KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 24 kwietnia, 2024   I   09:38:41 AM EST   I   Bony, Horacji, Jerzego
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Co mnie łączy z krakowskim zoo?

28 lipca, 2009

Z obchodzącym właśnie jubiluesz 80-lecia krakowskim ogrodem zoologicznym wiążą mnie nie tylko wspomnienia z dzieciństwa, kiedy chodziłem tam oglądać zwierzęta, znane mi wcześniej z fotografii z książek przyrodniczych oraz przygodowych, jakimi się wówczas zaczytywałem. Podobne obrazki z dawnych lat zachował w zakamarkach pamięci chyba każdy z nas, bo przecież właśnie dzieci najchętniej wybierają się w takie miejsca.

Zanim 6 lipca 1929 roku otwarto w Lesie Wolskim "zwierzyniec fauny krajowej",  przyszłe jego kierownictwo obejrzało wiele ogrodów zoologicznych w Europie, podpatrując najlepsze wzory, a przede wszystkim przyglądając się ich lokalizacji. W wielu miastach zwierzęta trzyman były (i są nadal) w ich centrach, co naraża je na wdychanie szkodliwych substancji i ustawiczny hałas. Dlatego w Krakowie postanowiono wybudować zoo na dalekich obrzeżach, w środku pięknego lasu. Dyrektorzy innych ogrodów bardzo zazdrościli podwawelskiemu grodowi takiej lokalizacji.
   
Dzisiaj w krakowskim zoologu mieszka ponad 1600 zwierząt, należących do 260 gatunków, z których aż 120 to ginące bądź zagrożone wyginięciem. W ciągu 80 lat w ramach tych ostatnich zanotowano aż 2168 przychówków. Mające znakomite warunki bytowe na łonie naturalnej przyrody ssaki, ptaki, płazy, gady, itp. odwiedza 300 tysięcy osób rocznie.
   
Moje związki z krakowskim ogrodem zoologicznym wykraczają jednak poza sporadyczne wizyty w nim. Od wielu lat jest mi dane twórczo współpracować z dyrekcją zoo i to w dodatku w jednej osobie wciąż piastującego to stanowisko doktora nauk biologicznych Józefa Skotnickiego. Na zarządzanym przezeń terenie całego Lasu Wolskiego znajduje się bowiem m.in najwyższe wzgórze Krakowa, czyli Sowiniec, a na nim kopiec Józefa Piłsudskiego, zwany też polską Mogiłą Mogił.
   
Będąc od 1981 roku członkiem, a od 1987 roku przewodniczącym społecznego komitetu, przywracającego świetność nietypowemu pomnikowi naszej niepodległości, jestem w stałym kontakcie z życzliwym tej idei jeszcze w czasach, w których była ona tępiona przez komunistyczny reżim PRL, dyrektorem Skotnickim.
   
Najpierw dyskretnie przymykał on oko, kiedy grupa zapaleńców ze śp. pułkownikiem Józefem Herzogiem (żołnierzem 1 Brygady Legionów Polskich) nielegalnie wycinała ze stoków i otoczenia popadającego w ruinę kopca drzewa i krzewy, potem sprzyjał pracom na większą skalę, by po 1989 roku przejąć obowiązki inwestora robót remontowych, przwracających Mogile Mogił przedwojenną świetność.
  
Nasza współpraca owocnie kwitnie do dzisiaj, co doceniają kolejni prezydenci miasta. Nie pamiętam już który z nich powiedział nam kiedyś, że gdyby wszyscy krakowianie umieli tak twórczo i bez konfliktów współdziałać, rządzenie podwawelskim grodem byłoby znacznie łatwiejsze.
   
A ja wiem, że ilekroć w słuchawce telefonu odezwie się miły głos sekretarki: "tu ogród zoologiczny", to za chwilę będę rzeczowo i przyjaźnie rozmawiał z dr. Skotnickim o kolejnych sprawach, związanych z pielęgnacją pięknie odrestaurowanego kopca Piłsudskiego.

Jerzy Bukowski