KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 7 lipca, 2024   I   06:15:29 AM EST   I   Estery, Kiry, Rudolfa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Rząd, który nie zachwyca

15 marca, 2011

Dróg nie będzie tyle, ile pan obiecywał, dług rośnie zastraszająco, w Europie grozi nam miejsce w grupie „drugiej prędkości”, państwo nie radzi sobie w trudnych sytuacjach – wylicza Igor Janke

„Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?" – krzyknął uczeń Gałkiewicz, kiedy profesor Bladaczka kazał mu się entuzjazmować poezją Słowackiego. W sobotniej „Gazecie Wyborczej" Donald Tusk każe mi się zachwycać „głębokimi reformami" rządu. Wiem, że bluźnię, porównując dzieła rządu do dzieł Słowackiego, ale czuję, że premier stoi nade mną jak Gombrowiczowski profesor Bladaczka i mówi, że jednak powinienem się zachwycać. A ja mogę odpowiedzieć tylko jak Gałkiewicz: „Słowo honoru, nikogo nie zachwyca!".

Z zatkanym nosem

Panie premierze, dzieła pańskiego rządu nie zachwycają nawet najbardziej zagorzałych pańskich zwolenników. Ci, którzy pana po ludzku lubią, albo śmiertelnie nie cierpią pańskiego przeciwnika przekonują, żeby trwać przy pana rządzie z zatkanymi nosami. Ten argument jest przynajmniej zrozumiały i racjonalny, jeśli ktoś uznaje inne rozwiązanie niż rząd PO – PSL za śmiertelne zagrożenie. Lepszy swój, nam przyjazny i niezagrażający niż ten, który nasze interesy może naruszyć.

W Polsce są ludzie, którzy się boją Jarosława Kaczyńskiego, bo naruszył ich interesy, są tacy, którzy nie znoszą go z powodów estetycznych, a są i tacy, którzy nie akceptują jego polityki. I uznają, że rząd Donalda Tuska to „mniejsze zło". Ale nikt z nich nie próbuje mnie jednak przekonać, że to, co zrobił Tusk przez ponad trzy lata, ma zachwycać.

Przeczytałem pański długi artykuł. I słowo honoru, dalej nie zachwyca. Po ponad trzech latach działania, mając do dyspozycji kilkunastu ministrów, potężny aparat państwa, armie urzędników, ogromne środki unijne, każdy z pomocą pijarowców mógłby napisać trzystronicowy artykuł, w którym wymieniłby to, co zrobił. Ale czy zmieniło to jakoś nasz kraj? Czy przybliżyło nas – choć trochę, jak pan twierdzi – do wymarzonej europejskiej normalności?

Same stadiony

Pieniędzy wydajemy sporo. Ale czy jest w tym jakaś myśl i porządek? Zastanawiam się nad tym, zwłaszcza kiedy stoję w korku w centrum Warszawy i widzę dwa wielkie stadiony. Liczę wtedy w głowie te miliony, które idą na ich budowę. Liczę też mecze i imprezy sportowe, które będą się tu odbywać i doliczyć się nie mogę, jak to się dzieje, że stać nas na budowę dwóch stadionów obok siebie. Dlaczego nie mógł powstać jeden, na którym grałyby i narodowa reprezentacja, i Legia, i Polonia, i Gwardia. I jeszcze na którym można by organizować koncerty. A to zaledwie drobny przykład.

Pisze pan, że jesteśmy wielkim palcem budowy. To prawda. Tylko że te budowy nie rozpoczęły się jednego dnia po wyborach 2007 roku. Natomiast pamiętam doskonale, jakie plany pan i pańscy ludzie nam przedstawiali. Ile miało powstać autostrad, dróg szybkich i wolniejszych. I – o tym pan nie napisał – powstanie ich o wiele mniej, niż zapowiadaliście. Z wielkiej cywilizacyjnej zmiany, jaką miało nam przynieść Euro 2012, pozostaną wyłącznie stadiony. No, może jeszcze umyty Dworzec Centralny w Warszawie. To fajnie, ale dalibóg, niech pan nie oczekuje, że to będzie mnie zachwycać.

Niedawno miałem okazję doświadczyć, co znaczy „jedno okienko". Na szczęście sam pan przyznał, że to porażka. Podpowiem: to katastrofa, bo po wielkiej akcji i wydaniu nie wiem jak dużych pieniędzy, jest gorzej niż było. Pan zapowiada, że przedsiębiorcy wkrótce odczują zmiany. Ale to oni właśnie każdego tygodnia piszą oświadczenia w tej sprawie. I to ci przedsiębiorcy, którzy – jestem tego pewien – głosowali na pana.

A dług rośnie

Jestem – tak jak pan – zwolennikiem wejścia naszego kraju do strefy euro (tej finansowej). Nie wiem, czy powinniśmy przyjmować wspólną walutę, ale na pewno powinniśmy być w stanie ją przyjąć. Zapytam więc, co zrobiliśmy, aby ten cel osiągnąć? Może pan podać datę, kiedy będziemy na to gotowi?

Albo nie, proszę tego nie robić, bo wiem, że jakąkolwiek datę pan poda, będzie ona nie do zweryfikowania. W tej sprawie pański rząd nie zrobił prawie nic, poza gadaniem. Tylko okłamał pan mnie i wielu innych, kiedy w 2008 roku musiał pan w Krynicy w czasie Forum ekonomicznego coś efektownego powiedzieć. I powiedział pan. Pewnie jakiś pijarowiec podpowiedział panu datę, pan ją podał, wszyscy się zachwycili. Nawet nie skonsultował jej pan tego ze swoim ministrem finansów.

