Jeszcze nie złożyli poselskiego ślubowania, a już naiwnie dali się przyłapać dziennikarzom \"Super Expressu\", chociaż - jako ludzie obyci w życiu publicznym - powinni dobrze wiedzieć, że tabloidy uwielbiają takie prowokacje.
O kim mowa? O trójce nowych posłów. Zastąpią oni wkrótce na ulicy Wiejskiej swoich kolegów, którzy dostali się do Parlamentu Europejskiego, automatycznie zwalniając miejsca następnym na partyjnych listach osobom w poprzednich wyborach do Sejmu RP.
"SE" wykonał wielokrotnie już stosowany i niemal zawsze przynoszący podążany efekt manewr. Jego reporterzy zadzwonili - podszywając się za pracowników Kancelarii Sejmu - do szykujących się pełnić poselski mandat polityków, proponując im: luksusowy apartament w Alejach Jerozolimskich zamiast sejmowego hotelu, karnet na bezpłatne posiłki w parlamentarnej restauracji oraz darmowe wejściówki na basen i do fitness klubu. Cała trójka (mniejsza o nazwiska, chodzi o zasadę) z radością przyjęła te propozycje.
To, że politycy są pazerni na pieniądze, luksusy i różne świadczenia, wiążące się z wykonywaniem powierzonych im publicznych funkcji nie jest, niestety, od dawna niczym dziwnym. Przyzwyczailiśmy się już do jaśniepańskich obyczajów, cechujących wybrańców narodu. Można od nich jednak oczekiwać nieco większej powściągliwości, a raczej ostrożności w kontaktach z osobami, podającymi się - zwłaszcza przez telefon - za urzędników, oferujących im przysłowiowe złote góry.
Ileż to już razy dziennikarze "SE" i "Faktu" nabierali posłów, senatorów, a nawet ministrów, składając im propozycje atrakcyjnych wyjazdów zagranicznych, korzystnych zakupów luksusowych artykułów po okazyjnych cenach, wykonania darmowych remontów mieszkań, itp. Cała Polska śmiała się później z naiwności ludzi, którzy mają przecież na co dzień nie tylko świecić osobistym przykładem skromności (w to - jak napisałem wyżej - nikt już dzisiaj nie wierzy), ale przede wszystkim wytrwale dbać o interesy społeczeństwa.
Jak mają to jednak skutecznie robić, skoro wykazują się taką postawą, przekreślającą możliwość traktowania ich w poważny sposób? Można dać się złapać i nabrać sprytnym dziennikarzom raz, ewentualnie drugi, ale dziesiąty, piętnasty, dwudziesty (mam oczywiście na myśli sumę całej naszej, pożal się Boże, elity politycznej)? Czy do takich ludzi ktokolwiek będzie miał w przyszłości zaufanie? Czy rozsądnie jest powierzać w ich ręce ważkie sprawy, skoro zachowują się jak pijane dzieci we mgle?
Myślę, że są to - w powyższym kontekście - czysto retoryczne pytania.
Jerzy Bukowski
"SE" wykonał wielokrotnie już stosowany i niemal zawsze przynoszący podążany efekt manewr. Jego reporterzy zadzwonili - podszywając się za pracowników Kancelarii Sejmu - do szykujących się pełnić poselski mandat polityków, proponując im: luksusowy apartament w Alejach Jerozolimskich zamiast sejmowego hotelu, karnet na bezpłatne posiłki w parlamentarnej restauracji oraz darmowe wejściówki na basen i do fitness klubu. Cała trójka (mniejsza o nazwiska, chodzi o zasadę) z radością przyjęła te propozycje.
To, że politycy są pazerni na pieniądze, luksusy i różne świadczenia, wiążące się z wykonywaniem powierzonych im publicznych funkcji nie jest, niestety, od dawna niczym dziwnym. Przyzwyczailiśmy się już do jaśniepańskich obyczajów, cechujących wybrańców narodu. Można od nich jednak oczekiwać nieco większej powściągliwości, a raczej ostrożności w kontaktach z osobami, podającymi się - zwłaszcza przez telefon - za urzędników, oferujących im przysłowiowe złote góry.
Ileż to już razy dziennikarze "SE" i "Faktu" nabierali posłów, senatorów, a nawet ministrów, składając im propozycje atrakcyjnych wyjazdów zagranicznych, korzystnych zakupów luksusowych artykułów po okazyjnych cenach, wykonania darmowych remontów mieszkań, itp. Cała Polska śmiała się później z naiwności ludzi, którzy mają przecież na co dzień nie tylko świecić osobistym przykładem skromności (w to - jak napisałem wyżej - nikt już dzisiaj nie wierzy), ale przede wszystkim wytrwale dbać o interesy społeczeństwa.
Jak mają to jednak skutecznie robić, skoro wykazują się taką postawą, przekreślającą możliwość traktowania ich w poważny sposób? Można dać się złapać i nabrać sprytnym dziennikarzom raz, ewentualnie drugi, ale dziesiąty, piętnasty, dwudziesty (mam oczywiście na myśli sumę całej naszej, pożal się Boże, elity politycznej)? Czy do takich ludzi ktokolwiek będzie miał w przyszłości zaufanie? Czy rozsądnie jest powierzać w ich ręce ważkie sprawy, skoro zachowują się jak pijane dzieci we mgle?
Myślę, że są to - w powyższym kontekście - czysto retoryczne pytania.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Dziennik Polonijny na wspaniałym koncercie Reprezentacyjnego Zespółu Artystycznego Wojska Polskiego
Urologia. Leczenie niepłodności i nowotworów w Nowym Jorku. Urolog Simon Barkagan MD, Phd mówi po polsku
Rozwód bezsporny a rozwód zakwestionowany w USA. Adam Mank na rozwody w NY i NJ
Pożyczki na domy i przefinansowanie w Nowym Jorku. Jolanta Mogilewska
Old Europe Foods - internetowy polski sklep spożywczy w USA
Kolędnicy i Wigilijny Spektakl z The Tinseltones Carolers 2024
Adwokat w New Jersey. Robert Socha
zobacz wszystkie