KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 listopada, 2024   I   09:28:38 AM EST   I   Błażeja, Margerity, Saturnina
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wściekły jazgot wyleniałych buldogów

20 maja, 2010

Bardzo chcą ugryźć, ale zęby już nie te, co jeszcze kilka lat temu. Koniecznie usiłują błysnąć krasomówczymi bonmotami, ale inwencja frazeologiczna już nie dopisuje. Ze wszystkich sił pragną pomóc swemu kandydatowi, ale raczej odstręczają od niego nowych wyborców.

Za wszelką cenę zamierzają zaimponować lekkim dowcipem, efektownym stylem i przyciągającymi życzliwą uwagę szerokiej publiczności sformułowaniami, ale słychać tylko wściekły jazgot wyleniałych buldogów, w którym przejawiają się na zmianę bezsilność i zdumienie, że lud ich już nie kocha.

Władysław Bartoszewski, Andrzej Wajda, Krzysztof Materna, Marek Majewski i paru innych członków komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego usiłowało zrobić w minioną niedzielę wszystko, aby pozyskać społeczną sympatię dla swojego kandydata, a przy okazji zapewnić go o swojej lojalności. Aż dziw bierze, iż nie dołączył do tego pociesznego w sumie grona Daniel Olbrychski, bo usłyszelibyśmy zapewne jeszcze ostrzejsze słowa niż te, które padły w Łazienkach. Ale i tak było wystarczająco wiele zadufania, utwierdzania się nawzajem w byciu elitą społeczeństwa, próby budowania atmosfery niewymuszonej spontaniczności, nienawiści wobec Jarosława Kaczyńskiego i jego partii, usiłowania zmieszania z błotem największych politycznych rywali.

Tylko że to już nie bierze, nie chwyta, nie czaruje szerokich rzesz rodaków. Odwrotnie: powoduje niesmak, irytuje nieporadnością, denerwuje narastającą megalomanią i poczuciem wyższości, a co za tym idzie lekceważeniem tzw. szarego obywatela. Żenuje i odpycha zamiast zachwycać i przyciągać. Drażni i śmieszy zamiast imponować i zadziwiać. Wywołuje pełne politowania uśmiechy zamiast budzić respekt.

A w tle czai się zwykły strach i nieskrywane zdumienie, że stare, po wielekroć wypróbowane zagrania przestały już  dawać pożądane efekty, że wielkie nazwiska mało już znaczą, że buńczuczne przechwałki trafiają w próżnię.

Nie udało im się to spotkanie. Nie było na nim atmosfery mobilizacji, chociaż stwarzano jej pozory. Nie pozyskali głosów niezdecydowanych. Nie rzucili na kolana listą członków. Nie odnieśli sukcesu. Pokazali natomiast w pełnym świetle to, o czym już kiedyś pisałem, zapożyczając się u Gombrowicza: "boja mają". I to coraz większego.

Jerzy Bukowski