KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 6 listopada, 2024   I   04:03:20 AM EST   I   Arletty, Feliksa, Leonarda
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Na narciarskie stoki w Polsce tylko w kaskach?

26 lutego, 2009

Tragiczny wypadek narciarski marszałka województwa małopolskiego Marka Nawary na stoku w austriackich Alpach ożywił toczoną już od wielu lat w Polsce dyskusję na temat sensowności wprowadzenia do naszego prawa przepisu o obowiązkowym noszeniu kasków przez osoby uprawiające \"białe szaleństwo\".

Nawara jest bardzo dobrym narciarzem i jak wskazują wstępne wyniki badań lekarskich, doznał on w trakcie jazdy po dosyć łagodnej trasie udaru mózgu, w wyniku którego upadł i uderzył głową w twarde podłoże, ewentualnie w drzewo, co spowodowało poważne obrażenia głowy oraz mózgu. Gdyby miał kask, następstwa mechanicznych urazów byłyby z pewnością znacznie mniejsze.
   
W niektórych krajach alpejskich wprowadzono już nakaz noszenia kasków przez jeżdżące na nartach i deskach snowboardowych dzieci. Być może w ciągle nie mogącym się doczekać wejścia na legislacyjną ścieżkę w Polsce projekcie ustawy górskiej (skierowanie go do Sejmu zapowiadał na spotkaniu z podhalańskimi góralami dwa lata temu ówczesny wicepremier Roman Giertych) należałoby zawrzeć podobny zapis.
   
Oczywiście odezwą się natychmiast programowi przeciwnicy wszelkiego ograniczania indywidualnej wolności w każdej dziedzinie życia (przypominam permenentny sprzeciw Janusza Korwina-Mikkego w sprawie obowiązku zapinania pasów w samochodzie), ale osobiście uważam, że o ile dorosły człowiek może na własną odpowiedzialność oraz dla zrealizowania swojego "widzimisię" ryzykować własnym życiem i zdrowiem, o tyle dziecko powinno być maksymalnie chronione przed dramatycznymi konsekwencjami wypadku na narciarskich stokach.
   
Od kilku lat ratownicy coraz częściej zwożą ze zjazdowych tras osoby z poważnymi urazami głów. Zastąpiły one najpopularniejsze dawniej złamania nóg, będące zazwyczaj efektem źle funkcjonujących w krytycznych momentach bezpieczników w wiązaniach.
   
Dzisiaj, kiedy sprzęt narciarski jest coraz bardziej perfekcyjny, ale także pozwalający osiągać ogromne prędkości w szusowaniu, notuje się wielką liczbę obrażeń głowy, skutkujących niekiedy nieodwracalnymi zmianami w mózgu. Wiązania najnowszej generacji wypinają się już bez zastrzeżeń, ale pozbawiony nart człowiek błyskawicznie stacza się w dół w śliskim stroju, uderzając głową w co popadnie.
   
Dochodzi też, niestety, do sporej ilości zderzeń, będących rezultatami brawurowej jazdy, nieliczenia się ze swoimi możliwościami, przecenianiem własnych umiejętności,  a także nadużywaniem alkoholu. W tej dziedzinie "parapeciarze" (snowboardziści) niechlubnie rywalizują z "boazerią" (narciarzami). Pierwsi są jednak groźniejsi, bo łatwiej tracą panowanie nad sprzętem, którego masa może być zabójcza dla tego, kogo trafi szeroka deska  podczas upadku.
   
Smutny przypadek marszałka Marka Nawary powinien znacząco wpłynąć na dalszą dyskusję w kwestii wprowadzenia obowiązku jeżdżenia w kaskach na krajowych trasach narciarskich. Wiem, że Polacy organicznie nie cierpią odgórnych nakazów, ale może należałoby chronić przynajmniej głowy dzieci i młodzieży. Pełnoletni obywatele Rzeczypospolitej niech się natomiast - jeśli tak bardzo chcą - narażają na tragiczne następstwa narciarskich  i snowboardowych wypadków.

Jerzy Bukowski