KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   03:36:52 PM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wśród kojących krajobrazów

03 sierpnia, 2009

Zapytany o miejsca, w których dobrze się czuje i do których lubi wracać, Jan Kanty Pawluśkiewicz przyznaje, że szczególną wartość mają dla niego ustronne miejsca o łagodnym krajobrazie.

Taką delikatność pejzażu, który łagodzi rozwibrowane emocje twórcze, pozwala wyjść poza rutynę codzienności i sprzyja pojawieniu świeżych, często odkrywczych w swej prostocie skojarzeń, znany kompozytor odnajduje przede wszystkim na Pojezierzu Drawskim i w gorczańskim paśmie Beskidu Zachodniego. Choć docenia też urodę tzw. Szwajcarii Kaszubskiej.

– Wybór może niezbyt imponujący, ale ponad mnogość doświadczeń przedkładałbym raczej jakość doznań – deklaruje twórca słynnych „Nieszporów Ludźmierskich”. – Bo można dotrzeć nawet do Argentyny i niczego ciekawego tam nie zobaczyć.

Pejzaż z walorami językowymi

Ziemia kaszubska, pełna kojącej zieleni, topograficznie urozmaicona, ale bez dramatyzmu właściwego na przykład Tatrom, przypadła Pawluśkiewiczowi do gustu, także dlatego, że tam – jak twierdzi – wszyscy mówią po kaszubsku. Inaczej niż na Podhalu, gdzie mowa góralska, z wielu powodów, utraciła już swój walor powszechności.

Dawniej Kaszuby, dziś swoją przybraną ojczyzną kompozytor nazywa raczej Pojezierze Drawskie. Rozległe lasy, mnogość jezior i rzek, urozmaicona rzeźba terenu, niskie uprzemysłowienie – to zalety regionu, położonego w niemal dokładnie w środku polskiego wybrzeża Bałtyku, choć przy obecnym podziale administracyjnym stanowiącego wschodnią część województwa zachodniopomorskiego. Regaty na Drawsku, wczasy w siodle, trasy dla miłośników trekkingu rowerowego… Oferta jest całkiem interesująca. Tyle że w tamtych okolicach, inaczej niż na Mazurach, nie ma jeszcze natłoku turystów.

– Można przemierzyć wiele kilometrów, nie spotykając żywego ducha. To jest dopiero frajda – ocenia Pawluśkiewicz. – I jakie pomysły przychodzą wtedy do głowy.

Lasy i ćwierć tysiąca jezior 

Życie potrafi być jednak bogatsze w pomysły niż scenariusze filmów, do których urodzony w Nowym Targu kompozytor często pisze muzykę. Jan Kanty opowiada, jak to spotkana kiedyś podczas długiego samotnego spaceru kobieta okazała się Niemką z Berlina, która zamieszkała w starej chałupie pod Złocieńcem i dzięki możliwościom, jakie zapewnia współczesna technologia, zajmuje się tam tłumaczeniem osiemnastowiecznej literatury angielskiej.

– Jeśli ziemia drawska sprzyja przekładom dawnej literatury angielskiej na niemiecki, to może warto byłoby spróbować też tłumaczeń ze szwedzkiego na polski – formułuje żartobliwą hipotezę Pawluśkiewicz, który pozytywnego wpływu tej krainy na pracę twórczą doświadczył osobiście.   

