KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 28 czerwca, 2024   I   01:43:36 AM EST   I   Florentyny, Ligii, Leona
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Szef BOR-u zaprzeczył zeznaniom swoich podwładnych

20 października, 2010

Szef Biura Ochrony Rządu generał Marian Janicki zaprzeczył w programie \"Kropka nad i\" Telewizji TVN 24 cytowanym przez Radio RMF FM (a omówionym przeze mnie w poland.us 18 października) zeznaniom dwóch podległych mu funkcjonariuszy, którzy 10 kwietnia byli w Katyniu, żeby zabezpieczać wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Jego zdaniem rano tego dnia na lotnisku Siewiernyj było dwóch BOR-owców. Tłumaczył też, że według obowiązujących w Biurze procedur jego funkcjonariusze uczestniczą tylko w ochronie osobistej, za bezpieczeństwo wizyty odpowiedzialny jest natomiast jej gospodarz, czyli w tym wypadku  rosyjskie Federalna Służba Bezpieczeństwa i Federalna Służba Ochrony.
   
Janicki powiedział, że tych dwóch obecnych na smoleńskim lotnisku BOR-owców miało sprawdzić, czy ustalenia z Rosjanami zostały dotrzymane. Byli oni na Siewiernym i 7 kwietnia (podczas wizyty premiera Donalda Tuska), i 10 kwietnia.
   
- Jeden z nich ma za sobą 18 lat służby i biegle mówi po rosyjsku, a na lotnisku Siewiernyj był więcej razy, niż wszyscy pozostali BOR-owcy, którzy wtedy byli w Smoleńsku - mówił Janicki Monice Olejnik.
   
Zapytany o rozmowę telefoniczną z nim, szef BOR-u powiedział, że doszło do niej, gdy obaj funkcjonariusze dojeżdżali na lotnisko, z czego wynika, że jednak nie byli na nim w momencie katastrofy rządowego samolotu, na co dziennikarka zwróciła mu uwagę.
   
Janicki na potwierdzenie swoich słów przywołał zeznania funkcjonariusza, który był w Katyniu: miał on się dowiedzieć o katastrofie właśnie od jednego z BOR-owców obecnych na lotnisku.
   
Na koniec rozmowy, w której nie wypadł - moim zdaniem - zbyt przekonywująco, generał Marian Janicki podkreślił, że więcej BOR-owców na lotnisku nie było potrzebnych i nie ma związku przyczynowo-skutkowego między ich obecnością na lotnisku a tym, co się stało.
   
- Gdyby było nawet stu, dwustu funkcjonariuszy BOR-u, czy nie doszłoby do tragedii? Przecież oni nie mieliby na to żadnego wpływu. Samolot nie rozbił się na lotnisku. Samolot nie rozbił się na pasie startowym - powiedział.

Jerzy Bukowski
\"\"