KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 28 kwietnia, 2024   I   01:54:47 AM EST   I   Bogny, Walerii, Witalisa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Koniec \"nowego\" Palikota

16 czerwca, 2010

Niewielu było chyba Polaków, którzy uwierzyli w solenne zapewnienia posła Platformy Obywatelskiej Janusza Palikota o jego dogłębnej przemianie wewnętrznej na skutek katastrofy smoleńskiej. Sam poważnie powątpiewałem w nie w artykułach, zamieszczonych w poland.us 21 i 23 maja.

Już tydzień po tych słowach, z którymi obszedł większość mediów, powrócił do dawnego stylu uprawiania polityki, czyli chamskich i aroganckich ataków na Jarosława Kaczyńskiego (całkowicie zlekceważonych przez sztab wyborczy kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta oraz jego samego), prób sprowokowania go w akcjach ulicznych (kompletnie nieudanych), ostrej retoryki (nie robiącej zbytniego wrażenia ani na politycznych przeciwnikach, ani na od dawna przyzwyczajonych do niej dziennikarzach).

Upłynęło jeszcze kilkanaście dni i Palikot przyznał w wywiadzie dla tygodnika "Wprost", że ta rzekoma przemiana była jedynie jego sztuczną kreacją:

" - Zrobiłem dobry numer z tym przebraniem. Dokładnie spełniłem wasze oczekiwania - włożyłem okulary, obciąłem włosy, powiedziałem: <Tamtego Palikota nie ma>. I otworzyła się szczelina, i w tę szczelinę wszedłem. Przecież to był happening dotyczący Jarosława Kaczyńskiego, pokazujący, jaki jest Jarosław Kaczyński."

Chcąc dorobić wzniosłą ideologię do swoich wygłupów, lubelski parlamentarzysta  powiedział, że "nie jest prawdą, iż ludzie się zmieniają nawet na skutek najbardziej tragicznych wydarzeń".  I dodał:

"- Oczywiście, że pokazałem obłudę Kaczyńskiego, pokazałem, na czym polega mechanizm przebrania, na co się ludzie nabierają. Przez jakiś czas jesteśmy trochę inni, potem generalnie wracamy do starego wzoru. Ze mną wydarzyło się coś podobnego. Choć jestem bardzo doświadczony i politycznie, i PR-owsko, i to mnie na pewno czegoś nowego nauczyło, wiem więcej, niż wiedziałem kiedykolwiek wcześniej o polityce, o mechanizmach medialnych. To była dobra szkoła jazdy - te dwa miesiące."

Palikot zdradził przeprowadzającemu zeń wywiad Tomaszowi Machale, że na nowe ubrania i okulary wydał co najwyżej miesięczną pensję posła. Okularów nie nosi jednak zawsze.

"- Nie muszę ich nosić, to tylko zabieg marketingowy. Dobrze mi robią, jak się okazuje. Dobrze w nich wyglądam, pomijam już efekt, że człowieka w okularach traktuje się jako kogoś o większej inteligencji, bardziej stonowanego, stabilnego. Jak już odegrają swoją rolę, to rozwalę je młotkiem. Możemy się umówić: ja rozwalę okulary, a wy to sfotografujecie…" - powiedział poseł-skandalista.

Wywiad dla "Wprost" jest dosyć marny i potwierdza tylko, że Palikot nie ma już nic ciekawego do powiedzenia w żadnej kwestii. Oceniając szanse wyborcze poszczególnych kandydatów do prezydentury oraz obecny stan polskiej sceny politycznej nie potrafi wyjść poza komunały i stereotypowe sformułowania. Widać też, jak bardzo zależy mu na utrzymaniu się na medialnym topie, z którego coraz częściej spada, nie mogąc zrozumieć, że jego grepsy są na tyle przejrzyste i przewidywalne, iż nikogo już ani nie zaskakują, ani nie bawią, przysparzając jedynie kolejnych problemów i tak nie narzekającym ostatnio na ich brak macierzystej partii oraz Bronisławowi Komorowskiemu.

Może lepiej byłoby, aby Janusz Palikot wrócił do produkowania wódek albo do rozpatrywania zawiłych zagadnień fenomenologicznych w dziełach Edmunda Husserla, o którym miał zamiar pisać pracę doktorską? Wtedy chętnie skrzyżowałbym z nim filozoficzną szpadę, jako że i ja zajmuję się tym właśnie tematem.

W polityce definitywnie wyczerpał już bowiem zasób swoich możliwości, co czarno na białym widać w wypowiedziach dla "Wprost".

Jerzy Bukowski