Gór tutaj nie ma, najwyższe wzniesienie w regionie, niedaleko Połczyna Zdroju, przekracza poziom morza o zaledwie 222 m. Atutem, oprócz pięknych lasów, są liczne jeziora w polodowcowych rynnach oraz niedługie rzeki o charakterystycznych nazwach: Drawa, Gwda, Piława, Rega, a także ceniona przez wędkarzy jako tarlisko troci – Parsęta. Do największych jezior należą m. in. wspomniane już Drawsko, Ciemino, Lubicko Wielkie, Wąsosze czy Dołgie… Dość wspomnieć, że akwenów o powierzchni przekraczającej 1 ha jest tu ponad ćwierć tysiąca. Drawski Park Krajobrazowy, dwanaście rezerwatów przyrody, słynne sanatorium w Połczynie Zdroju – listę atrakcji, które stanowią naturalne bogactwo tej ziemi, można by jeszcze ciągnąć. Ale jeśli ktoś raz tu zawitał, to z pewnością wróci. Barwice, Czaplinek, Szczecinek, założony już we wczesnym średniowieczu Łobez, Borne Sulinowo, czyli najmłodsze miasto w Polsce, wreszcie największe w regionie, dwunastotysięczne Drawsko Pomorskie zapraszają…  

Rancho u Stacha   

Chata Myśliwego, Hacjenda, Kapitańskie Gniazdo, Oaza u Strusia, Uroczysko Psie Głowy. Nie wszystkie gospodarstwa agroturystyczne noszą tak wyszukane lub dziwaczne nazwy. Można się zatrzymać też U Ali lub U Marioli, w Zagrodzie, w Starym Zajeździe lub nawet w Pałacu Siemczyno. Oferty, łatwe do znalezienia w sieci, kuszą dodatkowymi atrakcjami: grill, spływy kajakowe, wynajem sprzętu wodnego i rowerów, wędzenie ryb, pieczenie barana, jazdy bryczką i gokartem, żeglowanie, windsurfing, ścianka wspinaczkowa, konie, daniele, strusie, świnki wietnamki, organizacja polowań, telewizja satelitarna, dostęp do internetu. Oprócz polskiego, obsługa najczęściej w języku niemieckim, ale zdarza się również angielski i rosyjski.

Są szlaki kajakowe, rowerowe, konne. Coraz częściej pojawiają się tzw. ścieżki przyrodnicze. Pęczniejący kalendarz imprez obejmuje letnie koncerty i turnieje rycerskie, miejscowe jarmarki i dni różnych miejscowości, regionalny turniej szachowy w Złocieńcu oraz Święto Miodu w Czaplinku.

Takie ożywienie miejscowej przedsiębiorczości może tylko cieszyć, ale skłania też do refleksji, jak długo jeszcze będzie miał po co tu wracać szukający cichego ustronia kompozytor, pisarz czy scenarzysta?

Wcześniej niż Aborygeni  

Jan Kanty Pawluśkiewicz ani myśli się tym zamartwiać. Nic dziwnego, ma przecież niedaleko Krakowa zapasową krainę subtelnych pejzaży, w dodatku, swą macierzystą. Pytany o ulubione góry bez wahania wskazuje na Gorce.

– Podhale to moja dziedzina – podkreśla.

– A Tatry już nie?  

– Nowotarżanie zwykli mówić: my z miasta jeździmy czasem do Zakopanego – odpowiada z właściwą sobie skłonnością do persyflażu. Ale o zaletach i atrakcjach Podhala, w tym o sensacyjnych odkryciach archeologicznych, które datowanie pierwszego osadnictwa na tych terenach przesunęły znacznie dalej w pomrokę ludzkich dziejów, mówi już całkiem poważnie.

Prof. Paweł Valde-Nowak, dziś kierownik jednego z zakładów w Instytucie Archeologii UJ, który podczas trwających przez dziesięć lat interdyscyplinarnych badań wykopaliskowych dna słynnej Jaskini w Obłazowej, odkrył np. najstarszy na świecie bumerang, kiedyś – jeszcze jako młody pasjonat bębnów afrykańskich – zaproszony przez Pawluśkiewicza dwukrotnie brał udział w nagraniach.

– Poznałem Pawła przez braci Ścierańskich, na szczęście pasje archeologiczne przeważyły u niego nad muzycznymi, dzięki czemu nie tylko wiemy teraz znacznie więcej o ludziach zasiedlających Podhale w epoce kamienia, ale staliśmy się posiadaczami patentu na bumerang, którego wynalezienie niesłusznie przypisywano dotąd australijskim Aborygenom – snuje opowieść Pawluśkiewicz.

