KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Sobota, 27 kwietnia, 2024   I   04:13:14 PM EST   I   Sergiusza, Teofila, Zyty
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Diabeł ma tu wiele do powiedzenia

19 października, 2009

Sprawa księdza Jerzego była narzędziem brutalnego szantażu komunistów wobec Kościoła katolickiego w Polsce - z JANEM ŻARYNEM, historykiem, doradcą prezesa IPN, rozmawia Waldemar Żyszkiewicz

– Ćwierć wieku temu ksiądz Jerzy Popiełuszko zginął z rąk ludzi służących totalitarnej idei komunizmu. Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej prowadzi śledztwo, aby wyjaśnić te wszystkie okoliczności zbrodni, które podczas procesu toruńskiego skrzętnie tuszowano. IPN wydaje też dwutomowy wybór dokumentów źródłowych, związanych z prześladowaniem i zabójstwem kapelana Solidarności.
– Pierwszy tom publikacji zatytułowanej „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982–1984”, pod redakcją naukową Jolanty Mysiakowskiej, która wraz z Anną Piekarską i Jakubem Gołębiewskim przygotowała dokumenty do druku, ukazał się kilka miesięcy temu.

– Pan jest autorem obszernego wstępu…

– …który miał pobudzić do refleksji i zachęcić do krytycznej lektury zwłaszcza czytelnika nieobeznanego ze specyfiką peerelowskiej dokumentacji urzędowej i nie zawsze należycie przygotowanego do lektury tak trudnych opracowań.

– Co wynika z tych archiwaliów Służby Bezpieczeństwa?
– Notatki służbowe funkcjonariuszy, plany czynności operacyjno-śledczych i doniesienia tajnych współpracowników SB inwigilujących księdza Jerzego, związane ze sprawą operacyjnego rozpracowania (SOR) o kryptonimie „Popiel”, stanowią tylko część zawartości tomu. W wyborze dokonanym przez historyków IPN znalazły się także akta prokuratorskie z postępowania, wszczętego przeciwko ks. Popiełuszce jesienią 1983 i za sprawą amnestii umorzonego w sierpniu 1984, oraz dokumenty Urzędu ds. Wyznań.

– Są to więc głównie dokumenty z okresu prześladowań, jakim poddano inicjatora Pielgrzymki Ludzi Pracy.
– Zasadniczo tak, z jednym wyjątkiem. Myślę o tzw. informacjach dziennych MSW, które w okresie tuż po zabójstwie księdza Jerzego miały dostarczyć wiedzy kierownictwom resortu, partii i państwa, jak Polacy reagują na wiadomość o zbrodni dokonanej na stołecznym kapłanie. Ten swoisty monitoring ówczesnych nastrojów społecznych może po latach stanowić źródło ciekawych informacji.

– Między amnestią z lipca 1984, która uchyliła przygotowany już przez prokurator Jackowską akt oskarżenia, a zamordowaniem duchownego w październiku minęło zaledwie kilkanaście tygodni. To zakrawa na całkowity brak konsekwencji w działaniach władz PRL.
– Tylko pozornie. Ogłoszenie amnestii, która objęła też sprawę księdza Jerzego, nie oznaczało wcale końca represji skierowanych przeciwko temu kapłanowi. Wręcz przeciwnie, jesienią działania grupy Grzegorza Piotrowskiego ulegają spotęgowaniu. 13 października ma miejsce pierwsza, nieudana próba zamachu na życie księdza, w sześć dni później ekipa Piotrowskiego ponawia usiłowania. Tym razem już skutecznie…

– Ale właściwie dlaczego to robią? 
– Sprawa księdza Jerzego to coś więcej niż tylko próba powstrzymania duchownego niesłusznie oskarżanego przez służby PRL o wrogą działalność polityczną. Działania wobec niego, na pierwszy rzut oka trudne do wyjaśnienia i niezbyt konsekwentne, stają się czytelne, jeśli potraktować je jako narzędzie wywierania presji na polskich biskupów, jako element ostrej rozgrywki, prowadzonej przez komunistów z hierarchią Kościoła katolickiego, a szczególnie z prymasem Polski kard. Józefem Glempem oraz abp. Bronisławem Dąbrowskim, ówczesnym sekretarzem Episkopatu.

– Co miałoby być stawką w takiej grze?
– W tej konkretnej sprawie komunistom szło o przekonanie biskupów, że ksiądz Jerzy przekroczył rubikon swego powołania i uwikłał się w działalność stricte polityczną. Jednak uznanie tych zarzutów i odsunięcie kapłana z Żoliborza od działalności duszpasterskiej byłoby w konsekwencji formą wyrażenia przez Episkopat zgody, żeby granice duszpasterskiej posługi określali w przyszłości przedstawiciele komunistycznej władzy. Kościół temu szantażowi nie uległ. Ale i komuniści nie zawahali się spełnić swych gróźb, dlatego ksiądz Jerzy zapłacił cenę najwyższą.

