KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Wtorek, 30 kwietnia, 2024   I   10:33:22 AM EST   I   Balladyny, Lilli, Mariana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

1 i 2 listopada - tak, 9 maja - nie

12 maja, 2010

W chrześcijańskiej, a więc także w polskiej tradycji przyjęte jest od wieków oddawanie szacunku zmarłym 1 i 2 listopada, czyli w Święto Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny.

Gdyby chcieć rygorystycznie przestrzegać kanonicznych przepisów kościoła rzymskokatolickiego, to bardziej stosowną jest ta druga data, ale większość z nas odwiedza groby swoich bliskich oraz osób, którym pamięć pragnie uczcić raczej 1 listopada, w czym nie ma niczego niestosownego.

Są też rocznice, skłaniające do zadumy nad bohaterami własnego narodu i państwa, kiedy również odwiedzamy cmentarze, na których oni spoczywają oraz gromadzimy się pod poświęconymi im i realizowanym przez nich (często aż do złożenia ofiary życia) ideom pomnikami. Polacy robią to 11 listopada, obywatele innych krajów w inne dni.

Dla narodów, tworzących dawniej Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich, takim dniem jest 9 maja i w pełni to rozumiem. Ta sama data ma jednak zupełnie inne znaczenie dla Polaków, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz obywateli innych krajów, zniewolonych po 1944 roku przez moskiewski reżim. Oddawanie tam hołdu czerwonoarmistom akurat 9 maja jest więc czymś niezbyt zrozumiałym, mającym wręcz posmak politycznego i historycznego masochizmu.

Pisałem już w poland.us 6 maja w artykule pt. "Wyrafinowane rusofilstwo", że szeroko propagowana przez środowisko "Gazety Wyborczej" akcja zapalania w tym dniu zniczy i świeczek na mogiłach żołnierzy, którzy wyzwalając nas spod okupacji niemieckiej nieśli na swych bagnetach sowiecką ma w sobie coś z moralnego sznatażu: skoro Rosjanie tak pięknie nam współczują po smoleńskiej katastrofie, to musimy im się równie sugestywnie odwdzięczyć.

Doceniam płynące z potrzeby serca takie spontaniczne gesty wdzięczności, ale sposób ich organizowania oraz wybrana forma budzą moje poważne wątpliwości. Mam także serdecznie dosyć wypowiedzi kolejnych zwolenników tej akcji (również z grona osób duchownych), którzy w kółko powtarzają, że przecież ci dwudziestoletni chłopcy z karabinami na sznurkach, w brudnych szynelach i z czerwonymi gwiazdami na hełmach nie są winni zbrodni stalinizmu, ani niewolenia narodów, przez ziemie które przechodzili w zwycięskim marszu do Berlina.

Oczywiście, że szeregowi krasnoarmiejcy nie byli odpowiedzialni za szerzenie  zbrodniczej ideologii komunizmu, często sami stając się jej ofiarami po powrocie z wojny w domowe pielesze, ale nie da się ukryć, że to właśnie nimi skutecznie posługiwał się Kreml, realizując mocarstwową strategię podboju wschodniej i środkowej Europy. Stosując tę samą zasadę, trudno winić żołnierzy Wehrmachtu, walczących o panowanie III Rzeszy Niemieckiej nad światem za stosowane przez nią ludobójstwo, a przecież nie czcimy ich pamięci w Polsce 1 września, chociaż zapalamy im światła na grobach (ale nie pod pomnikami, których już dawno nie ma na naszej ziemi) 1 i 2 listopada.    

Skrzętnie opiekujemy się też na co dzień wszystkimi wojennym cmentarzami, gęsto rozsianymi w granicach Rzeczypospolitej, na których spoczywają żołnierze wrogich nam armii, po chrześcijańsku pochylając się nad majestatem każdej śmierci, ale umiejętnie rozróżniając agresorów od ofiar, bo tego wymaga poszanowanie prawdy historycznej. Jeśli zastąpimy ją górnolotnym w założeniu, ale bezsensownym w rzeczywistym znaczeniu zrównaniem wszystkich ze wszystkimi, wcale nie staniemy się przez to lepszymi chrześcijanami, ale po prostu głupszymi ludźmi.

Niech więc nikt mi nie wmawia, że propagowana przez specjalnie w tym celu utworzony portal internetowy i nagłaśniana przez "Gazetę Wyborczą" akcja nie ma politycznego kontekstu. Dlatego nazwałem ją w tytule przywołanego wyżej artykułu wyrafinowanym rusofilstwem i nadal podtrzymuję tę opinię.

Jerzy Bukowski