KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 5 maja, 2024   I   10:28:34 PM EST   I   Irydy, Tamary, Waldemara
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Narciarska prohibicja

18 grudnia, 2009

Powraca sprawa zakazu jeżdżenia w Polsce na nartach i na snowboardzie po spożyciu alkoholu, o której kilkakrotnie pisałem w poland.us w ciągu ostatnich dwóch lat.

W październiku br. rząd wycofał się z przygotowanej przez Ministerstwo Zdrowia nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi i wychowaniu w trzeźwości, na mocy której można byłoby wprowadzić bezwględny zakaz uprawiania tych sportów pod wypiciu wysokoprocemtowych napojów.
   
Co ciekawe, nie zaprotestowała przeciw tej rezygnacji Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, wskazując na niemożność skutecznej egzekucji takiego przepisu. Ministerstwo Gospodarki obawiało się zaś, że prohibicja w polskich górach spowodowałaby exodus sporej części naszych miłośników białego szaleństwa do Czech i Słowacji, gdzie nie ma takich restrykcji w tej materii.
   
Przeciwnicy szusowania po spożyciu alkoholu nie składają jednak broni.
   
"Teraz częściową prohibicję chce wprowadzić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w ramach nowelizacji ustawy o ratownictwie górskim" - informuje bacznie śledzący ten problem bezpłatny dziennik "Metro".
   
Resort chciałby pozbyć się z polskich stoków osób, "których zachowanie wskazuje, że znajdują się w stanie nietrzeźwości" lub są "pod wpływem środków działających podobnie do alkoholu", czyli narkotyków.
   
Kto miałby egzekwować te przepisy? Zdaniem MSWiA powinni to robić zarządcy wyciągów narciarskich, którzy mogliby liczyć na wsparcie policji (zwłaszcza narciarskich patroli od kilku lat obecnych na polskich trasach zjazdowych) i ratowników górskich. Ci ostatni są jednak sceptycznie nastawieni do takiej propozycji, ponieważ jest ona - ich zdaniem - mało konkretna.
   
Dlatego kierownictwo Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego uważa, że lepsze efekty dałoby wprowadzenie przepisu, na mocy którego pozostający pod wpływem alkoholu sprawca wypadku na stoku zmuszony byłby do pokrycia z własnej kieszeni kosztów leczenia siebie oraz ewentualnej ofiary.
   
Inne zatrzeżenie zgłosił na łamach "Metra" Jacek Dębicki, naczelnik Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego:
   
"- Dla jednych nietrzeźwy to ten, który leży na chodniku, dla innych ten, któremu alkoholem pachnie z ust. Określenie jest nieprecyzyjne i trudne do wyegzekwowania."
   
Poziom alkoholu we krwi osoby podejrzewanej o spożycie aloholu przed przypięciem nart bądź deski snowboardowej zarządca stoku będzie mógł sprawdzić alkotestem.
   
"- Jak ktoś nie da się zbadać, to nie wchodzi (na stok -JB). W razie scysji będzie można wezwać policję" - wyjaśnił gazecie Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji Państwowej, która jest szczególnie zaniepokojona coraz większą liczbą podpitych lub wręcz pijanych narciarzy i snowboardzistów na polskich trasach zjazdowych. To właśnie ona wystąpiła z omówioną wyżej propozycją do władz swojego resortu.
   
MSWiA trzeba pochwalić za słuszny postulat, a "Metro" za jego konsekwentne propagowanie. Jeśli znajdzie on swoje ustawowe urzeczywistnienie, wymagać będzie jednak zdecydowanej postawy i owocnego współdziałania wszystkich, którym zależy na bezpiecznym uprawianiu sportów zimowych. Inaczej byłby to tylko kolejny martwy przepis, ośmieszający legislatorów.

Jerzy Bukowski