KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 2 maja, 2024   I   09:37:01 PM EST   I   Longiny, Toli, Zygmunta
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Zapijaczone juvenalia

14 maja, 2009

To, że studenci piją ponad miarę podczas juvenaliów jest truizmem, któremu nie warto poświęcać nawet krótkiej notki, a co dopiero felietonu.

Nie pisałbym więc może niniejszego tekstu, gdyby nie śmiertelny wypadek w domu akademickim Politechniki Warszawskiej, spowodowany nadużyciem alkoholu. Jego ofiarą padł 26-letni niedawny absolwent tej uczelni, biorący udział w zawodach pod hasłem: "kto więcej i szybciej wypije?". Taka tragedia zmusza do poważnej refleksji.
   
Idiotyczne pomysły, prowadzące do tragicznych skutków, zdarzają się w różnych środowiskach. Nie chcę stroić się w szaty moralizatora, ani popadać w nostalgiczny nastrój, wyznaczany słowami: "za moich studenckich czasów to były prawdziwe juvenalia", ale trudno przejść do porządku dziennego nad sposobem, w jaki od kilkunastu już lat spędzają te kilka majowych dni żacy w całej Polsce.
   
Początek juvenaliowych imprez jest jeszcze całkiem obiecujący, ponieważ w zmierzających z miasteczek studenckich do centrów miast korowodach przebierańców zdarzają się bardzo oryginalne stroje, wymagające sporo inwencji i wysiłku, często dowcipnie komentujące aktualne problemy Polski i świata.
   
Niestety, już na ulicach prowadzących do Rynku Głównego (patrzę z perspektywy pełnego wyższych uczelni Krakowa) wesoły pochód stopniowo przekształca się w pijacką rozróbę. Wielu jego uczestników nie jest nawet w pełni świadomych faktu przekazania studenckiej braci symbolicznych kluczy do bram podwawelskiego grodu przez jego włodarzy, a co gorzej - nie potrafi zlokalizować najbliższych toalet.
   
Potem jest już tylko coraz gorzej. Bogata oferta kulturalna spotyka się z zainteresowaniem nielicznej części studentów, a i podczas konsumowania dóbr kultury nie ustaje konsumpcja napojów wyskokowych. Ci, którzy w ogóle nie chcą uczestniczyć w żadnych koncertach, ani podobnych imprezach, rozpełzają się po mieście, siejąc postrach i zgorszenie statecznych obywateli. Drobny procent pragnących bawić się w inny sposób jest ordynarnie wyzywany przez solidnie już znietrzeźwionych kolegów od najgorszych i zmuszany do włączenia się w pijacki amok.
  
Alkohol leje się strumieniami, potrzeby fizjologiczne załatwiane są gdzie popadnie, a późnym wieczorem na skwerach, w zaułkach, a bywa że i na chodnikach pokotem zalegają ofiary juvenaliowego upojenia obojga płci, nierzadko w mocno  zdekompletowanych ubraniach i demoralizujących pozach.
   
Nic dziwnego, że władze Krakowa poważnie zastanawiają się nad tym, czy nie przenieść tej imprezy na Błonia, aby chronić zabytkowe centrum. Znajdują się one bardzo blisko miasteczka studenckiego, a użyźnienie ich gleby efektami poalkoholowej przemiany materii nie przyniesie tak opłakanych skutków, jak uczynienie tego na fasadzie średniowiecznego kościoła lub kamienicy.
   
Szkoda, że juvenalia z roku na rok mają coraz mniej kulturalnego uroku, przekształcając się w ordynarną i nie wystawiającą dobrego świadectwa ich uczestnikom pijacką orgię. Nic nie wskazuje na to, aby w przyszłości miało być lepiej, aczkolwiek stróże porządku powinni wykazywać znacznie mniej tolerancji, a więcej stanowczości w stosunku do jawnie łamiących wiele zasad i przepisów studentów.
   
Nie wystarczy tylko biernie westchnąć: "o tempora, o mores" i ze smutkiem pokiwać głową nad upadkiem juvenaliowych obyczajów; trzeba podejmować przeciwdziałania, nawet jeżeli spotkają się one z niezadowoleniem tych, dla których dobra zabawa ogranicza się wyłącznie do jak najszybszego upicia się do nieprzytomności.

Jerzy Bukowski