KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Wtorek, 2 lipca, 2024   I   09:53:41 AM EST   I   Kariny, Serafiny, Urbana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Ile szynki w szynce?

01 lutego, 2011

Tytułowe pytanie coraz częściej zadawane jest przez wielu Polaków, próbują zaś na nie odpowiedzieć w polskich mediach liczni specjaliści.

Od dawna zdajemy sobie sprawę, że producenci artykułów wędliniarskich otrzymali  -  wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej - możliwość faszerowania swoich wyrobów różnymi dodatkami. W rezultacie sprzedawcy w sklepach (szczególnie w super- i hipermarketach) kuszą nas szynką w cenie 10-15 złotych i kiełbasą poniżej 10 zł. Jak to jest możliwe?

Problemowi przyjrzały się ostatnio rzeszowskie "Super Nowości". Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że tak niska cena jest wprost proporcjonalna do nikłej zawartości mięsa w danym produkcie, czym nie chwalą się jednak ani producenci, ani handlarze.

Obok zastanawiająco tanich, ale prawie bezmięsnch wędlin możemy także nabyć bardzo drogie artykuły wędliniarskie, które nie są fałszowane. Wybór należy oczywiście do klienta, który ma jednak prawo do bycia dobrze poinformowanym, co mu się oferuje.

"SN" twierdzą, że tej sytuacji "winna jest polityka unijna, która zakłada, że to konsument ma zarządzać rynkiem", co oznacza, iż "o ile na etykiecie znajduje się informacja o zawartości to wszystko jest w porządku i klient sam wybiera czy chce kupić szynkę za 30-40 zł czy <niby - szynkę> za 10 złotych."

Jak wielu konsumentów sprawdza etykiety na kupowanych produktach? Wedle ustaleń gazety tylko jeden na stu, a zaledwie co tysięczny potrafi rozszyfrować, co kryje się za skrótami E, opatrzonymi trzycyfrową liczbą. Najczęstszym kryterium wyboru jest cena, przy czym nie brakuje osób szukających droższych wędlin, aby zapewnić sobie nabycie szynki, baleronu, kiełbasy, kabanosu, parówek, czy pasztetu najwyższej jakości.

"Unijne przepisy regulują jedynie zawartość procentową zagęszczaczy, soli, konserwantów i substancji wzmacniających smak i zapach. Przepisy te nie regulują jednak zawartości mięsa w wyrobach wędliniarskich. Tutaj producenci mają więc dowolność. Można więc spotkać w sklepach wędliny, które zawierają zaledwie 10-15 procent mięsa. Albo szynkę która z 1kg została <napompowana> solanką do wagi 1,5 kg" - czytamy w "SN".

Na wagę wędlin wpływają związki chemiczne (głównie konserwanty i fosforany o różnej szkodliwości), a na ich smak, zapach solanka, która może stanowić nawet ponad 50 procent wyrobu.

"Szczególnie szkodliwe w dużych ilościach są stabilizatory takie jak azotany i azotyny, które służą to utrzymania konsystencji wyrobu. Dodatkowo za masę produktu odpowiada często Mięso Drobiowe Mechanicznie Odkostnione, które ma niewiele wspólnego z mięsem. Są to przemielone i sprasowane chrząstki, ścięgna, kości i szpik kostny. Do lat 90 takie niby-mięso było uznawane w Polsce za odpad, nie wolno go było sprowadzać ani produkować. Teraz może stanowić ono nawet 20-30 procent wagi parówek i innych produktów mięsnych" - napisano w "SN".

Na etykietach musi być podana zawartość czystego mięsa i dodatków. Tanie wędliny  "pocą" się, czyli oddają wodę jaką zostały napompowane, wyroby dobrej jakości  nie są tak mokre.

"Super Nowości" przytaczają na koniec dwie opinie w tej sprawie.

Pierwszą sformułowała Jadwiga Potoniec, wiceprezes zarządu do spraw produkcji w Zakładach Mięsnych Herman S.A. :

"- Aby wyprodukować kilogram dobrej szynki tradycyjnymi metodami używamy 1,3 - 1,4 surowego mięsa. Kilogram tak porządnie przygotowanej szynki powinien kosztować 30 - 40 złotych lub więcej. Jednak nawet dla tańszych produktów tak układam recepturę, żeby mogły to bezpiecznie zjeść moje dzieci. Jako ciekawostkę mogę dodać, że w tym roku Szynka Tradycyjna z naszego zakładu trafiła nawet na stoły Watykanu."

A Jerzy Wiśniewski, Podkarpacki Wojewódzki Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno - Spożywczych dodał:

"- Przeprowadziliśmy w 2010 roku 3949 kontroli artykułów rolno-spożywczych sprowadzonych z zagranicy i 337 kontroli producentów żywności. W wyniku stwierdzenia nieprawidłowości nałożyliśmy 48 kar pieniężnych ma kwotę 91 tys. zł, w tym 17 decyzji dotyczyło zafałszowań żywności. W wypadku produktów mięsnych uchybienia dotyczyły m. in. zafałszowań dotyczących zaniżania zawartości mięsa w przetworach mięsnych oraz niezgodności nazwy z rzeczywistą zawartością wyrobu. Jednak powiedzieć trzeba, że Podkarpacie i tak wypada dużo lepiej pod względem jakości żywności na tle reszty kraju."

No cóż, postęp cywilizacyjny ma swoje dobre i złe strony. W epoce PRL powszechne było przekonanie, że do parówek dodaje się sporo papieru toaletowego lub że są one produkowane z nutrii, a w pasztetach i w salcesonie (zwanym wówczas głowizną) można znaleźć kawałki kości, chrząstek i raciczek. Rzadko kwestionowano natomiast jakość wędlin z "wyższej półki", które rzadko można było jednak dostać w handlu uspołecznionym. Dzisiaj nie ma  już najmniejszych problemów z zakupem dowolnego produktu spożywczego, ale jakość wielu z nich pozostawia wiele do życzenia, chociaż nadawane są im przyciągające oko  i budzące apetyt nazwy.

Jerzy Bukowski
\"\"