KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 listopada, 2024   I   11:28:35 AM EST   I   Błażeja, Margerity, Saturnina
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

SLD to nadal wierny spadkobierca PZPR

26 czerwca, 2010

O tym, że Prawo i Sprawiedliwość jest w sferze ekonomicznej oraz społecznej partią o zdecydowanie lewicowym i etatystycznym charakterze wie każdy, kto patrzy na politykę z pozycji wnikliwego obserwatora, a nie żarliwego wyznawcy któregoś z obecnych w niej ugrupowań.

W sprawach moralnych i światopoglądowych podwładni prezesa Jarosława Kaczyńskiego konsekwentnie sytuują się natomiast na pozycjach, które można równie dobrze nazwać prawicowymi lub konserwatywnymi.
   
Jako piłsudczykowi nie przeszkadza mi lewicowa wrażliwość społeczna PiS, z uznaniem patrzę także na solidny patriotyczny fundament, na którym zbudowany jest program tej partii. Miłość ojczyzny nie ma bowiem partyjnych, ani światopoglądowych barw, chociaż wiele ugrupowań politycznych lubi przyznawać sobie wyłączność na nią, kategorycznie odmawiając natomiast prawa do niej innym.
   
Nie ulega też dla mnie najmniejszej wątpliwości, że Sojusz Lewicy Demokratycznej, będący w prostej linii spadkobiercą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, czyli komunistycznej struktury, sprawującej władzę w Polsce w imieniu Kremla ma wprawdzie lewicowe korzenie, ale przede wszystkim wyrasta ze środowiska ideowego, które w miejsce patriotyzmu postawiło zdradę racji stanu niepodległej Rzeczypospolitej i lojalną służbę Związkowi Sowieckiemu. Wielu prominentnych przedstawicieli PZPR jest nadal czynnych we władzach Sojuszu, a główny symbol zaprzaństwa narodowego w okresie PRL, czyli generał Wojciech Jaruzelski, uchodzi za autorytet dla jego członków, nie tylko starszych wiekiem (co można tłumaczyć wspólnotą parszywych życiorysów), ale także dla partyjnej młodzieży, która obłudnie głosi zerwanie ze złym dziedzictwem, a nawiązanie do chwalebnych korzeni rodzimej lewicy.
   
Doskonale wyraził to w 1992 roku przewodniczący Konfederacji Polski Niepodległej Leszek Moczulski, mówiąc z trybuny sejmowej do posłów tej formacji, że nie ma do nich pretensji o lewicowe poglądy, ale o fakt,  iż wywodzą się z PZPR, który to skrót należy rozszyfrować jako "płatni zdrajcy, pachołki Rosji".
   
Nie mogę więc zrozumieć, czemu dla doraźnego celu, jakim jest zdobycie prezydentury (czyli nie najważniejszego w polskim systemie politycznym urzędu), Jarosław Kaczyński postanowił zapomnieć o tych dosadnych, ale jakże trafnych słowach, których sens był i jemu zawsze bliski (wyrażał go bowiem w bardzo podobnych sformułowaniach, słusznie jeszcze nie tak dawno domagając się delegalizacji SLD) rezygnując z określania Sojuszu mianem partii postkomunistycznej. Nawet jeśli jest to wyłącznie wyborcza retoryka, może szokować i odstręczać tych, którzy uwierzyli w PiS jako w ugrupowanie konsekwentnie wrogie wszelkim reliktom PRL.
   
Czyżby enigmatyczna nadzieja na przejęcie pewnej części elektoratu Grzegorza Napieralskiego - polityka jawnie nawiązującego do haniebnych tradycji komunistycznych - warta było wyrzeczenia się tak długo, mozolnie i z ogromnymi sukcesami budowanej patriotycznej, czyli z gruntu antykomunistycznej tożsamości Prawa i Sprawiedliwości?
   
Jerzy Bukowski