KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   03:06:40 PM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Muskularna i świętokradcza

18 sierpnia, 2009

Obywatelka USA Maria Luiza Ciccone, szerzej znana pod estradowym pseudonimem, który zupełnie nie respektuje religijnej wrażliwości katolików, a mówiąc wprost – jest prowokacyjnie świętokradczy, dostała zgodę na zorganizowanie warszawskiego koncertu w dniu ważnego maryjnego święta. Rozległy się głosy protestu i oczywiście rytualne kontrgłosy: że protestujący mimo woli robią muskularnej blondynce tylko dodatkową reklamę. Że lepiej afrontu nie zauważyć, że to czysty przypadek…

Można by się nawet dać uwieść myśli, iż polscy katolicy po prostu trochę histeryzują, a termin występu w Warszawie wyniknął przypadkowo z rozpiski koncertów byłej pani Ritchie podczas europejskiej części jej tournee… Cóż, kiedy w taką wersję nie wierzy nawet przychylna wokalistce Elżbieta Zapendowska, skądinąd niewątpliwy autorytet sceny popkalczerowej w Polsce.

Dodatkowo osłabia tę wersję odwołanie występu w Słowenii, ze względu na brak dostatecznego zainteresowania gimnastyczno-wokalną pseudoliturgią skandalistki z czerwoną nitką na przegubie. Nadzieje niepoprawnych optymistów, którzy uznali, że pojawienie się wolnego – neutralnego światopoglądowo – terminu pozwoli tak rozwiązać sytuację, by zadowolić obie strony sporu, okazały się płonne.  Zawiedli się zwłaszcza ci, którzy liczyli na rozsądek stołecznych władz pod przewodem Hanny Gronkiewicz-Waltz, deklarującej się swego czasu publicznie jako zagorzała katoliczka.

Nigdy nie miałem zaufania do tej politycznej celebrytki, która swoje kontakty z Duchem Świętym, udzielającym – wedle jej własnych słów – nawet porad w sprawach zawodowych, traktowała podobnie, jak pewien poeta z Przemyśla, który prostej decyzji o wyjściu do najbliższego sklepu nie podejmował bez konsultacji z chińską księgą wróżb I Ching. Ale poecie, zwłaszcza sympatycznemu towarzysko, można wybaczyć więcej niż szefowej banku centralnego Rzeczypospolitej…

Osobiście więc, od Ratusza kontrolowanego przez prominentną duchaczkę, nie oczekiwałem zbyt wiele. Ani w tej sprawie, ani w żadnej innej… Co innego, Straż Pożarna. Szczerze mówiąc, jeśli termin złożenia dokumentacji upłynął z początkiem trzeciej dekady lipca, to należało wspaniałomyślnie pozostawić jeszcze 3 do 5 dni zwłoki na uzupełnienie wymaganych prawem dokumentów. A potem podjąć definitywną decyzję o braku zgody na koncert.

Oczywiście, wyobrażam sobie naciski, jakim został zapewne poddany główny strażak stolicy, wolałbym jednak, żeby prawo w mieście było egzekwowane jednakowo od wszystkich. Dlaczego formalne terminy i procedury wiążą np. tubylczych kupców, natomiast wędrownych grajków i linoskoków już nie? Na szczęście dla głównego strażaka, do żadnego nieszczęśliwego wypadku podczas koncertu na Bemowie nie doszło, ale gdyby doszło? Co wtedy? Czy byłby gotów wziąć za to odpowiedzialność na siebie? Uznać swoją winę i mężnie przyjąć należną karę?

Maria Luiza Ciccone to żeński odpowiednik Michaela Jacksona. Choć, jeśli już ich porównywać, to autor „Billie Jean” wniósł pewien osobisty wkład do muzyki pop i do fenomenu stage entertainment. Natomiast kariera bezczelnej Material Girl jest tylko warsztatowo poprawną mieszanką marketingowo wykorzystywanego skandalu, podobnie traktowanej prowokacji, przesadnych ambicji i bezlitosnego dążenia do celu. Sztuka, nawet estradowa, w ten sposób nie powstaje.

Waldemar Żyszkiewicz
z blogu „na gorąco”
www.waldemar-zyszkiewicz.pl