– Mimo rozmów państwo-Kościół prowadzonych w Komisji Wspólnej? 
– Warto zauważyć, że ta perfidna próba zmuszenia Kościoła w Polsce do samoograniczenia swej misji pojawia się w czasie, gdy podziemne struktury Solidarności przeżywają dość poważny kryzys, natomiast wielu jej członków odnajduje się w przestrzeni kościelnej, w duszpasterstwach ludzi pracy, w różnych formach aktywności pomocowej i kulturalnej, czy choćby uczestnicząc w Mszach za Ojczyznę.

– Ocena władzy, że Kościół stwarzał wtedy jedyną przestrzeń wolności dla działań niezależnych, wydaje się trafna. 
– Papieska wizyta w 1983 roku znacznie wzmocniła autorytet Kościoła, stwarzając nową jakość w jego społecznym oddziaływaniu. To, wraz z podkreśleniem duchowego wymiaru wolności, musiało sprawić, że komuniści zaczęli znów traktować Kościół katolicki jako swego głównego wroga. Polityczne inspiracje do wzmożenia represji wobec strony kościelnej nadeszły też z Moskwy.

– Dlaczego do tego zbrodniczego eksperymentu wybrano właśnie księdza Popiełuszkę?
– Podczas jednej z odpraw w SUSW, we wrześniu 1984, został przyjęty plan „przerwania wrogiej działalności księży”. Na przedstawionej wtedy przez gen. Płatka liście znaleźli się warszawscy kapłani: Teofil Bogucki, Jan Sikorski, Stanisław Małkowski i Leon Kantorski. Ale otwierało ją nazwisko księdza Jerzego…

– …obdarzonego rodzajem społecznej charyzmy.
– A przede wszystkim, docierającego z ewangelicznym przesłaniem do tych, którzy go najbardziej potrzebowali. Do ludzi złamanych przez komunistów stanem wojennym. Do robotników umęczonych i zmaltretowanych represjami, ale pamiętających o solidarnościowym doświadczeniu z lat 1980-81. Wreszcie do osób zagrożonych deprawującą nienawiścią, do których ten odpowiedzialny kapłan po chrześcijańsku apelował, aby tylko dobrem zwyciężać zło. 

– I im bardziej był ewangeliczny, tym groźniejszy stawał się dla komunistów.
– Właśnie tak, bo przecież, wbrew cynicznym oskarżeniom o uwikłanie w politykę czy kontakty z korowcami, ksiądz Jerzy nigdy nie sprzeniewierzył się swemu kapłańskiemu powołaniu. 

– Jakie dokumenty znajdą się w drugim tomie opracowania. O ile wzbogaci to naszą wiedzę o motywach, okolicznościach i innych szczegółach tej zbrodni?
– Chcielibyśmy zaprezentować w nim dokumentację dotąd nieznaną, a więc przede wszystkim protokoły przesłuchań przestępczej czwórki, czyli pułkownika Pietruszki oraz Piotrowskiego, Chmielewskiego i Pękali. Nie planujemy natomiast publikacji materiałów z procesu toruńskiego, które znalazły się w książce Petera Rainy, chyba że stanie się to konieczne ze względu na płynność narracji, ułatwiającą czytelnikowi lekturę oraz interpretację całości.

– Będzie to więc swoista monografia procesu toruńskiego?
– Nie tylko. Znaleźliśmy bowiem interesujące materiały Departamentu I MSW, czyli wywiadu, który starał się monitorować watykańskie echa po śmierci księdza Jerzego. Dojdą też materiały związane z pielgrzymką Jana Pawła II w roku 1987 oraz modlitwą papieża u grobu księdza Jerzego. A także przejawy zaniepokojenia komunistycznych władz pogłoskami o możliwej beatyfikacji zamordowanego kapłana… Wreszcie ciekawe i dość zróżnicowane reakcje na tę śmierć w Kościele polskim.

– A co z dokumentacją ze śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez IPN?
– Śledztwo idzie własnym torem. Nasza publikacja jest niejako równoległa, ale historycy nie mogą przecież wyręczać prokuratorów. Owszem, autorzy opracowania mają wgląd do wszystkich materiałów tego postępowania, ale bez prawa do publikowania czy pełnego cytowania ich w książce. Niewątpliwie jednak posiadana wiedza pomoże nam we właściwym doborze oraz interpretacji dokumentów udostępnionych w druku.

– Kiedy opracowanie trafi do rąk czytelników?
– Niestety, nie potrafię określić daty. Kwerendy są już poza nami. Wkrótce otrzymamy też interesujące materiały z Instytutu Gaucka, które muszą zostać przetłumaczone. Mamy jednak nadzieję, że prace nad książką, które prowadzi ten sam zespół historyków pod kierunkiem Jolanty Mysiakowskiej, uda się zakończyć jeszcze w tym roku.

– Jak brzmi obecnie główna hipoteza robocza śledztwa IPN? 
– O to najlepiej zapytać prokuratora, który jest gospodarzem tego postępowania.

