KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 4 lipca, 2024   I   11:40:13 AM EST   I   Aureli, Malwiny, Zygfryda
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Polityczne gierki wokół IPN

12 lutego, 2011

Jak wytłumaczyć wniosek o zdymisjonowanie szefa pionu śledczego IPN Dariusza Gabrela, który nie jest entuzjastą śledztwa w sprawie śmierci gen. Sikorskiego? – zastanawia się politolog

Zaangażowanie się w badanie przyczyn katastrofy lotniczej, w której śmierć poniósł m.in. gen. Władysław Sikorski – a którą zainteresowałem się z racji jej utajonego wpływu na bieżące stosunki w trójkącie Warszawa – Londyn – Moskwa – skłania mnie do zabrania głosu w sprawie gry wokół IPN, zwłaszcza w kontekście śledztwa prowadzonego przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.

Grzechy i grzeszki

Instytut Pamięci Narodowej tworzą cztery piony: właśnie KŚZpNP, Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, Biuro Edukacji Publicznej i Biuro Lustracyjne. Wobec działalności wszystkich pionów były i są wysuwane uzasadnione zastrzeżenia. Np. podczas niedawnej konferencji w Łodzi krytykowano działalność naukową i wydawniczą IPN, chociaż w pewnych punktach była to przesadna krytyka. „Przechył martyrologiczny” jest naturalną reakcją poznawczą na dekady przemilczania niektórych ważnych wątków politycznej historii Polski, a prace przyczynkarskie bywają niezwykle przydatne przy badaniu wielu spraw w ich szerszym kontekście. Zresztą nie tylko takie prace były podejmowane i publikowane – dość wspomnieć monografię dotyczącą Jedwabnego.

O wiele większe zastrzeżenia należy mieć do działalności Biura Lustracyjnego. Zwykle jako sztandarowy zarzut przywołuje się sprawę TW "Bolek", czyli dezawuowania Lecha Wałęsy tylko dlatego, że młody, wiejski chłopak, z żoną w ciąży, zastraszony rzezią robotników na Wybrzeżu, chwilowo się załamał. Ile była warta jego „współpraca”, pokazuje końcowy raport SB. Jednak Biuro Lustracyjne notorycznie robi coś znacznie gorszego, beztrosko i z dziwną zaciekłością ujawniając nazwiska czynnych oficerów i współpracowników wywiadu, co jest skandalem. Nie będę się powoływał na przykład wywiadu brytyjskiego, w mojej ocenie najlepszego na świecie w sferze pozyskiwania informacji, który zawdzięcza swoją pozycję współpracującym z nim członkom elit politycznej, kulturalnej i biznesowej, uważających tę współpracę za zaszczyt dostępny tylko najwybitniejszym jednostkom, ani też na Stany Zjednoczone, gdzie stała wymiana kadr między wojskiem/wywiadem, sferą polityki i biznesem jest czymś naturalnym. Stwierdzam tylko, że ujawnianie z premedytacją czynnych aktywów ludzkich własnego wywiadu jest głupotą bliską zdradzie stanu, a gdyby uczynił to zwykły obywatel, to niewątpliwie byłby pociągnięty do odpowiedzialności karnej.

Ignorancja czy zła wola

Jedno z najważniejszych postępowań KŚZpNP dotyczy próby ustalenia przyczyn katastrofy w której zginął gen. Sikorski i towarzyszące mu osoby. Sprawa ta od początku wzbudza gorące kontrowersje, a osoby, które do niedawna zabierały w niej głos, można podzielić na trzy kategorie. Są to ignoranci, którzy nie mają pojęcia o szczegółach (a one decydują o wszystkim) katastrofy w Gibraltarze; ci, którzy coś wiedzą, ale niczego nie rozumieją z racji niedostatecznej wiedzy, oraz agenci wpływu. Ci ostatni wszystko wiedzą i świetnie rozumieją, ale wykonują zlecenia swoich mocodawców. Medialni przeciwnicy kontynuowania postępowania uczynili wiele, aby je ośmieszyć i sabotować. Zaczęło się od dyskredytowania śledztwa jako (rzekomo) podjętego ze z góry przyjętą tezą.

