KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 listopada, 2024   I   08:41:38 PM EST   I   Błażeja, Margerity, Saturnina
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Zepsuty wysokościomierz TU-154 M 101

04 listopada, 2010

Czy awaria wysokościomierza barycznego w rządowym tupolewie mogła być jedną z przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Jak ustalili dziennikarze Telewizji TVN 24, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie bada ten wątek w śledztwie.
   
Po remoncie TU-154 M 101 w rosyjskiej Samarze 21 grudnia 1009 roku odbył się jego 90-minutowy lot testowy w obecności komisji 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego i oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Za sterami samolotu usiadł kapitan Arkadiusz Protasiuk, który tragicznie zginął 10 kwietnia.
   
Jedyny problem dotyczył wówczas telefonu satelitarnego, który przez 40 minut nie mógł się zalogować do sieci, ale komisja stwierdziła, że nie ma to wpływu na bezpieczeństwo i dopuściła tupolewa do lotów o statusie HEAD, czyli z najważniejszymi osobami w państwie na pokładzie. Pod protokołem podpisał się także kpt. Protasiuk.
   
"Tego samego dnia TU 154 wyleciał w pierwszy, nietestowy lot. Już w powietrzu okazało się, że awarii uległ jeden z najważniejszych przyrządów potrzebny do lądowania - wysokościomierz baryczny, zwany też ciśnieniowym. Ujawnił to w końcu czerwca kpt. Grzegorz Pietruczuk z 36. pułku. W rozmowie z polskimi prokuratorami stwierdził, że po starcie z Okęcia nastąpiło wyłączenie wysokościomierza ciśnieniowego. Uszkodzenie go spowodowało niewłaściwą pracę systemu nawigacyjnego UNS" - czytamy na stronie internetowej TVN 24.
   
Dziennikarze zapytali o tę sprawę kpt. Pietruczuka.
   
- No cóż, awarie w samolocie zdarzają się tak samo jak w samochodzie. Usterki podzespołów nie są czymś nadzwyczajnym. Każdy samolot ma listę urządzeń, które mogą ulec awarii, a mimo to może kontynuować lot - stwierdził pilot.
   
Ustalenia TVN 24 potwierdziła Naczelna Prokuratura Wojskowa
   
- Istotnie, komisja potwierdziła odbiór samolotu Tu-154 M nr 101 po remoncie w Samarze i dopuściła go do lotów o statusie HEAD. 7 stycznia realizowany był lot samolotu Tu-154 z kapitanem Grzegorzem Pietruczukiem jako dowódcą - powiedział dziennikarzom  jej rzecznik prasowy pułkownik Zbigniew Rzepa.
   
Wątek awarii systemów tupolewa jest jednym z ewentualnych powodów katastrofy, badanych przez prokuraturów. Polska Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego za jedną z przyczyn leżących po stronie polskiej załogi uważa właśnie korzystanie z radiowysokościomierza zamiast z wysokościomierza barycznego.
   
"Ten ostatni podaje załodze wysokość od poziomu płyty lotniska. Radiowy mierzy odległość od kadłuba samolotu do gruntu pod nim. Dlatego załoga mogła <nie widzieć> parowu, obniżenia gruntu przed lotniskiem z kierunku, którym Tu-154 M 101 podchodził do lądowania. W rezultacie pilotom mogło się wydawać, że są na właściwej wysokości, a faktycznie byli zbyt nisko by szczęśliwie wylądować. Tą hipotezę potwierdził ostatnio płk Edmund Klich, polski akredytowany przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym" - czytamy na stronie tvn24.pl.
   
W tej kwestii wypowiedział się dla TVN 24 jeszcze w lipcu Tomasz Tuchołka, wiceprezes ATM Avionika, jeden z ekspertów polskiej komisji rządowej badającej przyczyny katastrofy:
   
- Dlaczego wysokościomierz baryczny jest tak ważny? Przed lądowaniem do tego właśnie urządzenia wprowadza się wartość ciśnienia panującą na płycie lotniska. Dzięki temu podczas podchodzenia do lądowania nawigator odczytuje prawidłową odległość od ziemi. W takim przypadku nawet głęboki parów przed lotniskiem Siewiernyj nie zwiódłby polskiej załogi     
   
Czemu piloci nie korzystali więc 10 kwietnia z tego urządzenia? To jedna z największych zagadek jaką muszą zbadać prokuratorzy. Jeden z tropów wskazuje na to, że systemy nawigacyjne samolotu, w tym także wysokościomierz baryczny, psuły się tak często, że piloci woleli im nie ufać.
   
Kpt. Pietruczuk mówił też o innych awariach przyrządów nawigacyjnych.
   
- Podczas lotu 28 lutego stwierdziłem również, iż odbiornik nawigacyjny VOR/ILS systemu UNS nie był w stanie odebrać sygnałów VOR (naziemne nadajniki radionawigacyjne) z odległości 20 mil morskich, co stanowi niewielką odległość od urządzenia.
   
Urządzenia, o których wspomniał pilot służyły m.in. do odbierania sygnałów radiolatarni, które pod Siewiernym zostały ustawione w nieprzepisowych odległościach od lotniska i względem siebie.
   
Dziennikarze TVN 24 zapytali płk. Rzepę, czy Naczelna Prokuratura Wojskowa ma informacje dotyczące innych awarii wysokościomierza. W odpowiedzi usłyszeli jedynie, że ten wątek badają obecnie biegli.
   
- Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie uzyskała dokumentację techniczną, zawierającą wszystkie awarie i uszkodzenia samolotu Tu-154 M nr 101 po jego powrocie z remontu. Dokumentacja ta została przekazana do analizy biegłym, którzy wypowiedzą się w tym zakresie  - stwierdził płk Zbigniew Rzepa.

Jerzy Bukowski
\"\"