KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 28 czerwca, 2024   I   04:12:19 AM EST   I   Florentyny, Ligii, Leona
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Funkcjonariusz BOR nie dzwonił po upadku samolotu w Smoleńsku

16 października, 2010

- Nie było żadnego telefonu po katastrofie. Jedyną prawdą w tym artykule jest to, że brat męża wszystkiemu zaprzeczył - zapewniła w rozmowie z Telewizją TVN 24 Krystyna Łuczak- Surówka, wdowa po funkcjonariuszu Biura Ochrony Rządu, Jacku Surówce.

W ten sposób odniosła się ona do artykułu w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska" według której już po rozbiciu samolotu jeden z lecących nim funkcjonariuszy BOR miał dzwonić do żony mówiąc, że jest ciężko ranny w nogi i że "dzieją się tu rzeczy straszne", a następnie połączenie zostało przerwane. Taką relację miał przedstawić "GP" nie wymieniony z nazwiska "jeden z dziennikarzy, który 10 kwietnia był w Smoleńsku".
   
- To bardzo bolesna nieprawda. Mąż do mnie nie dzwonił. Ostatni kontakt z nim to jest sms, który mąż wysłał mi z pokładu przed startem. Tak jak zawsze robił. Nie było później żadnego kontaktu. Zamykałam u operatora sieci komórkowej ten telefon i wówczas, ponieważ nie wiedziałam, w czyich był rękach, zapytałam o godzinę ostatniego połączenia. Miało miejsce przed startem, później telefon nie był używany. Gdyby do mnie później zadzwonił, na pewno bym pamiętała - stwierdziła w TVN 24 wdowa po funkcjonariuszu BOR.
   
Ponieważ w "GP" pojawiła się też informacja, że jeden z braci Jacka Surówki miał potwierdzić, że oficer dzwonił do żony po katastrofie, wdowa zdecydowanie zaprzeczyła.
   
- Rozmawiałam ze współautorem tego tekstu. Najpierw twierdził, że ma nagranie tej rozmowy, potem, ze to była wymiana informacji przez maila z innym dziennikarzem. Podczas drugiej rozmowy obiecał, że prześle mi tego maila. W czasie trzeciej rozmowy wyparł się wszystkiego. Nie ma żadnego maila. Jedyną prawdą w całym artykule jest to, że skontaktowano się z innym bratem mojego męża, który powiedział, że taki fakt nie miał miejsca - powiedziała.
   
Wojskowy prokurator pułkownik Ireneusz Szeląg ujawnił podczas konferencji prasowej, że wedle opinii uzyskanych od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego co najmniej 19 telefonów komórkowych pasażerów rządowego tupolewa było aktywnych w chwili katastrofy. Dodał, że telefon "wytypowany jako należący do Lecha Kaczyńskiego" jest w stanie nie pozwalającym na taką ekspertyzę.
   
Zastępca Naczelnego Prokuratora Wojskowego generał Zbigniew Woźniak poinformował o postępie prac po stronie polskiej. Powiedział, że biegli krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych odczytujący nagrania rozmów z kokpitu samolotu poprosili o dodatkowy materiał porównawczy: dodatkowe próbki głosów osób, które mogły być w kokpicie.
   
Płk Szeląg powiedział, że rozważane jest wykonanie tzw. eksperymentu fonoskopijnego na Tu-154M o numerze bocznym 102.
   
"Polegałby on na wykonaniu lotu, podczas którego nagrywane byłyby wszelkie dźwięki, jakie pojawiają się w kabinie w czasie startu i lądowania. Chodzi o to, by móc zidentyfikować dźwięki zapisane na czarnych skrzynkach Tu145M o numerze 101, np. to czy i kiedy były otwierane drzwi do kabiny" - czytamy na stronie internetowej TVN 24.

Jerzy Bukowski
\"\"