłumacza stanowią nie lada wyzwanie.

Rymkiewicz jest również osobą o jasno zadeklarowanych poglądach politycznych: w ostatnich latach wspiera PiS, aktywnie włączył się m.in. w kampanię prezydencką Jarosława Kaczyńskiego.

Sprawa Agora kontra Rymkiewicz nie jest bez precedensu. Nie tak dawno skończył się proces profesora uniwersyteckiego z Torunia Andrzeja Zybertowicza, który był oskarżony i skazany za zdanie z komentarza dla dziennika „Rzeczpospolita". Inkryminowane zdanie brzmiało: „Michnik wielokrotnie powtarzał – ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację".

Spór dotyczył lustracji i dekomunizacji. O sukcesie oskarżenia zadecydował fakt, że jako dosłowny cytat potraktowano wypowiedź, która miała charakter publicystycznego podsumowania poglądów redaktora naczelnego „GW". A zadaniem prawników koncernu Agora było zrobienie z tego wątłego materiału dowodu przestępstwa.

Zgodnie z decyzją sądu Zybertowicz miał złożyć oficjalne przeprosiny oraz zapłacić karę w wysokości 10 tysięcy złotych. Zresztą podobne procesy Agora i Michnik prowadzili również przeciwko wielu innym publicystom, takim jak Rafał Ziemkiewicz, Jarosław Gowin czy Jerzy Targalski.

Poeci przed sądem

Słowa Rymkiewicza można uważać za przesadne czy niesprawiedliwe. Można się z nimi nie zgodzić i poddać twardej, może i miażdżącej krytyce. Poeta nie jest w końcu introwertykiem z głową w chmurach, ale osobą zaangażowaną w życie publiczne.

Ale to samo – w jeszcze większym stopniu – dotyczy również Adama Michnika. Bardzo to smutne, że u schyłku swej kariery zamiast walki na argumenty ucieka się już któryś raz z kolei do kruczków prawnych. Nawet jeżeli uznamy, że Rymkiewicz zareagował zbyt patetycznie, kiedy w odpowiedzi na akt oskarżenia napisał: „Władza, także władza medialnych oligarchów, nic więc nie może zrobić literaturze, nic nie może jej odjąć, w żaden sposób nie może jej zaszkodzić. A jeśli może komuś zaszkodzić, to tylko sobie. Osip Mandelsztam, zamordowany przez Józefa Stalina, jest teraz największym rosyjskim poetą XX wieku. Jest chwałą cywilizacji rosyjskiej i chwałą cywilizacji europejskiej. A Józef Stalin jest teraz tym, kim był zawsze – nędznym pijaczkiem, nędznym ospowatym prześladowcą Osipa Mandelsztama".

Możemy sobie w tym kontekście przypomnieć losy czeskiego poety Jana Zahradniczka, który spędził lata w komunistycznym więzieniu i zmarł tuż po wypuszczeniu na wolność. Również w tym przypadku można powtórzyć: jego poezja przeżyła, o jego sędziach nikt nie pamięta. Ale to było w czasach totalitarnych rządów „fałszywego dobra", w imię którego wszystko było dozwolone.

Dla czasów nam współczesnych lepszą paralelę możemy znaleźć w jednej aferze z okresu międzywojennego. W sądzie wojewódzkim w Jihlawie odbył się 21listopada 1929 roku głośny proces poety Jakuba Demla oraz (pośmiertnie) innej postaci z panteonu czeskiej poezji – Otokara Brzeziny.

Oskarżający, niejaki pan Ptaczek, nie zniósł gorszących opinii Brzeziny o prezydencie Tomaszu Garrigue Masaryku, które opublikowane zostały w prywatnym periodyku Demla – „Szlepieje". O dziele „Rewolucja światowa" Brzezina miał stwierdzić, że nie chodzi o żadną filozofię, ale „publicystykę", oraz że „profesor Masaryk jak czeladnik kupiecki rzuca w swoich klientów towarami z różnych przypadkowo wybranych szuflad".

Podczas drugiego posiedzenia sądu prokurator odczytał telegram prezydenta, który ogłaszał, że korzystając z władzy nadanej mu przez konstytucję, nakazuje natychmiastowe zakończenie procesu. Inna sprawa, że kilka miesięcy później policja zarekwirowała resztę nakładu czasopisma...

Jak normalny człowiek

Proces w Warszawie odroczono do 7 lipca. Petycję w obronie profesora Zybertowicza podpisało kilka tysięcy osób, a list poparcia poetów dla Rymkiewicza zorganizował Wojciech Wencel, polski poeta, którego w Czechach zafascynowała właśnie postać Jana Zahradniczka.

Jestem ostatnim człowiekiem, który chciałby doradzać Adamowi Michnikowi, redaktorowi naczelnemu „najbardziej wpływowego dziennika między Łabą a Władywostokiem", co powinien zrobić. Nie jest co prawda prezydentem, nie ma władzy nadanej mu przez konstytucję, ale nadal może zachować się jak normalny człowiek. Bo przyjmuję, że nie jest wyłącznie marionetką w rękach swojego koncernu wydawniczego, który by człowieka noszącego u nas i na całym świecie aureolę bojownika o wolność słowa zmuszał do takich niezrozumiałych zachowań.

W innym przypadku grozi mu, że znana maksyma „Za młodu rewolucjoniści, na starość reakcjoniści" sprawdzi się w jego przypadku w ten najgłupszy i najbardziej przygnębiający sposób.

Autor jest poetą i tłumaczem. Po ukończeniu w 1970 roku studiów na kierunkach filozofia i bohemistyka na Uniwersytecie w Brnie przez kolejnych 20 lat pracował m.in. jako palacz w kotłowni oraz robotnik w PGR. Równocześnie był redaktorem drugoobiegowego czasopisma „Strzedni Evropa" (Europa Środkowa). Sygnatariusz Karty 77. Tłumaczy z francuskiego i polskiego (m. in. dzieła Czesława Miłosza i Leszka Kołakowskiego). Powyższy tekst ukazał się 22 marca w dzienniku „Lidove Noviny" pt. „Namisto argumentu pravni chytristika"

Josef Mlejnek
Rzeczpospolita, rp.pl