KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   10:40:40 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Antydemokratyczny program minimum

14 czerwca, 2009

Dzięki Bogu, kolejne demokratyczne Saturnalia już za nami, a ich jedyną osobliwością było chyba tylko to, że zdołały one zarazić objawami choroby suchotniczej (gorączka, nienaturalna ekscytacja, paroksyzmy kaszlu i plwociny) niespotykanie wielu antysystemowych konserwatystów. Właśnie dlatego poddaję tu pod rozwagę skromny program naprawczy – nawet bez uncji „romantyzmu”, co dodaję na wszelki wypadek, bo przeczulenie na tym punkcie też ostatnio nabrało znamion epidemii.

Program zresztą wcale nie jest nowy, tylko mocno zapomniany. Jego autor to zimny i cyniczny realista ze szkoły makiawelskiej – Scipione Di Castro. Gentiluomo ten, rodem z Sycylii, pełnił przez dłuższy czas funkcje urzędowe i doradcze przy hiszpańskim wicekrólu Sycylii, Don Marcantonio Colonna, a nabyte tak doświadczenia spożytkował w „Przestrogach” (Avvertimenti) dla swojego protektora, spisanych ok. 1577, lecz wydanych dopiero w 1601 roku, jako druga część większego dzieła zatytułowanego „Skarb polityczny” (Tesoro politico).
   
Z rzeczonego skarbczyka wyjmujemy tutaj dwie, interesujące nas, bo odnoszące się właśnie do parlamentaryzmu, propozycje Don Scipione. Po pierwsze, radzi on, by parlament zwoływać wyłącznie w zimie oraz w miejscach dzikich i niedostępnych. Po drugie, tak pokierować sprawami, aby w parlamencie znaleźli się ludzie przekupni lub dający się zastraszyć.
   
Wiele się ostatnio rozprawia o oszczędnościach, jakie dałoby przeniesienie Parlamentu Europejskiego ze Strasburga do Brukseli. To jednak propozycja zbyt minimalistyczna, nawet dla realistów. Pójdźmy zatem za ciosem i zaproponujmy coś bardziej zdecydowanego. Propozycja jest więc następująca: niech siedzibą PE będzie najbardziej wysunięty na północ kraniec Europy – cypel Knivskjellodden w Norwegii. I oczywiście, jak radzi Don Scipione, sesje winny odbywać się tam wyłącznie pomiędzy listopadem a majem, kiedy najzimniej i prawie cały czas ciemno: pomroczność jasna gwarantowana.
   
Można iść o zakład, że przy takiej lokalizacji podaż chętnych do pobierania eurodiety gwałtownie by się zmniejszyła, a po parokrotnym przewietrzeniu się najodważniejszych na cyplu może nawet w ogóle by zanikła. W każdym razie chęć do uchwalania jakichkolwiek rezolucji – zwłaszcza wzywających do walki z globalnym ociepleniem – wyparowałaby jak kamfora.
   
Co się natomiast tyczy drugiej propozycji signora Castro, to już nawet nic nie trzeba by robić. Wszakże w jego czasach w zgromadzeniach przedstawicielskich zasiadali ludzie już z jakimś cenzusem, coś posiadający i niezależni; aby ich przekupić lub nastraszyć, trzeba było jednak się natrudzić. Dziś, mamy jak wiadomo, pełną demokrację, w demokracji każdy może być każdym, europosłem zatem też: a wszakże „w demokracji «człowiek zasad» kosztuje zaledwie odrobinę więcej” (N. Gómez Dávila).

Jacek Bartyzel