KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 listopada, 2024   I   01:28:35 PM EST   I   Błażeja, Margerity, Saturnina
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Tydzień pod znakiem krzyża

25 lipca, 2010

Polska po 10 kwietnia 2010 roku zmieniła się podobnie, jak Stany Zjednoczone zmieniły się po 11 września 2001 roku. Z tą różnicą, że Polska po katastrofie samolotu pod Smoleńskiem zmieniła obraz polityki, niestety tylko na czas kampanii wyborczej.

Podczas ogłaszania wyników wyborów prezydenckich Jarosław Kaczyński wspominał, że będzie trzeba przypomnieć zawieszoną na czas kampanii wyborczej sprawę Smoleńską. I tak rzeczywiście się stało.

Szybko okazało się, że jednym z pierwszych elementów gry i wspominania tragedii będzie powstanie parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. Jak zapowiedział przewodniczący zespołu poseł PiS Antoni Macierewicz, zespół ma zajmować się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy lotniczej, a jednym ze statutowych celów ma być uczczenie pamięci zmarłych 10 kwietnia w katastrofie. Sam Macierewicz, jeszcze zanim powstał zespół – tłumaczył dziennikarzom, że zespół nie będzie ciałem politycznym, a na dowód tego udział w jego pracach będzie otwarty dla wszystkich. Na pierwszym posiedzeniu pojawiło się ponad stu posłów, wszyscy z Prawa i Sprawiedliwości.

Palikot w akcji
Swoją okazję w zaproszeniu do otwartości działań znalazł Janusz Palikot, który stwierdził, że zapisze się do tego zespołu i będzie zadawał trudne pytania – a wszystko po to by przyczynić się do rzeczywistego wyjaśnienia sprawy katastrofy samolotu Tu-154, w którym zginęła m.in. para prezydencka.

To oburzyło posłów PiS, którzy stwierdzili, że skoro Sejm (Komisja Etyki Poselskiej) ukarał posła Palikota za stwierdzenie, że Lech Kaczyński miał krew na rękach i przyczynił się do samej katastrofy, to nie może on być członkiem zespołu smoleńskiego.

W tym samym czasie na Krakowskim Przedmieściu naprzeciw Pałacu Prezydenckiego trwały głośne dyskusje na temat drewnianego krzyża, który postawili tam harcerze. Powstał nawet społeczny komitet obrony tego krzyża zaraz po tym, jak pojawiły się głosy o tym, że krzyż ma zniknąć spod Pałacu.

Usuwanie krzyża
Jarosław Kaczyński stwierdził nawet, że jeśli Komorowski usunie krzyż, to pokaże po której stoi stronie. Apelował wręcz do Komorowskiego by ten „miał odwagę powiedzieć, że jest po tej samej stronie, co pan Napieralski i pan Zapatero”.
W spór o krzyż włączyli się także politycy lewicy, twierdząc że stanął on w tym miejscu nielegalnie, a ponadto Polska nie jest krajem wyznaniowym, więc nie uprawnia to zwolenników katolicyzmu do tego by narzucać swój pogląd religijny innym, zwłaszcza w tym miejscu, przed siedzibą głowy państwa polskiego. Wsparcia przeciwnikom krzyża udzielili anarchiści, którzy także podważali legalność stawiania krzyża przed budynkiem prezydenckim.

Warto jednak wrócić do początku. Krzyż ustawiony przez harcerzy miał upamiętniać nie tylko ofiary katastrofy 10 kwietnia 2010 roku, ale także być symbolem służby harcerzy w czasie żałoby narodowej, podczas której pod Pałacem Prezydenckim Polacy zapalali znicze i przychodzili oddać hołd tym, którzy zginęli w wypadku lotniczym. I niestety to słowa Bronisława Komorowskiego wywołały falę niezadowolenia. Prezydent elekt zapytany o krzyż odpowiedział, że „jest to symbol religijny, więc zostanie we współdziałaniu z władzami kościelnymi przeniesiony w inne, bardziej odpowiednie miejsce”.

To właśnie te słowa wywołały falę niezadowolenia zwłaszcza wśród polityków PiS. Co ciekawe   członkowie Ruchu 10 kwietnia odcięli się od tej sprawy i w oficjalnym komunikacie stwierdzili, że nie zabierają głosu w sprawie krzyża.

Porozumienie
Zastanawiające było to, że przez długi czas sprawy zamieszania wokół krzyża nie komentowali hierarchowie kościoła katolickiego. Dopiero 21 lipca, kiedy pojawił się komunikat w sprawie porozumienia można było usłyszeć, że harcerze, przedstawiciele Kancelarii Prezydenta i Warszawskiej Kurii Metropolitalnej porozumieli się w tej sprawie, a krzyż zostanie przeniesiony do oddalonego od Pałacu Prezydenckiego o kilkaset metrów kościoła akademickiego Św. Anny.

Politycy PO, SLD i PSL nie ukrywali zadowolenia z takiego rozwiązania. Przedstawiciele PiS pytali nadal komu krzyż przeszkadza i twierdzili, że podczas zaprzysiężenia nowego prezydenta powinien ten krzyż przed Pałacem stać nadal. A najlepiej to byłoby gdyby krzyż stał w tamtym miejscu do czasu powstania widocznego znaku upamiętniającego ofiary katastrofy.

Ten konflikt, mocno podkręcany przez media jeszcze się nie kończy, bo obrońcy krzyża nie zgadzają się z tym, że kościół domówił się z harcerzami i Kancelarią Prezydenta. Zapowiadają, że będą go bronić i nadal pod krzyżem, w dzień i w nocy wystawiają wartę.

Komisja smoleńska dopiero zaczyna pracę. Na drugim posiedzeniu pojawili się przedstawiciele rodzin zmarłych w katastrofie – odczytano apel do Marszałka Sejmu, by ten zajął się Palikotem i przedstawiono „świadectwa” na temat działania prokuratury i służb wyjaśniających przyczyny katastrofy.

Sprawa krzyża w polskiej polityce w najbliższych dniach zapewne jeszcze powróci na pierwsze strony gazet, a stanie się to na pewno w dniu jego przeniesienia spod Pałacu.

Tymczasem Jarosław Kaczyński wytacza kolejne działo w walce o wyjaśnienie przyczyn katastrofy Tu-154 nazywając wydarzenia 10 kwietnia „zbrodnią”. Te słowa z pewnością będą komentowane nie tylko Polaków przez najbliższe dni.

\"\"Jacek Babiel