KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   05:53:40 PM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Internetowe problemy

28 sierpnia, 2009

W związku z groźbami ukraińskich nacjonalistów wobec księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego (pisałem o nich 24 sierpnia w poland.us), \"Super Express\" przeprowadził z nim interesujący wywiad, wykraczający poza tę jedną sprawą.

Oto jego treść:

Tomasz Lickiewicz: Na forum internetowym portalu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów ukazał się wpis sformułowany jako groźba śmierci wobec księdza.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Eskalacja agresji wobec mnie ze strony ukraińskich nacjonalistów nasila się. Do tej pory nie reagowałem na przypadki szkalowania mnie w Internecie, ale gdy ukazuje się informacja o zagrożeniu życia uważam, że zajęcie się tą sprawą jest obowiązkiem władz polskich i ukraińskich - wyjaśnienie, kto napisał ten tekst i kto go umieścił w Internecie. Ustalenie adresu IP - będącego, nazwijmy to, "numerem rejestracyjnym" komputera - nie stanowi problemu dla policji.

TL: Księdzu grozi nie OUN, lecz gość na stronie internetowej tej organizacji. Po chwili, na innej stronie, mógł inne swoje postulaty podpisywać jako Królewna Śnieżka albo Napoleon Bonaparte...

Ks. TI-Z: Bardzo cenię możliwości, jakie daje Internet - sam prowadzę stronę internetową. Ale przestrzeń wirtualna nie może służyć do bezkarnego atakowania drugiego człowieka. Osoby wygłaszające swoje opinie na łamach gazet, w książkach, w telewizji mogą być zaskarżane przed sądem, jeżeli ktoś poczuje się niesłusznie zaatakowany przez nie. Natomiast Internet pozwala prowadzić takie ataki bez narażania się na odpowiedzialność karną - pozwala swobodnie wykańczać ludzi. Przyszedł czas, gdy należy wyraźnie powiedzieć: jest wolność słowa, ale jest też wolność oskarżanego do obrony.

TL: Pod presją komentarzy anonimowych "ekspertów" karierę w reprezentacji Polski zakończyła wybitna siatkarka Dorota Świeniewicz.

Ks. TI-Z: Każdy człowiek ma prawo do obrony swojego dobrego imienia. Ale nie da się egzekwować tego prawa, mając do czynienia z kimś skrywającym swoją tożsamość pod maską anonimowego eksperta, którego rzeczywista osobowość może być usytuowana na pograniczu zainteresowań psychiatrii.

Wypowiedzi ks. Zaleskiego korespondują z dyskusją, jaka toczy się obecnie w Polsce na temat szerzącego się w sieci internetowej chamstwa. Z jednej strony każdy z nas ma konstytucyjne prawo do swobodnej wypowiedzi publicznej na dowolny temat, z drugiej powinno się jednak chronić dobre imię obrzucanych inwektywami i ordynarnymi wyzwiskami osób. Kto ma to jednak robić i jak uniknąć zarzutu o chęć wprowadzenia cenzury?

O tym problemie interesujący artykuł napisał ostatnio Igor Janke w „Rzeczypospolitej”, która ujawniła kilka dni temu propozycję policji, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, aby totalnie inwigilować Internet.

Przedstawiciele rządu na szczęście błyskawicznie wycofali się z fatalnych pomysłów. Zapewne przerazili się reakcji zainteresowanych. W ciągu jednego zaledwie dnia zdążyli się o projekcie wypowiedzieć przedstawiciele rozmaitych instytucji i firm z branży nowych mediów. Podejrzewam, że gdyby rząd nie zrobił kroku w tył, dziś mielibyśmy festiwal najróżniejszych akcji protestacyjnych organizowanych przez tysiące użytkowników sieci. Inwencja internautów jest nieograniczona, a dziś dysponują oni skutecznymi narzędziami porozumiewania się, organizowania, gromadzenia i wywierania nacisku - napisał Janke.

Parę miesięcy temu mieliśmy do czynienia z głośną próbą zmuszenia do ujawnienia się jednej z najsłynniejszych polskich blogerek – Kataryny (Salon 24). To właśnie wówczas rozgorzała dyskusja w sprawie wolności słowa w Internecie. Spierano się również na łamach wielu mediów i na falach eteru o zasadę anonimowości, panującą w wirtualnym świecie. Pojawiły się także argumenty przeciw próbie jakiegokolwiek cenzurowania sieci.

Janke tak podsumował swoje wywody na ten temat:

Wolność w Internecie wywołuje coraz większą panikę w niektórych środowiskach. Dlaczego? Bo narusza ich utrwaloną pozycję. Dlatego tak chętnie i tak intensywnie rozprawiają się z chamstwem, które ma rzekomo dominować w dyskusji w sieci. Oczywiście chamstwo w Internecie jest i należy z nim walczyć, ale nie ma go tam więcej niż w świecie realnym, na ulicach największych polskich miast, a nawet w rozmowach na redakcyjnych korytarzach. Zabawne, że głównymi rycerzami w walce z chamstwem w sieci zostają osoby, które w debacie same nie unikają brutalnych i nierzadko chamskich ataków.

Wiele z tych osób zrezygnowałoby jednak zapewne z udziału w debacie, gdyby musiało się podpisywać imieniem i nazwiskiem. Bo w przeciwieństwie do dziennikarzy czy polityków – za to, że wypowiadają swoje, nieraz ostre opinie – nie dostają pieniędzy. Pracują gdzie indziej, i jeśli ich poglądy nie podobają się np. szefowi w pracy, mogą ponieść przykre tego konsekwencje.


Dzięki swobodzie dyskusji w Internecie nasza wolność się poszerzyła. To wielkie osiągnięcie demokracji. Dlatego też powinniśmy jej bronić i pielęgnować ją, a nie dusić. Wolność jest wielką wartością. I tę wartość powinniśmy chronić.
Czasem, w sytuacjach specjalnego zagrożenia, jakieś elementy tej wolności mogą zostać zawieszone. Dziś jednak nie ma takiej sytuacji. Warto, by pamiętali o tym i dziennikarze, i politycy, zwłaszcza ci, których korzenie tkwią w wielkim ruchu wolnościowym, który obalił w Polsce komunizm w 1989 roku. 4 czerwca świętowaliśmy narodziny wolności. Chrońmy ją więc dobrze.

Spór o przestrzeń wolności i o zasadę anonimowości w sieci internetowej będzie zapewne trwał jeszcze długo.

Jerzy Bukowski