Czy w Kościele rzymskokatolickim wypada stosować dowolne metody przyciągania wiernych do udziału w nabożeństwach oraz nakłaniania ich do przestrzegania religijnych norm - nawet takie, które w oczywisty sposób zdają się nie licować z jego powagą?
To pytanie zadają sobie często krakowscy katolicy, obserwując happeningi, organizowane przez księdza Jacka Stryczka z podgórskiej parafii pw. Świętego Józefa i zarazem prezesa Stowarzyszenia Wiosna (opisywałem je dwukrotnie w portalu poland.us., ostatnio 27 lutego w artykule pt. "Wielkopostna kanapka z popiołem").
W tegoroczną Środę Popielcową rozdawał on przechodniom suchy chleb z popiołem i baloniki z napisem "postna lekkość bytu", a w ubiegłym roku w Wielkim Poście jeździł rowerem z przytroczonym do pleców krzyżem brzozowym, w Adwencie postawił zaś przed jedną z największych galerii handlowych w mieście konfesjonał z napisem "istnieje inny świat", w którym zasiadł, ale nie spowiadał.
Działania ks. Stryczka budzą wprawdzie kontrowersje, ale generalnie są raczej dobrze przyjmowane tak przez wiernych, jak i przez Kurię Metropolitalną w Krakowie, która nigdy nie zwróciła mu uwagi na niestosowność jego działań. Ich istotą jest skłonienie ludzi - w atrakcyjnej wizualnie formie - do pogłębionej refleksji nad własnym życiem. Uznał on bowiem, że w erze dominującego konsumpcjonizmu i szaleńczej pogoni za dobrami materialnymi trzeba w wyrazisty sposób pokazać pędzącemu bez opamiętania za złudnymi wartościami społeczeństwu to, co powinno być dla człowieka naprawdę ważne.
Ponieważ krajowe media nagłaśniają kolejne akcje uliczne religijne kapłana z Podgórza, wikary z jednej parafii na lubelszczyźnie postanowił przebić go oryginalnością, nie zastanawiając się najwyraźniej nad tym, czy przypadkiem nie przekroczył granic dobrego smaku. Rozesłał on mianowicie swoim parafianom SMS-a o treści: "Egzekucja nastąpi w piątek o godzinie 16.30 w kościele w Milejowie".
W ten nietypowy sposób ksiądz Wojciech Komosa zaprosił wiernych na cotygodniowe nabożeństwo drogi krzyżowej. Udało mu się osiągnąć zamierzony cel, ponieważ do świątyni przybyło o wiele więcej osób niż w poprzednie piątki.
Wikary omówił swój pomysł jedynie z grupą młodych ludzi z miejscowego koła Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, nie uznał natomiast za stosowne skonsultować go z Kurią Metropolitalną w Lublinie, wiedział o nim jedynie proboszcz jego parafii. Wielu adresatów SMS-a było zaszokowanych i zbulwersowanych taką formą zaproszenia do kościoła.
- Chcieliśmy w niekonwencjonalny sposób trafić do sumienia ludzi i zwrócić uwagę na problem zabijania nienarodzonych dzieci. To było preludium przed 25 marca, kiedy ruszy coroczne Dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. SMS-a wysyłałem osobiście, robili to także członkowie naszego koła z prośbą o przesłanie dalej. I z zastrzeżeniem, że wiadomość może trafić tylko do dojrzałych osób, tak by nie wywołać szoku czy niepotrzebnego stresu. Nikogo nie chcieliśmy urazić, a jedynie w mocny sposób zwrócić uwagę na ważny problem" - powiedział ks. Komosa "Dziennikowi".
Jak napisała gazeta, "przed rozpoczęciem drogi krzyżowej ksiądz wyjaśnił, o co chodziło w wysłanej wiadomości, a tych, którzy poczuli się dotknięci, przeprosił."
Można oczywiście powiedzieć, że nazwanie nabożeństwa drogi krzyżowej egzekucją (zwłaszcza z uwagi na jej stację, poświęconą śmierci Chrystusa) jest merytorycznie słuszne. Trudno też odmówić ks. Wojciechowi Komosie twórczej inwencji w zakresie reklamowania chrześcijańskich wartości.
Pozostaje jednak - przynajmniej w mojej ocenie - wątpliwość, czy taka metoda uprawiania katolickiego marketingu jest właściwa, taktowna i czy nie kłóci się z zasadami funkcjonowania orza społecznej misji Kościoła rzymskokatolickiego.
