KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 7 lipca, 2024   I   06:20:15 AM EST   I   Estery, Kiry, Rudolfa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Nie ma wyborów, bo Napieralski lubi rządzić sam?

14 marca, 2011

SLD od prawie roku nie wybrał nowych wiceprzewodniczących na miejsce osób, które zginęły pod Smoleńskiem

Zaledwie dwoje wiceprzewodniczących ma obecnie Sojusz Lewicy Demokratycznej pod wodzą Grzegorza Napieralskiego. To najmniej liczne kierownictwo ze wszystkich partii na naszej scenie politycznej.

A zgodnie z uchwałą ostatniego kongresu, który blisko trzy lata temu wybrał Napieralskiego na szefa partii, wiceprzewodniczących powinno być siedmiu.

Czworo wybrano podczas tamtego kongresu. Trójkę pozostałych miała wyłonić Rada Krajowa. Nigdy jednak do tego nie doszło.

Jak twierdzili przeciwnicy Napieralskiego, obiecywał on stanowisko wiceprzewodniczącego tak wielu osobom, że nie jest się w stanie z tego wywiązać. Dlatego na wszelki wypadek nie ogłosił wyborów na kolejnych wiceszefów.

Na dodatek w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia ubiegłego roku zginęło dwoje wiceszefów Sojuszu: Jerzy Szmajdziński i Jolanta Szymanek-Deresz. Również i te wakaty nie zostały zapełnione. Dlaczego?

– Grzegorzowi Napieralskiemu jest to na rękę. Ma tylko dwoje wiceprzewodniczących: Katarzynę Piekarską, z którą niezbyt się liczy, i Longina Pastusiaka, który jest z Gdańska. Nie musi zwoływać kierownictwa i konsultować z nimi swoich decyzji. W rzeczywistości po prostu rządzi sam – mówi niezadowolony z tego członek władz partii.

Józef Oleksy z SLD nie rozumie, dlaczego Napieralski nie uzupełnia statutowych władz.

– Nie uważam, żeby to było dobre – zaznacza były premier. – Po pierwsze, partia powinna mieć szeroki zespół liderów, a wiceprzewodniczący się do nich zaliczają. Poza tym skład kierownictwa jest ściśle określony w dokumentach partyjnych i należy się tego trzymać.

Z informacji „Rz" wynika jednak, że w partii nie ma dyskusji na ten temat. – Nikt się nie chce wychylać, bo nadchodzi czas układania list wyborczych i można z nich wylecieć za poruszanie niewłaściwych tematów – mówi nasz rozmówca z Sojuszu.

Rzecznik partii Tomasz Kalita  twierdzi, że brak wiceprzewodniczących nie wynika ze złej woli lidera. – Przymierzaliśmy się, ale jakoś się nie złożyło – mówi. – Najpierw była żałoba, później  wybory prezydenckie i samorządowe. Nie było czasu na wybory wiceszefów. Odbywały się posiedzenia Rady Krajowej, ale poświęcone innym tematom.

Kalita pytany, czy przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi skład kierownictwa zostanie uzupełniony, odpowiada, że bardzo możliwe, iż do tego nie dojdzie.

– Ale ta sytuacja nie szkodzi partii – zarzeka się Tomasz Kalita. – Mamy czterech wiceprzewodniczących Klubu Poselskiego SLD i oni wykonują sporo pracy, w pewnym sensie w zastępstwie niewybranych wiceprzewodniczących ugrupowania. A w partii nie ma nacisku na te wybory.

Eliza Olczyk
Rzeczpospolita, rp.pl