KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 listopada, 2024   I   04:36:07 AM EST   I   Błażeja, Margerity, Saturnina
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Milczenie prezydenta Kaczyńskiego

06 lutego, 2010

- Ostatnie decyzje prezydenta Ukrainy szkodzą dwustronnym stosunkom, ale oficjalnego protestu nie będzie. Wszelkie takie ruchy nie służą budowie dobrych relacji.

Takie decyzje nie tylko nie mogą wiązać się z akceptacją, ale nawet ze zrozumieniem - powiedział szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak w porannej audycji I Programu Polskiego Radia "Sygnały Dnia", nawiązując do próśb licznych środowisk kresowych i kombatanckich o wyrażenie sprzeciwu wobec decyzji prezydenta Wiktora Juszczenki o nadaniu Stefanowi Banderze tytułu bohatera Ukrainy oraz uhonorowaniu weteranów UPA.
   
Jak pisałem wcześniej w poland.us, minister Stasiak spotkał się w tej sprawie z jednym z inicjatorów zapowiedzianych na 5 lutego pikiet pod Ambasadą Ukrainy w Warszawie i jej konsulatami w kilku miastach Polski - księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. Wysłuchawszy jego opinii, obiecał przekazać ją Lechowi Kaczyńskiemu. Radiowy wywiad był w tej sytuacji publicznie udzieloną odpowiedzią dla ks. Zaleskiego i reprezentowanych przez niego środowisk.
   
Szef Kancelarii Prezydenta RP dodał że w interesie Polski i Polaków, którzy mieszkają na Ukrainie, jest utrzymywanie dobrych kontaktów z tym państwem.
   
- Podobnie jest w naszych relacjach z Białorusią. Jako kraj musimy dbać o sprawy naszej mniejszości na Białorusi - powiedział minister Władysław Stasiak.
   
Nie dojdzie jednak do planowanego wcześniej spotkania Lecha Kaczyńskiego z ministrem spraw zagranicznych Białorusi, który wkrótce przyjedzie do Polski.
   
Poproszony o skomentowanie obecnego stanu stosunków polsko-ukraińskich przez portal netbird.pl ks. Zaleski powiedział m.in.:
    
W takich wypadkach jest tylko jedna droga: trzeba powiedzieć prawdę i dążyć do pojednania i wzajemnego przebaczenia. Dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, to pojednanie jest fikcją. Jesteśmy świadkami, że pomimo 20 lat niepodległości Ukrainy państwo to żyje w ogromnym zakłamaniu i konfliktach. Obawiam się, że wcześniej czy później to państwo się rozpadnie, tak jak np. Jugosławia. Jeżeli chodzi o Janukowycza, to myślę, że on nie jest politykiem, który specjalnie się będzie Polską przejmować. Polska nie jest mu do niczego potrzebna, on będzie się przejmował relacjami z Rosją. Tak jak Moskwa będzie chciała, tak on będzie postępował.
   
Czy wygra Janukowycz, czy Tymoszenko, to nic się w tym zakresie nie zmieni. Jedyna pozytywna zmiana będzie taka, że upadnie ta demagogia Juszczenki polegająca na budowaniu tożsamości narodu ukraińskiego na zbrodniarzach. To na pewno zostanie przekreślone. Dałbym Janukowyczowi szansę w tym sensie, że należy bardzo uważnie patrzeć, co on robi, reagować na jego ewentualne negatywne zachowania. Wątpię jednak, aby Janukowycz przejawiał antypolonizm czy antysemityzm, tak jak u Juszczenki, czy teraz w obozie Tymoszenko.
   
Największym paradoksem tej sytuacji jest to, że mniejszość polska – dość liczna, od pół miliona do miliona ludzi, mieszkających nie tylko w dawnej Galicji Wschodniej czy na Wołyniu, ale także w okolicach Żytomierza, a nawet Kijowa – to jednak duża grupa. Praktycznie w całości popiera ona Wiktora Janukowycza.
   
Dlaczego to paradoks? Niemalże wszyscy politycy polscy, począwszy od prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, uwierzyli, że to Juszczenko jest zbawcą Ukrainy.Tymczasem Polacy, przynajmniej w listach kierowanych do mnie bądź w kontaktach osobistych, podkreślają jedno: są między młotem a kowadłem. Z jednej strony jest to rusofilizm w wydaniu Janukowycza, a z drugiej neofaszyzm w wydaniu Juszczenki. Z dwojga złego lepszy jest Janukowycz. Co ciekawe – nawet w pierwszej turze wyborów Polacy gremialnie głosowali na Janukowycza. Trzeba zrozumieć tych ludzi – są zagrożeni nie tyle przez komunistów z Ukrainy Wschodniej, co przez neobanderowców i neofaszystów, którzy pod szyldem Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów sieją nienawiść do Polaków i do Żydów.
   
Przede wszystkim oceniam negatywnie Juszczenkę jako polityka, według mnie to kompletny mitoman, człowiek, który przez przypadek znalazł się w polityce. Do chwili pierwszej tury wyborów starał się zaspokoić oczekiwania wszystkich Ukraińców. Co prawda popierał banderowców, jednak jasno się nie określał. Natomiast kiedy przegrał – przegrał w okropny sposób, to chyba pierwszy przypadek w historii powojennej Europy, gdy urzędująca głowa państwa starająca się o reelekcję dostała zaledwie 5 proc. głosów – wykalkulował sobie, że nie ma już szans zostać prezydentem całej Ukrainy. Liczy jednak na to, że przy 3-procentowym progu wyborczym, jaki jest na Ukrainie, uda mu się stworzyć w dawnej Galicji Wschodniej partię banderowską i wejdzie on z nią o parlamentu. Chyba dojdzie do tego, że Juszczenko będzie lokalnym kacykiem dla tej części kraju. Może w ogóle liczy na to, że Ukraina tak jak Jugosławia się rozpadnie. Świadczy to tylko o jego hipokryzji i o tym, że jest to człowiek, który ma bezwzględny stosunek do Polski.
   
Należy ubolewać nie tyle nad postawą Juszczenki – bo on się przez kilka lat wyraźnie opowiadał za banderowcami – ale nad politykami polskimi, którzy popierali go do samego końca. Jeszcze w kwietniu 2009 roku Juszczenko był w Polsce – widzieliśmy, jak prezydent Lech Kaczyński obejmuje go za szyję, całuje się z nim. W dniu dzisiejszym natomiast Kancelaria Prezydenta ogłosi, że prezydent RP nie potępi Juszczenki za gloryfikację Bandery I UPA. To są rzeczy, które świadczą o ogromnym niezrozumieniu Ukrainy. Dzisiaj jesteśmy w sytuacji, że po 20 latach to wszystko się rozsypało, tzw. polityka wschodnia, trzeba to budować na nowo, ale w relacjach z nowym prezydentem, Janukowyczem. Trzeba pilnować spraw Polski i Polaków mieszkających na Ukrainie.
   
Coraz więcej organizacji i stowarzyszeń zgłasza udział w piątkowych pikietach.

Jerzy Bukowski