Jerzy Bukowski
W tegoroczną Środę Popielcową rozdawał on przechodniom suchy chleb z popiołem i baloniki z napisem "postna lekkość bytu", a w ubiegłym roku w Wielkim Poście jeździł rowerem z przytroczonym do pleców krzyżem brzozowym, w Adwencie postawił zaś przed jedną z największych galerii handlowych w mieście konfesjonał z napisem "istnieje inny świat", w którym zasiadł, ale nie spowiadał.
Działania ks. Stryczka budzą wprawdzie kontrowersje, ale generalnie są raczej dobrze przyjmowane tak przez wiernych, jak i przez Kurię Metropolitalną w Krakowie, która nigdy nie zwróciła mu uwagi na niestosowność jego działań. Ich istotą jest skłonienie ludzi - w atrakcyjnej wizualnie formie - do pogłębionej refleksji nad własnym życiem. Uznał on bowiem, że w erze dominującego konsumpcjonizmu i szaleńczej pogoni za dobrami materialnymi trzeba w wyrazisty sposób pokazać pędzącemu bez opamiętania za złudnymi wartościami społeczeństwu to, co powinno być dla człowieka naprawdę ważne.
Ponieważ krajowe media nagłaśniają kolejne akcje uliczne religijne kapłana z Podgórza, wikary z jednej parafii na lubelszczyźnie postanowił przebić go oryginalnością, nie zastanawiając się najwyraźniej nad tym, czy przypadkiem nie przekroczył granic dobrego smaku. Rozesłał on mianowicie swoim parafianom SMS-a o treści: "Egzekucja nastąpi w piątek o godzinie 16.30 w kościele w Milejowie".
W ten nietypowy sposób ksiądz Wojciech Komosa zaprosił wiernych na cotygodniowe nabożeństwo drogi krzyżowej. Udało mu się osiągnąć zamierzony cel, ponieważ do świątyni przybyło o wiele więcej osób niż w poprzednie piątki.
Wikary omówił swój pomysł jedynie z grupą młodych ludzi z miejscowego koła Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, nie uznał natomiast za stosowne skonsultować go z Kurią Metropolitalną w Lublinie, wiedział o nim jedynie proboszcz jego parafii. Wielu adresatów SMS-a było zaszokowanych i zbulwersowanych taką formą zaproszenia do kościoła.
- Chcieliśmy w niekonwencjonalny sposób trafić do sumienia ludzi i zwrócić uwagę na problem zabijania nienarodzonych dzieci. To było preludium przed 25 marca, kiedy ruszy coroczne Dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. SMS-a wysyłałem osobiście, robili to także członkowie naszego koła z prośbą o przesłanie dalej. I z zastrzeżeniem, że wiadomość może trafić tylko do dojrzałych osób, tak by nie wywołać szoku czy niepotrzebnego stresu. Nikogo nie chcieliśmy urazić, a jedynie w mocny sposób zwrócić uwagę na ważny problem" - powiedział ks. Komosa "Dziennikowi".
Jak napisała gazeta, "przed rozpoczęciem drogi krzyżowej ksiądz wyjaśnił, o co chodziło w wysłanej wiadomości, a tych, którzy poczuli się dotknięci, przeprosił."
Można oczywiście powiedzieć, że nazwanie nabożeństwa drogi krzyżowej egzekucją (zwłaszcza z uwagi na jej stację, poświęconą śmierci Chrystusa) jest merytorycznie słuszne. Trudno też odmówić ks. Wojciechowi Komosie twórczej inwencji w zakresie reklamowania chrześcijańskich wartości.
Pozostaje jednak - przynajmniej w mojej ocenie - wątpliwość, czy taka metoda uprawiania katolickiego marketingu jest właściwa, taktowna i czy nie kłóci się z zasadami funkcjonowania orza społecznej misji Kościoła rzymskokatolickiego.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Dziennik Polonijny na wspaniałym koncercie Reprezentacyjnego Zespółu Artystycznego Wojska Polskiego
Urologia. Leczenie niepłodności i nowotworów w Nowym Jorku. Urolog Simon Barkagan MD, Phd mówi po polsku
Rozwód bezsporny a rozwód zakwestionowany w USA. Adam Mank na rozwody w NY i NJ
Pożyczki na domy i przefinansowanie w Nowym Jorku. Jolanta Mogilewska
Old Europe Foods - internetowy polski sklep spożywczy w USA
Kolędnicy i Wigilijny Spektakl z The Tinseltones Carolers 2024
Adwokat w New Jersey. Robert Socha
zobacz wszystkie