Tymczasem z racji swoich ustawowych kompetencji prokuratorzy musieli podjąć śledztwo właśnie „w sprawie zbrodni komunistycznej”, natomiast w postępowaniu badane są wszystkie możliwe wątki i ewentualności, żadna nie jest wykluczona. Następnie najważniejszą troską niektórych mediów stała się obawa o całość sarkofagu gen. Sikorskiego. Po ogłoszeniu wyników autopsji powszechne było ich przekłamywanie, polegające na zastępowaniu neutralnego terminu „katastrofa lotnicza” wyrażeniem „wypadek”. Biegli medycy sądowi daremnie podkreślali, że zajmowali się wyłącznie skutkami katastrofy, a nie jej przyczynami. Wreszcie przyszła pora na biadanie mediów nad rzekomo horrendalnymi kosztami ekshumacji (kilkaset tysięcy złotych z budżetu IPN wynoszącego dużo ponad 200 mln). Pojawiła się również insynuacja, jakoby prokuratorzy zamierzali przeprowadzić łącznie 17 ekshumacji.

Ona szczególnie udowadnia albo ignorancję, albo złą wolę osób ją rozpowszechniających. Postępowanie KŚZpNP dotyczy bowiem obywateli polskich, a tych było siedmioro, z czego dwie osoby rzekomo zaginęły. Prokuratorzy planują – do czego zobowiązuje ich kodeks postępowania karnego – jeszcze tylko jedną ekshumację, kuriera z Warszawy Jana Gralewskiego, którego zwłoki rzekomo zostały wyłowione z morza, a który w rzeczywistości opuścił samolot tuż przed startem. Właśnie odstąpienie od tej ostatniej ekshumacji byłoby zmarnowaniem już wydanych pieniędzy.

Dlaczego nie badać śmierci generała?

Być może to nasi brytyjscy sojusznicy tak bardzo się obawiają jej wyniku, że naciskają na stronę polską, by poniechała dalszego dochodzenia do prawdy, a strona polska „w imię zachowania dobrych stosunków”... etc. Tylko tak mogę sobie bowiem – podkreślam, że opieram się wyłącznie na wypowiedzi doradcy Prezydenta RP – wytłumaczyć wniosek Prokuratora Generalnego o zdymisjonowanie szefa pionu śledczego IPN, który zresztą nie jest entuzjastą prowadzonego postępowania. Nie ośmielam się bowiem dopuścić myśli, by mogło chodzić o zasadnicze okrojenie kompetencji i autonomii KŚZpNP. Akurat ten pion IPN jest kontynuatorem Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, powstałej w 1945 r. W 1998 r. Ustawa o IPN i KŚZpNP niejako włączyła GKBZHwP w ramy IPN, rozciągając jej kompetencje na zbrodnie popełnione przez sprawców innych niż naziści i rozszerzając „badanie” o „ściganie”, chociaż GKBZHwP także zajmowała się ściganiem zbrodniarzy.

Premier Donald Tusk jest jedną z dwóch osób (drugą był śp. Lech Kaczyński), które wyrażeniem swojej zgody otworzyły drogę do wszczęcia postępowania w sprawie śmierci gen. Sikorskiego. Prezydent Bronisław Komorowski także jest z wykształcenia historykiem. Pozostaje mieć nadzieję, że – niezależnie od tego, kto będzie szefem pionu śledczego IPN – obaj dowiodą, że są nie tylko politykami, ale i nadal historykami. Z całym szacunkiem dla tysięcy ofiar zbrodni katyńskiej, zabójstwo generała Sikorskiego ma większą wagę polityczną, ponieważ było bezpośrednim uderzeniem w najwyższe władze Rzeczypospolitej i ówczesny symbol jej suwerenności i walki. Skoro rząd Arabskiej Republiki Egiptu był z przyczyn czysto poznawczych, po prostu dla ustalenia prawdy historycznej, uznawanej za wartość samą w sobie, zainteresowany ustaleniem przyczyny śmierci władcy państwa egipskiego sprzed 3300 lat, co się międzynarodowej ekipie lekarzy udało, to dlaczego władze RP miałyby być przeciwne ustaleniu bezpośredniej przyczyny śmierci przywódcy państwowego sprzed lat 67? W imię wewnętrznych rozgrywek, o których nic nie wiem i wiedzieć nie chcę? Gdybym jednak zawiódł się w swoich oczekiwaniach wobec polityków, to nie mam żadnych wątpliwości, że śledztwo – jeśli miałoby być teraz zawieszone – będzie musiało być wznowione po opublikowaniu dossier losów córki gen. Sikorskiego, czyli już wkrótce... Tylko po co się wcześniej kompromitować politycznymi gierkami?

Autor jest politologiem, analitykiem stosunków międzynarodowych. Wydał książki poświęcone katastrofie gibraltarskiej i zbrodni katyńskiej

Tadeusz A. Kisielewski
Rzeczpospolita, rp.pl