W sprawie OFE bliżej mi do poglądów Krzysztofa Rybińskiego i Leszka Balcerowicza, ale to kwestia poglądów. Bardziej martwi mnie więc nie to, że pan ma inny pogląd. Martwi mnie, że nie chce pan reformować OFE, bo tak będzie lepiej dla naszego systemu emerytalnego – dla mojej emerytury za 20 czy 30 lat, ale dlatego, że trzeba ratować nasz budżet.

Ponieważ pański rząd nie uporządkował finansów – podobnie jak poprzednicy, zgoda – teraz musi robić fikcyjne ruchy, żeby na papierze zmniejszyć deficyt. I to jest dramat. Bo dług narasta i będziemy go spłacać wszyscy. Pan także, bo zapewne – czego życzę szczerze i serdecznie – będzie pan żył długo i na własnej skórze odczuje pan skutki własnej pasywnej polityki.

Niesprawne państwo

Pisze pan wiele o normalności, którą chciał pan nam zapewnić. Też marzę, by żyć w normalnym państwie. Takim, które traktuje mnie poważnie. W którym, gdy premier mówi, że chce byśmy dokonali skoku technologicznego, to ten skok przygotowuje i próbuje go wykonać.

Pamiętam, jak pan obiecywał, że każdy biedny uczeń dostanie laptopa od państwa. Pomijam, że sam pomysł był absurdalny, bo po co wydawać pieniądze na sprzęt, który nie wiadomo do czego będzie służył. Bez przygotowania, wyszkolenia armii ludzi, bez infrastruktury. To był piękny pomysł na sprawienie dużej frajdy firmie, która wygra przetarg na rozdawanie laptopów. Ale słowo się rzekło. Co z tymi laptopami? Czy komuś wręczył pan choćby jeden, panie premierze? A może zrozumiał pan, że to było głupie i rząd zorganizował wielką akcję edukacyjną dla nauczycieli, jak wykorzystać Internet? Nie słyszałem.

Normalne państwo to takie, w którym, gdy dzieją się nieprawości, funkcjonariusze państwowi stają na głowie, by przywrócić porządek, a winnych ukarać. U nas państwo staje na głowie, by afery schować pod dywan. Co pan zrobił w celu wyjaśnienia afery hazardowej? Jak zachowywali się przedstawiciele pańskiej partii w komisji śledczej?

Normalne, sprawne, silne państwo jest nam potrzebne także po to, by radzić sobie w sytuacjach ekstremalnych. Takich jak: powódź, trzęsienie ziemi czy inne katastrofy. Niestety, doświadczyliśmy tragicznej katastrofy. Owszem, pogrzeby zostały zorganizowanie sprawnie. Przejęcie władzy też. Nawet sprawniej, niż można było się spodziewać.

Ale już wyjaśnianie przyczyn katastrofy smoleńskiej, całkowita uległość wobec Rosjan, skandal, który przez wiele tygodni dział się w miejscu katastrofy, gdzie każdy mógł wejść, a wrak został beztrosko pocięty na kawałki – to jest wielka pańska porażka oraz państwa polskiego. Sam pan to odczuł na własnej skórze, kiedy Tatiana Anodina zakpiła sobie z ofiar katastrofy, z pana i z nas wszystkich. O tym jednak pan w swym tekście nie pisze.

Pisze pan za to, jak dbał o bezpieczeństwo energetyczne, o budowę terminalu LNG w Świnoujściu. Ale już nie wspomina pan, że prace nad terminalem niemal na rok zostały wstrzymane. Że gazociąg północny utrudni dostęp do terminalu. Że podpisaliśmy niekorzystną, wieloletnią umowę gazową z Rosją. W sprawie bezpieczeństwa energetycznego pański rząd nie zrobił tego, co trzeba.

Coś się udało

Panie premierze, chętnie bym się pozachwycał. Parę spraw faktycznie panu wyszło. Orliki to był dobry pomysł, nawet jeśli w niektórych samorządach zdarzają się nadużycia. Najbardziej chwalę pana za przepchnięcie reformy emerytur pomostowych. To był trudny projekt i potrzebny. Również projekt komercjalizacji szpitali uważam za dobry i źle się stało, że śp. prezydent Lech Kaczyński go zawetował.

Bardzo się cieszę, że kiedy przyszedł kryzys, razem z ministrem Jackiem Rostowskim nie zachwyciliście się pomysłami Baracka Obamy i paru innych przywódców, którzy postanowili sztucznie pompować pieniądze w gospodarkę. Pamiętam, że namawiała was do tego opozycja. Cieszę się, że nie wyrzucił pan naszych pieniędzy w błoto.

Nie przekona mnie pan jednak, że to tylko działania pańskiego rządu sprawiły, iż przez kryzys przeszliśmy niemal suchą stopą. To w dużej mierze zasługa polskich firm, które nie zdążyły zastosować zabójczych narzędzi finansowych, które utopiły wielu światowych graczy. Ale część zasług jest po pańskiej stronie, zgoda.

Gdzie ten cud

A jednak na ponad trzy lata pracy rządu, to bardzo mało. Zwłaszcza że, o ile pamiętam, obiecywał pan cud. Dróg nie będzie tyle, ile pan obiecywał, dług rośnie zastraszająco, w Europie grozi nam miejsce w grupie „drugiej prędkości", państwo nie radzi sobie w trudnych sytuacjach. Nie mam poczucia, by za mną stało silne państwo. Do europejskiej normalności ciągle nam daleko. Chyba nawet dalej niż 3,5 roku temu, kiedy stanął pan na czele gabinetu. Panie premierze, pański rząd, pomimo moich najlepszych chęci, bardzo mnie nie zachwyca.

Igor Janke
Rzeczpospolita, rp.pl