– Wobec tego zapytam o opinię historyka, który dobrze zna dokumentację całej sprawy. Na ile, w świetle aktualnych ustaleń, wydaje się wiarygodna wersja wydarzeń przyjęta podczas procesu toruńskiego?
– Według mojej wiedzy, hipotezą najbardziej spójną wewnętrznie jest ta, która głosi, iż zabójstwo księdza Jerzego zostało dokonane rękami trójki morderców, z Grzegorzem Piotrowskim na czele. 

– W dniu 19 października 1984 roku?
– Tak, w terminie ustalonym przez proces toruński. Nie znaczy to wcale, że historycy nie stawiają pytań, dotyczących może nie samej heroicznej śmierci księdza Jerzego, lecz przede wszystkim sprawstwa kierowniczego, źródeł inspiracji, tożsamości osoby wydającej rozkaz.

– Spróbujmy rozwinąć ten wątek.
– Nieprzypadkowo w tytule opracowania użyliśmy nazwy „aparat represji”, chcąc zasygnalizować nie tylko różnorodność instytucji, z których pochodzą publikowane dokumenty, ale również po to, by wskazać na ścisłą kooperację między różnymi strukturami resortu spraw wewnętrznych, prokuraturą, Urzędem ds. Wyznań oraz rzecznikiem rządu. Na współpracę koordynowaną przez kierownicze gremia partii komunistycznej i państwa.

– A jakieś fakty, które by to potwierdzały? 
– Dam przykład. Teoretycznie sprawę o kryptonimie „Popiel”, jak i kilka innych SOR-ów związanych z inwigilacją ks. Popiełuszki, prowadził SUSW. Nie ma wątpliwości, że to właśnie od sprawy „Popiel’” zaczyna się eskalacja prześladowań zakończonych męczeńską śmiercią kapłana. Tymczasem płk Wolski, szef IV Wydziału SUSW, nigdy w życiu nie został pociągnięty do odpowiedzialności, w ogóle nie był nawet stroną w procesie.

– Co to oznacza?
– To przede wszystkim rodzi pytanie o rzeczywistą służbową podległość Piotrowskiego i dwóch pozostałych sprawców mordu. Czy pozostawali oni w wewnętrznej strukturze SUSW, czy przyjmowali rozkazy wprost od szefostwa Departamentu IV MSW, czy też istniała jeszcze jakaś inna nitka podległości tej grupy, wyłamująca się ze ścisłej hierarchii instytucjonalnej?

– Jesienią 1990 roku Antoni Krauze nakręcił dokument „Czyny i rozmowy”. Była to półtoragodzinna notacja rozmowy z Grzegorzem Piotrowskim, wtedy jeszcze odsiadującym swój wyrok. Z fragmentów wypowiedzi osadzonego można odnieść wrażenie, że Piotrowski składa nowej władzy ofertę: w zamian za gwarancje bezpieczeństwa podzielę się swą wiedzą na temat rzeczywistych okoliczności śmierci księdza Jerzego.  

– Grzegorz Piotrowski to bardzo sprawny manipulant, zręcznie doprowadzający swych rozmówców do stanu oczarowania, w którym stosunkowo łatwo udaje mu się narzucić innym wygodną dla siebie wykładnię zdarzeń. Kilku kapłanów, którzy mieli z Piotrowskim kontakt w okresie jego pozornego nawrócenia, mówiło mi, że jest to postać groźna w wymiarze duchowym, wręcz ocierająca się o fenomen diaboliczności.

– No, do aniołów mu raczej daleko. Powróćmy jednak do sprawy oferty, dość oczywistej, gdyby grupa Piotrowskiego jedynie księdza uprowadziła. Pytanie natomiast, jaką wiedzą mógłby się podzielić Piotrowski-egzekutor?
– Nikt lepiej od niego nie potrafiłby wyjaśnić naszych wątpliwości dotyczących właśnie sprawstwa kierowniczego. Piotrowski przecież najlepiej wie, kto był jego bezpośrednim opiekunem i kto mu ten mord zlecił.

– Ucieczka Waldemara Chrostowskiego. Teatralizacja procesu w Toruniu… Po 25 latach wciąż brak nam wielu odpowiedzi na fundamentalne dla sprawy pytania. To też chyba dowód jej diaboliczności. 
– Diabeł ma w tym przypadku naprawdę wiele do powiedzenia. Toteż mówiąc czy pisząc o tej odrażającej zbrodni, należy zachowywać wielką ostrożność, bo można nie zauważyć, że się niechcący przeszło na jego stronę. A służenie diabłu nigdy nie jest dobrym pomysłem. 


Sprawa księdza Jerzego to coś więcej niż tylko próba powstrzymania duchownego niesłusznie oskarżanego przez służby PRL o wrogą działalność polityczną. Działania wobec niego stają się czytelne, jeśli potraktować je jako narzędzie wywierania presji na polskich biskupów, jako element ostrej rozgrywki, prowadzonej przez komunistów z hierarchią Kościoła katolickiego.


"Tygodnik Solidarność" nr 42, z 16 października 2009