KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Wtorek, 30 kwietnia, 2024   I   12:59:07 PM EST   I   Balladyny, Lilli, Mariana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kto i po co zlecił kradzież napisu?

01 stycznia, 2010

- Prokuratura Okręgowa w Krakowie wystąpi do ministerstwa sprawiedliwości Królestwa Szwecji z wnioskiem o pomoc prawną w związku ze śledztwem dotyczącym kradzieży historycznego napisu \"Arbeit macht frei\" znad bramy byłego obozu w Auschwitz-Birkenau - poinformowała Polską Agencję Prasową rzeczniczka prokuratury Bogusława Marcinkowska, odmawiając jednak udzielenia jakichkolwiek informacji na temat zakresu pomocy i szczegółów wniosku.

Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP z wiarygodnego, zbliżonego do śledztwa źródła, może to mieć związek z ustaleniami obu stron, dotyczącymi niepodawania szczegółów.
   
Rzeczniczka przyznała natomiast, że prokuratura w najbliższych dniach wyłączy ze śledztwa materiały dotyczące ewentualnych nieprawidłowości w ochronie terenu byłego  niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Podała także, że skradziony napis zbada w najbliższych dniach laboratorium kryminalistyczne małopolskiej policji. Opinia powinna  zostać przekazana prokuraturze za około 2 do 3 tygodni.
   
Czy wystąpienie do szwedzkiego Ministerstwa Sprawiedliwości oznacza, że z tego właśnie kraju przyszło zlecenie kradzieży zabytkowego napisu?
   
Zdaniem prokuratora okręgowego Artura Wrony materiał procesowy i wiedza operacyjna pozwalają na postawienie tezy, że głównym zleceniodawcą była osoba zamieszkała poza granicami naszego kraju i nie posiadająca polskiego obywatelstwa. Nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, że chodzi o kogoś ze Szwecji.
   
- Ta kwestia nadal jest badana, podobnie jak to, czy osoba nr 6 w sprawie - poza pięcioma polskimi podejrzanymi - była zleceniodawcą czy tylko pośrednikiem między złodziejami a prawdziwym zleceniodawcą - zastrzegł informator PAP. Istnienie osoby nr 7 nie jest jednak wykluczone.
   
Wedle tego samego źródła zagraniczny zleceniodawca był wcześniej w muzeum z co najmniej jednym z podejrzanych o udział w kradzieży. Dokonał rekonesansu i wskazał, co ma zostać skradzione.
   
Jak dowiedziały się z kolei "Wiadomości" TVP, polska policja zna już nazwiska zarówno zleceniodawcy, jak kolekcjonera, który miał kupić tablicę. Według nich obaj są obywatelami Szwecji. Pierwszy z nich jest ponoć związany ze szwedzką organizacją neonazistowską, która potrzebowała pieniędzy do przygotowania zamachu na parlament w Sztokholmie.
   
W rozmowie z "Wiadomościami" minister sprawiedliwości-prokurator generalny RP Krzysztof Kwiatkowski potwierdził, że w całej sprawie chodzi nie tylko o kradzież, ale też o inne, poważniejsze przestępstwo.
   
Odzyskany napis nie wróci raczej na swoje miejsce przed 27 stycznia (65. rocznica wkroczenia Sowietów do opuszczonego przez Niemców i zabranych przez nich więźniów obozu). Jego naprawa i konserwacja może potrwać nawet  kilka miesięcy. Na razie nad bramą wejściową umieszczono wierną kopię.
   
- Czekamy na informację w tej sprawie. Jeżeli napis zostanie nam przekazany, trafi do pracowni konserwatorskiej - powiedział PAP Bartosz Bartyzel, pracownik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.
   
- Jest to bardzo wyjątkowy obiekt i dlatego musimy się zastanowić, czy będzie eksponowany na swoim pierwotnym miejscu, czy zostanie zdeponowany w magazynach muzealnych - dodała Jolanta Banaś-Maciszczyk, kierownik działu konserwacji w muzeum.
   
Ostatnia renowacja napisu miała miejsce w 2006 roku i trwała 6 miesięcy.

Jerzy Bukowski