KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   09:45:25 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Szlachetne intencje czy wewnątrzpartyjne rozgrywki?

27 maja, 2009

Walka na plakaty i z plakatami innych partii jest nieodłącznym elementem walki wyborczej. Toczy się ona również przed czerwcowym głosowaniem na kandydatów do Parlamentu Europejskiego.

Jednym z jej najciekawszych przejawów - do chwili, w której piszę ten artykuł - było domalowanie słowa "nigdy" na ogromnym bilboardzie Jacka Kurskiego, na którym widniało hasło: "więcej dla Polski". Nie wiadomo, kto odważył się to zrobić, ale trudno mu odmówić pomysłowości.
   
Tradycja zmiany  znaczenia propagandowych afiszów poprzez wymazanie z nich lub dopisanie czegoś  sięga w naszym kraju czasów niemieckiej okupacji, kiedy to dzielni harcerze z Szarych Szeregów - ryzykując życiem - tak sprytnie "modyfikowali" hitlerowskie napisy, że z ich inwencji śmiała się cała Warszawa.
   
Rzadko zdarza się jednak, aby władze jakiejś partii podejmowały walkę z plakatami własnych polityków. Takie działania można interpretować na dwa sposoby: chęcią zwalczenia kandydatów nie namaszczonych lub przynajmniej niezbyt mile widzianych przez zwierzchników, a na tyle majętnych i zdecydowanych promować się na własne konto, że gotowi są zaryzykować niezadowolenie swojego sztabu bądź chwalebną intencją przestrzegania przepisów ordynacji wyborczej, zakazujących finansowania kampanii z własnej kieszeni.
   
Nie wiadomo, która z motywacji kierowała Zarządem Głównym Prawa i Sprawiedliwości, który powiadomił policję o niewłaściwych poczynaniach trzech swoich  kandydatów do europarlamentu - posłów na Sejm: Krzysztofa Sońty (sfinansował plakaty z własnych funduszy), Pawła Poncyljusza (wywiesił je bez zgody warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich) i Sławomira Kłosowskiego (rozwiesił w Opolu kartki z informacjami o miejscu i terminach swoich dyżurów poselskich).
   
Jak nieoficjalnie dowiedziała się informująca o nietypowych poczynaniach kierownictwa PiS "Rzeczpospolita", kolejnym kandydatem tej partii, na którego zamierzają donieść stróżom prawa jej władze, jest poseł Arkadiusz Mularczyk, który bez zgody sztabu wyborczego zamieścił w internecie amatorski spot, a następnie film o sobie.
   
Przewodniczący ZG PiS Joachim Brudziński twierdzi, że są to działania, wynikające wyłącznie z troski o przestrzeganie prawa przez partię, która ma przecież prawo w swej nazwie. Odrzuca podejrzenia, że może to być element wewnętrznych rozgrywek personalnych lub frakcyjnych w jego ugrupowaniu.
   
Nie wszyscy politycy PiS uważają jednak takie postępowanie za słuszne. Jolanta Szczypińska powiedziała "Rz", że "donoszenie na własnych kandydatów to bardzo niefortunne działanie". Podobnymi opiniami podzielili się z tą gazetą także specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz: "to kanibalizacja kampanii" i politolog Wawrzyniec Konarski: "PiS chce się pokazać jako świętsze od papieża".
   
Jedno jest pewne: jeżeli wymienieni wyżej posłowie nie dostaną się 7 czerwca do Parlamentu Europejskiego, z pewnościa będą mogli mieć uzasadnione pretensje do swoich zwierzchników. Bo jak słusznie zauważył w "Rzeczypospolitej" Konarski: "część wyborców może docenić to, że partia chce być czysta, część uzna to za niebudzącą sympatii nadgorliwość"
   
Jerzy Bukowski