KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 30 czerwca, 2024   I   12:30:11 PM EST   I   Arnolda, Emiliany, Lucyny
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Atak w Arizonie zmieni USA?

09 stycznia, 2011

Młody napastnik chciał zabić kongresmenkę Gabrielle Giffords. To pierwszy taki zamach od ponad 30 lat w Stanach Zjednczonych

W sobotnie przedpołudnie drobna, 40-letnia kongresmenka zorganizowała w Tucson w stanie Arizona spotkanie z wyborcami pod hasłem „Kongres za twoim rogiem”. Demokratka bez żadnej ochrony rozmawiała z ludźmi przed centrum handlowym. Nagle młody mężczyzna z bliskiej odległości strzelił jej w głowę. Potem oddał jeszcze z półautomatycznego glocka około 20 strzałów.

Zabił dziewięcioletnią dziewczynkę, sędziego sądu federalnego, pracownika biura kongresmenki i trzy inne osoby. Kilkanaście ciężko ranił. – Żeby nie stać się celem, udawałem, że jestem martwy – opowiadał świadek wydarzenia Steven Rayle. Ludziom udało się obezwładnić zabójcę, gdy przeładowywał broń. – Był przygotowany jak na wojnę – relacjonował w CNN Joe Zamudio. Pocisk przeszył mózg kongresmenki, ale lekarze mieli wczoraj nadzieję, że uda się ją uratować. Przed szpitalem w Tucson, gdzie zabrano rannych, i przed stanowym parlamentem zapłonęły świece. Ludzie składali wiązanki kwiatów. Przynosili flagi USA i zdjęcia Giffords. Gromadzili się też na czuwaniu w wielu miastach Ameryki. Na gmachu Kongresu flagę opuszczono do połowy masztu.

 

Politykę odłożono na później

Po ataku w Arizonie ucichły spory o budżet. Przełożono głosowanie nad obaleniem reformy zdrowia Baracka Obamy i wszystkie inne prace legislacyjne. – To tragedia dla Arizony i tragedia dla całego naszego kraju – podkreślał prezydent, wzywając Amerykanów, by połączyli się z nim i z jego żoną Michelle w modlitwie o zdrowie kongresmenki. Atak na wschodzącą gwiazdę demokratów ostro potępili liderzy republikanów: były kandydat na prezydenta John McCain i nowy republikański przewodniczący Izby Reprezentantów.

– Zamach na jednego z funkcjonariuszy publicznych to atak na wszystkich, którzy służą narodowi – oświadczył John Boehner. Wszystkie media pokazywały zdjęcia uśmiechniętej Gabrielle Giffords, która w zeszłym tygodniu u boku Boehnera składała ślubowanie w związku z rozpoczęciem swojej trzeciej kadencji w Kongresie.

 

Winny język nienawiści?

Miliony Amerykanów zadają sobie teraz jedno pytanie: czym się kierował Jared Loughner? Wiadomo, że 22-latek był niezrównoważonym samotnikiem. Nie ufał rządowi. Czytał Marksa i Hitlera, palił flagę USA i wzywał do stworzenia nowej waluty. I choć nie wiadomo, czy napastnik był inspirowany przez polityczne przekonania czy głosy w swojej głowie, to – jak podkreślił na łamach „New York Timesa” Matt Bai – trudno się spodziewać, by choć trochę nie wpłynęła na niego debata „łącząca filozoficzne spory ze swego rodzaju politycznym Armagedonem”. Bai zastanawia się, jak ta tragedia zmieni amerykańską politykę, która często żeruje na „ciemnych wizjach” ekstremistów.

Giffords podpadła konserwatystom, gdy poparła reformę zdrowia Obamy. Jej biuro w Arizonie zdemolowano, a z jej wiecu przedwyborczego wyprowadzono mężczyznę z pistoletem. Demokratka znalazła się też na mapie z celownikami opublikowanej przez Sarah Palin. Była to lista polityków, którzy zdaniem liderki konserwatystów powinni zostać wyeliminowani z urzędu podczas wyborów do Kongresu.

– Kiedy ludzie robią takie rzeczy, powinni mieć świadomość konsekwencji – ostrzegała Giffords, zwracając uwagę na ryzyko płynące z podgrzewania politycznej atmosfery.

Po sobotnim ataku mapa zniknęła ze strony Sary Palin. Lewicowi komentatorzy oskarżają jednak prawicowych polityków o stworzenie atmosfery nienawiści. Ci zaś podkreślają, że winne są obie partie. Również lokalny szeryf przekonywał, że do zbrodni mógł się przyczynić jad sączący się z ust niektórych polityków oraz komentatorów radiowych i telewizyjnych, podsycający gniew i nienawiść.

– Niestety, Arizona stała się Mekką dla uprzedzeń i bigoterii – podkreślał szeryf Clarence Dupnik, ostrzegając, że jeśli tak dalej pójdzie, to żaden porządny człowiek nie będzie już chciał obejmować w Ameryce publicznych stanowisk.