Kryterium bezspornej urody 

To fakt, że zbadanie namulisk słynnej dziś Jaskini przez dwie ekipy kierowane przez Valde-Nowaka bardzo poszerzyło stan naszej wiedzy: oprócz liczącego 40 tysięcy lat bumerangu wykonanego z ciosu, czyli kła mamuta, znaleziono w Obłazowej kości lwa jaskiniowego i hieny jaskiniowej, ale także najstarsze na ziemiach polskich szczątki kostne człowieka. Konkretnie, idzie o kości dwóch palców, co mogłoby wskazywać, że ta izolowana skała wapienna, odcięta przełomem Białki od Pienińskiego Pasa Skałkowego, mogła być miejscem rytualnych praktyk czy wręcz siedzibą szamana.

Nic dziwnego, że Obłazowa Skała przyciąga teraz zwiedzających. Inną atrakcją turystyczną regionu jest stary drewniany kościółek parafialny św. Michała Archanioła w Dębnie Podhalańskim. Ze względu na swą piękną, zwartą bryłę oraz wspaniale ozdobione wnętrze chętnie dokumentowany zagrał w niejednym polskim filmie.

Ale tym, co przede wszystkim stanowi o bezspornej – jak uważa Jan Kanty – urodzie Podhala, są niewątpliwie Gorce, pasmo górskie leżące w Beskidzie Zachodnim.  Długie na 45 kilometrów, szerokie na 10-15, dominuje nad Kotlinami Rabczańską i Orawsko-Nowotarską. Najwyższy szczyt Turbacz przekracza nieznacznie 1300 m npm. Ósmy z kolei w tym paśmie pod względem wysokości Lubań jest niższy zaledwie o 100 metrów.

Podhalański pępek świata

Łagodne formy tych gór, ich kopulaste szczyty. Kolorystyka płowych traw na polanach, które powstały przez wypalanie pokrywających stoki lasów. Smętek mgieł snujących się po horyzont. Niewielkie, w stosunku do Tatr, przewyższenia. No i wspaniałe, widoczne stąd panoramy Beskidu Wyspowego i Sądeckiego, Pienin oraz Tatr – wszystko to zachwyciło Pawluśkiewicza.

Ale nie tylko jego. Swój pobyt w Gorcach wspominał z podziwem poeta Seweryn Goszczyński, autor „Zamku kaniowskiego”. Nostalgiczny wiersz o nich napisał Leopold Staff. Natomiast urodzony u stóp Gorców Władysław Orkan rekomendował je z większym dramatyzmem: „Naprzeciw Tatr, między doliną nowotarską, a wężowatą kotliną Raby, wspięło się gniazdo dzikich Gorców. Od romantycznych Pienin rozdzielał je wartki kamienicki potok, a od spiskiej krainy odgraniczył je bystry Dunajec. Samotnie stoją nad wzgórzami”.

Wiosną na gorczańskich polanach jest pełno krokusów. Podczas letnich wędrówek orzeźwia wędrowca chłód i żywiczny zapach świerkowego lasu. Jesienią cieszą oko i radują serce wspaniałe buczyny. A zimą wszystkie te wspaniałości przykrywa biały śnieg. Kiedy jest najpiękniej? Na to pytanie każdy już musi odpowiedzieć sobie sam, i to praktycznie, podczas wędrówek, w których dobrym towarzyszem będzie z pewnością, napisany przez pracowników Gorczańskiego Parku Narodowego i w całości Gorcom poświęcony „Przewodnik dla prawdziwego turysty”. 

Kogo raz te niewysokie góry naprawdę urzekną, temu będzie łatwo już zrozumieć Jana Kantego Pawluśkiewicza i jego niewzruszone przekonanie, że Podhale to po prostu pępek świata.

Waldemar Żyszkiewicz
„Tygodnik Solidarność” nr 31, z 31 lipca 2009